wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział II Wierzę.

          „Całą noc myślałem tylko o niej. To takie dziwne uczucie – wiedzieć, że ona już wie. Nie zmrużyłem oka, wciąż zastanawiając się, czy to dobrze, że jej powiedziałem. Ciągle jeszcze mam przed oczami obraz, w którym ona siedzi w pokoju wspólnym Gryffindoru i opowiada przyjaciołom, jak Draco Malfoy zwierzył jej się ze swoich uczuć. „Co za żałosny dupek, obrażał mnie przez tyle czasu tylko po to, żeby na piątym roku przyjść i powiedzieć, że to nie było na serio.” Wyobraźnia płatała mi figla. To przecież zupełnie nie pasowałoby do Hermiony, ona była inna. Gdy zorientowała się przez pocałunek, że nie tkwi w jakimś szalonym śnie... bała się. Widziałem w jej oczach przerażenie, mogę założyć się, że myślała wtedy, że to była moja głupia zagrywka i rugała się w myślach za swoją naiwność. Nie miałem możliwości powiedzieć jej o wszystkim inaczej, niż tylko wprost i zdawałem sobie sprawę z tego, że może mi nie uwierzyć, ale nie było innego wyjścia, istniała tylko jedna droga. Szczera, nieprawdopodobna, najbardziej zadziwiająca prawda, wypowiedziana prosto w twarz. Cholera, ale ze mnie idiota.
Pamiętam jak pierwszy raz nazwałem ją szlamą. Zdaje się, że nie miała pojęcia, co to słowo oznacza, ale to był początek naszej wojny. Byłem pewien, że w ten sposób wryję się w jej pamięć tak głęboko, że widząc mnie, nigdy nie przejdzie obojętnie. Miałem rację, patrzyła na mnie ze wstrętem, a ja udawałem, że ten wstręt odwzajemniam. Co za niedorzeczność. Najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że sam przez tyle lat nie przyznałem się przed sobