„Całą
noc myślałem tylko o niej. To takie dziwne uczucie – wiedzieć,
że ona już wie. Nie zmrużyłem oka, wciąż zastanawiając się,
czy to dobrze, że jej powiedziałem. Ciągle jeszcze mam przed
oczami obraz, w którym ona siedzi w pokoju wspólnym Gryffindoru i
opowiada przyjaciołom, jak Draco Malfoy zwierzył jej się ze swoich
uczuć. „Co za żałosny dupek, obrażał mnie przez tyle czasu
tylko po to, żeby na piątym roku przyjść i powiedzieć, że to
nie było na serio.” Wyobraźnia płatała mi figla. To przecież
zupełnie nie pasowałoby do Hermiony, ona była inna. Gdy
zorientowała się przez pocałunek, że nie tkwi w jakimś szalonym
śnie... bała się. Widziałem w jej oczach przerażenie, mogę
założyć się, że myślała wtedy, że to była moja głupia
zagrywka i rugała się w myślach za swoją naiwność. Nie miałem
możliwości powiedzieć jej o wszystkim inaczej, niż tylko wprost i
zdawałem sobie sprawę z tego, że może mi nie uwierzyć, ale nie
było innego wyjścia, istniała tylko jedna droga. Szczera,
nieprawdopodobna, najbardziej zadziwiająca prawda, wypowiedziana
prosto w twarz. Cholera, ale ze mnie idiota.
Pamiętam
jak pierwszy raz nazwałem ją szlamą. Zdaje się, że nie miała
pojęcia, co to słowo oznacza, ale to był początek naszej wojny.
Byłem pewien, że w ten sposób wryję się w jej pamięć tak
głęboko, że widząc mnie, nigdy nie przejdzie obojętnie. Miałem
rację, patrzyła na mnie ze wstrętem, a ja udawałem, że ten
wstręt odwzajemniam. Co za niedorzeczność. Najśmieszniejsze jest
w tym wszystkim to, że sam przez tyle lat nie przyznałem się przed
sobą, co naprawdę czuję. Ciągle powtarzałem sobie w myślach „Co
za brudna, przemądrzała szlama. Wszystkowiedząca panna
zostaw-go-w-spokoju-Malfoy.”, byłem przekonany, że udowodnię
sobie samemu, że wcale mi na niej nie zależy. Ale najgorsze było
to, że wiedziałem za co mnie nienawidzi i w głębi serca
dziękowałem jej, że nigdy nie zakochała się w takim durniu,
jakiego udawałem.”
„Dlaczego
nie powiedział mi, że to wszystko dzieje się naprawdę? Zrobiłam
z siebie kompletną idiotkę myśląc, że to sen. W dodatku
pozwoliłam mu się pocałować. To jakiś koszmar, nienawidzę
siebie za to całym sercem. Oprócz tego powoli zaczęło do mnie
docierać coś jeszcze. Szlaban, kolejne godziny spędzone z nim sam
na sam. Już sobie wyobrażam, że cisza, w jakiej przepracowaliśmy
pierwszy dzień, będzie niczym w porównaniu do tego, co dopiero
nadchodzi. Nie wyobrażam sobie jak ja to przeżyję. Może by tak
odwiedzić wierzbę bijącą i pozwolić jej, by ubiczowała mnie na
miejscu?
Najbardziej
ze wszystkiego przeraża mnie jednak myśl, że muszę to wszystko w
jakiś sposób ukryć przed Ronem i resztą. Czy widząc Malfoya nie
spanikuję, wiejąc gdzie pieprz rośnie? Och, wcale bym się nie
zdziwiła, gdyby moja reakcja tak właśnie wyglądała.
A
może wszystko będzie jak dawniej? Znowu zaczepi mnie mówiąc, jak
beznadziejnie wyglądam i odejdzie zanim zdążę mu przyłożyć? Za
to kochałabym go chyba najbardziej na świecie – gdyby pozwolił
mi udawać, że nic się nie stało i żeby sam zachowywał się tak
samo. Czy nie o to mu chodziło, gdy mówił, że ta sytuacja nie ma
prawa bytu? Że cała ta sprawa nie może ujrzeć światła
dziennego? Pozostaje mi cicha nadzieja, że tak będzie.
Ciągle
przypominam sobie drugą klasę. Komnata tajemnic została otwarta, a
on mówił Harry'emu i Ronowi pod postaciami Crabbe'a i Goyle'a, że
ma nadzieję, że mnie spotka to samo co inne mugolaki – śmierć z
rąk bestii Slytherina. Jeśli na szlabanie mówił prawdę, to nawet
jego najbliżsi przyjaciele nie mieli pojęcia, co w nim siedzi. Od
początku gra kogoś kim nie jest. Oszukuje wszystkich dookoła,
nawet samego siebie. Z pewnością nie zmarnowałby tego wszystkiego
po jednej rozmowie ze mną, tak byłoby rozsądnie. I nie wiem już
kogo na górze mam błagać, żeby on był jutro rozsądny.”
Nie
było innej drogi, Hermiona musiała stawić czoło swoim lękom i
wyjść z dormitorium dla dziewcząt. Stawiając pierwsze kroki na
krętych schodach, zaczęła panicznie bać się tego, że w pokoju
wspólnym znajdzie Malfoya. „Nie, to niedorzeczne. Muszę wziąć
się w garść” - powtarzała sobie, gdy stała już pod portretem
Grubej Damy. Wolała iść sama, na wszelki wypadek, gdyby jednak
postanowiła
wiać,
gdzie pieprz rośnie na widok
Malfoya i jego paczki. Im mniej świadków, tym lepiej. Po drodze na
lekcje zielarstwa rozglądała się dookoła, szukając wzrokiem
wysokiego blondyna, od którego w razie czego miałaby uciekać.
Nigdzie go nie było, bezpiecznie dotarła do szklarni.
Na
lekcji z Puchonami czuła się zdecydowanie bardziej komfortowo, niż
na szkolnym korytarzu. Żadnego zagrożenia, po pięciu minutach
przestała nawet zaglądać nerwowo pod stanowiska innych uczniów,
żeby sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś tam nie ukrywa się
Ślizgon.
-Hermiona,
co z tobą?! - zapytał nerwowo Harry, gdy ta po raz kolejny oglądała
się za siebie.
-N-nic,
wydawało mi się, że gdzieś tam poszedł pająk.
Na
twarzy Rona automatycznie pojawiło się przerażenie – pobladł i
wykrzywił usta w niemym krzyku. Z konewki, którą trzymał w ręku,
zaczęła sączyć się woda, oblewając mu szatę.
-Powiedziała
WYDAWAŁO MI SIĘ, Ron. Przestań robić te swoje miny. Poza tym
myślałem, że po odwiedzinach w Zakazanym Lesie takie pająki, jak
te tutaj nie mogą cię przerazić. - podgadywał go bliznowaty. Rudy
nic mu już nie odpowiedział, tylko, wciąż jeszcze blady, wrócił
do podlewania przesadzonych przez Pottera roślin.
Lekcja
skończyła się nadzwyczaj szybko, zdecydowanie za szybko jak dla
Hermiony. Po raz kolejny musiała zmierzyć się z przejściem przez
korytarz i dotarciem do wieży Gryffindoru. Tym razem jednak nie
obyło się bez konfrontacji z Draco, który w tym samym czasie
wracał z treningu quiddicha. W jednym ręku dzierżąc swoją
miotłę, a w drugiej rękawice, szedł dumnie przez dziedziniec i
zaczepiał pierwszoklasistów, którzy właśnie przechodzili obok.
Nigdy w życiu Hermiona nie powiedziałaby, że człowiek może mieć
dwie, tak różne od siebie twarze. Z jednej strony był chłopak,
którego właśnie obserwowała – pewny siebie, wszędzie szukający
obiektu, nad którym mógłby poznęcać się psychicznie, otoczony
grupą kumpli i... och tak, w towarzystwie jakiejś dziewczyny
uwieszonej na jego ramieniu. Z drugiej strony widziała oczami
wyobraźni faceta, z którym rozmawiała dzień wcześniej –
samotnego, pogubionego we własnym życiu, nieszczęśliwego
mężczyznę, który miał tak wiele odwagi, że przyznał jej się
do tego, o czym nie mówił nikomu. Zdawała sobie sprawę z tego, że
jeżeli wczoraj mówił poważnie, to ryzykował, że Gryfonka może
zechcieć zemścić się na nim, mówiąc o wszystkim znajomym. Albo
nawet i całej szkole.
Gdy
był już blisko, nadeszła decydująca chwila. Prawda, czy fałsz?
Poćwiartować go, czy nie poćwiartować?
Ze
strachu wsunęła się między Harry'ego i Rona, szukając
ewentualnej drogi ucieczki.
-Ej,
Weasley, czy ta wielka mokra plama na twojej szacie, to nie jest
amortencja? Bo chyba zaczynam czuć do ciebie pociąg, przystojniaku!
- zakpił Ślizgon, a reszta drużyny ryknęła głośnym śmiechem.
I już miał ich zostawić, przejść obok, gdy dostrzegł, że za
Ronem stoi Hermiona. Zawahał się przez chwilę niepewny, czy
dziewczyna milczała w kwestii jego wczorajszego wyznania. W końcu
na jego twarzy rozkwitł szyderczy uśmiech.
-Nie
martw się, Granger. Nie odbiję ci chłopaka. - Kolejna salwa
śmiechu wśród Ślizgonów zapewniła dowcipnisia, że nikt niczego
nie zauważył. -Przynajmniej na razie. - dodał, zawadiacko
puszczając jej oczko i odszedł, a za nim chichocząca drużyna.
-Nienawidzę
go - powiedziała sucho, starając się, by zabrzmiało to możliwie
gorzko. Serce wciąż waliło jej jak oszalałe. Przez cały czas,
gdy patrzył na nią, bała się, że za moment usłyszy jakiś
komentarz dotyczący wypadków poprzedniego dnia. Gdy odszedł,
poczuła jak wielki kamień odciąża właśnie jej żołądek. „Więc
najwidoczniej to wszystko prawda.” - pomyślała z chwilowym
przypływem ulgi.
-Dupek
- usłyszała od Rona, gdy skierowali się w stronę wieży
Gryffindoru.
„Chciałabym.”
- przeszło jej przez głowę, ale nic już nie mówiła.
Jej
niepokój znacznie zmalał, choć wciąż istniał cień szansy, że
za chwilę usłyszy komentarz dotyczący incydentu w lochach. Mimo to
nie oglądała się już za siebie, nie wypatrywała możliwych dróg
ucieczki w razie nagłego spotkania ze Ślizgonami. Znów zaczęła
śmiać się z żartów Harry'ego, które, podobnie jak dowcip
Malfoya, skupiały się na mokrej plamie w okolicy uda rudzielca. Gdy
doszli do portretu Grubej Damy, Hermiona machnęła różdżką i
osuszyła spodnie Weasleya.
-Koniec
żartów, idźcie się spakować. - rozkazała im surowo jak starsza
siostra i sama ruszyła do swojego dormitorium.
-Czy
tobie też wydaje się, że od kiedy spotkaliśmy tą grupę
Ślizgonów, Hermiona przestała odwracać się za siebie? - zapytał
Harry, gdy wspinali się po schodach.
-A
zauważyłeś, że kiedy odwraca się za siebie, jej włosy tak
ślicznie obijają słoneczne refleksy? - odpowiedział pytaniem na
pytanie rozkojarzony Ron.
-Jesteś
niemożliwy - usłyszał w odpowiedzi i oberwał po głowie
podręcznikiem do zaklęć.
Wszystko
w porządku. Nic nie powiedział. To nie był jeden z jego
szczeniackich wygłupów, on naprawdę nie jest takim człowiekiem,
jakiego udaje przed całym światem. Hermiona, ty idiotko. To jest
Malfoy! On cię zwodzi, przecież nie ma żadnych uczuć. Ale to jego
spojrzenie, nie ono przecież nie było udawane. - Dziewczyna nie
była w stanie zebrać myśli. Od dziesięciu minut nie miała
pojęcia co dzieje się na zajęciach z zaklęć, nie zareagowała na
szturchnięcie Harry'ego, nie podniosła też ręki, gdy padło
pytanie dotyczące maksymalnej długości czasu trwania zaklęcia
kameleona.
-Coś
się wydarzyło. - szepnął Ron konspiracyjnie obserwując
zamyślenie przyjaciółki.
-Owszem.
Trzeba ją o to zapytać - odpowiedział zaniepokojony Harry.
-I
tak ci nie odpowie.
-Zobaczymy.
-Panowie,
czy jest coś tak pilnego, że musicie to omawiać akurat teraz? -
spytał lekko oburzony profesor Flitwick.
Chłopcy
pokręcili głowami przecząco i opuścili je na znak, że jest im
przykro.
„I
tak ją zapytam.” - nabazgrał
Harry na świstku, który znalazł między kartkami podręcznika i
podał Ronowi. Ten tylko wzruszył ramionami i znów skierował wzrok
na Hermionę, którą z transu wybudził dopiero dźwięk dzwonka na
przerwę. Dziewczyna pospiesznie spakowała swoje książki i
niemalże wybiegła z sali. Dokąd tak jej się spieszyło?
Dwójka
przyjaciół wróciła do swojego dormitorium po książki na kolejne
zajęcia.
-Ugh,
widzisz to co ja? - rzucił kwaśno Ron, oglądając swój plan
zajęć.
-Ciężkie
życie ucznia Hogwartu - odpowiedział Harry i złapał za
podręczniki do wróżbiarstwa i eliksirów.
O
ile wróżbiarstwo minęło dość szybko i w znośnej atmosferze, o
tyle eliksiry zapowiadały się naprawdę fatalnie.
Zajęcia
ze Ślizgonami nigdy nie należały do najprzyjemniejszych, ale
Hermiona przeczuwała, że ta godzina będzie dla niej wyjątkowo
trudną do zniesienia. Intuicja zawiodła ją jednak tylko w pewnym
stopniu, bowiem sama lekcja była znośna, w przeciwieństwie do...
Stali
właśnie w lochach tuż pod drzwiami sali, ignorując wszelkie
docinki Ślizgonów, gdy zza drzwi wysunął się Snape.
-Malfoy
i Granger, do środka - powiedział chłodno. - Reszta czeka. -
Gryfonkę dosłownie zmroziło. O co mogło chodzić? Przecież tym
razem nawet się nie odezwała.
Profesor
milczał przed dłuższą chwilę, jakby próbował ułożyć swoją
wypowiedź, zanim jakiekolwiek słowo padnie z jego ust.
-Słyszałem
was wczoraj podczas szlabanu. - odezwał się wreszcie.
Dwójka
uczniów spojrzała na siebie zaszokowana. Słyszał? Słyszał, jak
Draco wyznaje Hermionie to, o czym nikt nie mógł wiedzieć?
Faktycznie, wszedł chwilę po tym, jak chłopak wyrzucił z siebie
to wszystko. W dodatku dopiero w tamtym momencie Malfoy przypomniał
sobie, że wrócił do swojego dormitorium dwadzieścia minut przed
dziesiątą. Snape był zbyt zasadniczy, by wypuścić ich przed
czasem od tak sobie, prędzej zapomniałby, że są tam zamknięci i
otworzyłby drzwi nazajutrz rano, wchodząc na pierwszą lekcję.
Mimo to przez chwilę jeszcze oboje mieli nadzieję, że usłyszą
zaraz „Żartowałem! Ale odbieram dziesięć punktów Gryffindorowi
za naiwność Granger.” W sali jednak nadal panowała cisza.
Ślizgon
już otwierał usta by spróbować to jakoś wytłumaczyć, ale
nietoperz nie pozwolił mu wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
-Nie
winię cię, Draco - powiedział tym samym, oziębłym tonem, co
wcześniej. - Wiem, że to przez Granger, słyszałem. Ale skoro
nawet podczas szlabanu musicie na siebie warczeć, to chyba nie
pozostaje mi nic innego, jak tylko wydłużyć wam go jeszcze o
tydzień, z nadzieją, że w końcu przestaniecie skakać sobie do
gardeł.
Nie
zdążyli otrząsnąć się z pierwszego szoku, gdy Snape wpędził
ich w kolejny.
Warczeć
na siebie? Hermiona analizowała sytuację z poprzedniego dnia.
Faktycznie, krzyknęła, by się do niej nie zbliżał. A gdy kilka
minut później Snape pojawił się w drzwiach, stali naprzeciw
siebie tak, jakby zaraz mieli zacząć kolejny pojedynek.
Spojrzała
na Dracona. Miała wrażenie, że ten zaraz zemdleje pod natłokiem
słów nauczyciela, tym samym przekonała się również, że to, co
wydarzyło się na szlabanie, było na serio. Gdyby to był głupi
żart, Malfoy wyglądałby na znudzonego, ewentualnie zdenerwowanego
tym, że Severus psuje mu zabawę.
-Nie
słyszę pretensji, dziwne. Myślałem, że wydłużę wam tę
nagrodę jeszcze o tydzień, ewentualnie miesiąc, gdybyście mnie
bardzo zdenerwowali, ale skoro milczycie, jak na uczniów przystało,
to zawołajcie resztą uczniów i zaczynamy zajęcia. - Hermiona już
ruszyła ku drzwiom, gdy ponownie usłyszała zimny głos
nauczyciela. - Granger, odejmuję Gryffindorowi pięć punktów za
twoje wczorajsze zachowanie.
Gryfonka
omal nie uśmiechnęła się, słysząc te słowa. Mało brakowało,
a wszystko by się wydało, a wtedy, kto wie jak wszystko by się
potoczyło? Snape przecież nienawidził całego Gryffindoru i
zdecydowanie można by go nazwać przodownikiem wrogości między
jego domem i domem lwa. Dlaczego więc tak mu zależało, żeby
Hermiona i Draco przestali ze sobą walczyć?
Szlaban
rozpoczęli w milczeniu.
Żadne
z nich nie wiedziało, czy odzywanie się w obecnej sytuacji jest
właściwe i... bezpieczne. Po lekcji eliksirów zdawali sobie
sprawę, że Snape może przysłuchiwać się ich poczynaniom, żeby
sprawdzić, jak idą im wzajemne stosunki. A szłyby na pewno o wiele
lepiej, gdyby nie wisiała nad nimi groźba ujawnienia.
Ponadto
każde z nich, gdzieś w środku, prowadziło ze sobą zaciętą
walkę.
Draco,
wycierając ławki podobnie jak poprzedniego dnia, zastanawiał się,
czy ostatecznie Gryfonka uwierzyła w jego słowa. Nie wiedział też,
czy gniewa się na niego za to, że to właściwie przez niego
szlaban został przedłużony, a ona straciła pięć punktów dla
swojego domu.
Hermiona
próbowała pozbierać myśli, które rozsypały się w niej zaraz po
przekroczeniu progu sali. Z jednej strony pragnęła jak najprędzej
poznać tego Dracona, który mógł okazać się wspaniałym, wartym
uwagi chłopakiem. Z drugiej strony jednak nadal pozostawało w niej
ziarnko niepewności i bała się, że każdy jej ruch, każda
inicjatywa poprowadzenia tej „nowej” znajomości, może być dla
niej opłakana w skutkach w przyszłości.
Milczeli
więc oboje zajmując się swoimi obowiązkami, doprowadzając salę
do błysku po raz kolejny. Tym razem zajęło im to o wiele krócej –
po godzinie sala osiągała stan nieskazitelnej czystości.
Hermiona
od dziesięciu minut siedziała na ławce, przyglądając się
blondynowi. Draco skończył zmywać podłogę, po czym opadł na
krzesło obok niej.
-Mam
dziwne wrażenie, że Snape przedłużył nam ten szlaban tylko
dlatego, że nie ma kto mu wypucować sali - powiedział cicho.
Dziewczynie
ciężko było się nie uśmiechnąć, ale wciąż milczała. Jeszcze
dwa dni temu wyśmiałaby każdego, kto powiedziałby, że Malfoy
potrafi być zabawny. Ale wszystko się zmieniło, ten dawny Malfoy
istniał dla każdego oprócz niej.
Milczeli
tak dłuższą chwilę.
-Wciąż
nie chcesz mnie znać, prawda? - zapytał sucho.
Starał
się, by jego głos nie zdradzał żadnych emocji grających w jego
wnętrzu. Nie chciał, by decydowała pod wpływem współczucia czy
innych uczuć. Chciał wiedzieć, jak ona widzi całą tę sytuację
swoim rozumem.
-Wciąż
nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Zdajesz sobie sprawę z tego,
że to nie jest takie proste? To tak, jakby nagle dowiedzieć się od
rodziców, że cię adoptowali.
Chłopak
zachichotał.
-Naprawdę
porównujesz te dwie sytuacje?
-Chodzi
o moment – chrząknęła – gdy po wielu latach swojego życia,
dowiadujesz się, że pewna oczywistość była kłamstwem. Cały
twój światopogląd zostaje złamany.
Wiedział
o co jej chodzi. Cały czas była przekonana, że wie o nim wszystko,
że doskonale zna jego charakter – podły, arogancki, zarozumiały
egoista, cyniczny, irytujący, przepełniony nienawiścią dupek. I
nagle okazuje się, że ten Malfoy, którego zna, to tylko kukiełka,
za której sznurki pociąga zupełnie inny chłopak.
-Więc
mi wierzysz? - spytał po chwili analizy jej słów.
Patrzyli
sobie głęboko w oczy, żadne z nich nawet nie mrugnęło, gdy ona
odpowiedziała.
-Wierzę.
Znowu
zapadła cisza, jednak nie na długo.
-Ale
wciąż nie rozumiem dlaczego to robiłeś. Czy nie było innej
drogi? Czy musiałeś wdać się w takiego...
-Nie
miałem wyjścia. - przerwał jej, bojąc się, że usłyszy o sobie
coś, co wyprowadzi go z równowagi. - Mój ojciec nigdy w życiu nie
zaakceptowałby mnie w moim prawdziwym wydaniu, ani tym bardziej nie
pozwoliłby mi na związek z dziewczyną nieczystej krwi. Podobnie
jak cały dom Ślizgonów nie zaakceptowałby mojej przyjaźni z
Gryfonką. Wszystko jest na straconej pozycji od samego początku.
-Mogłeś
mi o wszystkim powiedzieć, a potem... cóż, potem, być może,
ukrywalibyśmy naszą przyjaźń przed całym światem. - W zasadzie
nie mogła uwierzyć, że właśnie wypowiedziała te słowa. To było
takie dziwne – rozmowa, w której żadnych słów nie hamowało się
w połowie zdania. Każdy wyraz przepływał wprost z ich myśli w
rozmowę, każda myśl stawała się wypowiedzią, a wypowiedź
wyznaniem.
-Chciałem.
To znaczy nie na początku. Wtedy chyba byłem zbyt głupim
szczeniakiem, żeby to zrozumieć. A później zabrnąłem w to tak
daleko, że nie miałem bladego pojęcia, jakie słowa mogłyby
cokolwiek zmienić. Sytuacja wydawała się być zupełnie
beznadziejną, rozumiesz, nienawidzisz mnie i to ta przeszkoda, przez
którą bałem się przejść
-Nienawidziłam.
- poprawiła go beznamiętnym tonem, jakby to było oczywiste.
Ślizgon spojrzał na nią zdziwiony, ale nic nie powiedział na ten
temat, tylko kontynuował.
-Wiedziałem,
że uznasz to za jakiś głupi dowcip. Takim jak ja nie można ufać,
bo jesteśmy przecież zdolni do wszystkiego. Bawimy się ludzkimi
uczuciami nie zważając na nic, ani tym bardziej na nikogo. - Mówił
z goryczą.
-Draco...
- próbowała mu przerwać.
-Przestań,
przecież wiem jak jest. To ja jestem ze Ślizgonów, ja mam z nimi
styczność niemalże przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Po
tym co przeszłaś... nie możesz mi zaufać. To byłoby niezgodne z
racjonalnym rozumowaniem, a przecież ty...
-Zaufałam
ci. Ale jest to ograniczone zaufanie. Wystarczy jeden twój fałszywy
ruch, a... - zawahała się, nie wiedząc co właściwie mogłaby
zrobić, gdyby okazało się, że to wszystko jest kłamstwem.
-A
zamienisz moje życie w piekło. Wiem o tym od początku, Granger.
Wiem do czego jesteś zdolna.
Zamilkli
oboje. Ona analizowała wszystkie jego słowa, odsiewała je
pojedynczo doszukując się kpiny albo szyderstwa. Może sygnału, że
wszystko jest po staremu? On po prostu czekał. Nie chciał wylewać
na nią kolejnego potoku słów, w którym nie potrafiłaby się
odnaleźć. Minęło dobre dwadzieścia minut, zanim ponownie się
odezwała. Szlaban zbliżał się ku końcowi, a ona nie znała
odpowiedzi na jedno, najważniejsze pytanie.
-Czego
ode mnie oczekujesz, mówiąc mi o tym wszystkim? - spytała wprost.
Malfoy
zamyślił się ponownie. Rozważał co ma jej odpowiedzieć. Sam
wielokrotnie zadawał sobie to samo pytanie, co chciał osiągnąć
przez to, że ona dowiedziała się całej prawdy?
-Nie
wiem. -odpowiedział zgodnie z prawdą. Ona jednak wciąż patrzyła
mu prosto w oczy, wyczekując sensownego wyjaśnienia całej tej
sytuacji.
-Daj
mi się poznać tak, żebym przestał cię... - nie dokończył, bo
Hermiona zatrzymała jego słowa jednym gestem. Nie chciała by znowu
to powtarzał, to przecież nie mogła być miłość.
-Zgoda.
Od dziś nie ma między nami przemilczanych słów i ukrytych prawd.
======
Nie wiem jak będzie w najbliższym czasie z moim czasem (lluudzie, jak to brzmi...) - pieniądze same się nie zarobią, mieszkanie samo się nie opłaci, powieść sama się nie napisze. Wszystko na raz, gdy ja mogłabym poprowadzić akurat tę historię do końca w ciągu kilku dni. Postaram się dopisać ciąg dalszy jak najszybciej, póki nie straciłam weny i dopóki pamiętam co po kolei ma się wydarzyć. Aczkolwiek nie wiem, czy zamieszczenie tutaj całej historii w ciągu dwóch tygodni byłoby rozsądnym pomysłem ;-)
Uprzejmie informuję, iż zostałaś przyjęta do Stowarzyszenia DHL :) Zapraszam do polubienia naszego fanpage'a na facebooku: https://www.facebook.com/StowarzyszenieDHL
OdpowiedzUsuńA także do częstego odwiedzania Stowarzyszenia :)
Pozdrawiam, Alex ;*
Tak poważnie, poważnie... ,,To tak jak dowiedzieć się od rodziców, że cię adoptowali" , a ten chichocze :D
OdpowiedzUsuńWyobrażam to sobie w ,,realu"
RODZICE: Draco, jesteś adpotowany. (Nagle wpadło mi do głowy - ,,Draco, I'm your father" )
DRACO: HIHIHIHIHIHHEHEHHEHOHOHOHHYHYHYHAHAHHA! MUWHAHAHHAHA!
:D
Dobra, teraz na serio poważnie.
Najbardziej podobał mi się koniec.
,,Od dziś nie ma między nami przemilczanych słów i ukrytych prawd." SOŁ, jeśli nie ma między nimi ukrytych prawd (UKRYTA PRAWDA, NA NA NA NA NA) , to są ODKRYTE prawdy! :D A jeśli są odkryte, to znaczy, że są GOŁE! A to jest opowiadanie dla młodzieży dziewczyno, opamiętaj się trochę!
Nie wiem, co mi odwala. :) Przeczytałam ostatnio http://mury-glupoty.blogspot.com/ i non-stop się śmieję i coś mi się kojarzy :D.
Ach jo.
albo
,,Wtedy byłem zbyt głupim szczeniakiem" (a teraz też jestem głupi, ale trochę podrosłem XD)
Ojeju.
Ale jakby co, to nie wyśmiewam Twojego opowiadania! :) Bardzo je lubię! ;) Po prostu teraz każde zdanie jest dla mnie takie... sama wiesz :D
,,Czy odzywanie się jest bezpieczne" CICHO! NIE ODZYWAJ SIĘ! TO NIEBEZPIECZNE!!!
Jeny.
Co ja robię ze swoim życiem?
PODSUMOWUJĄC.
Jest na serio bardzo fajnie! Przyjemnie się czyta i w ogóle. Mam nadzieję, że nie zraziłam cię moim monologiem :)
Pozdrówki .
Nadya.
http://hermionadracoocaleni.blogspot.com/
Oczywiście, że się nie zraziłam, pierwszy raz w życiu śmieję się z tego, co mi ktoś napisał w komentarzu XD Świeże spojrzenie na mój tekst xD
UsuńCieszę się, że moje opowiadanie Ci się podoba, mam już co prawda kolejne dwa rozdziały, ale teraz chyba sprawdzę milion razy, czy nie ma w nim niczego śmiesznego, zanim postanowię je opublikować XD
Btw A myślałam, że to ja piszę długie komentarze XD
Aaa! Cudowne!
OdpowiedzUsuń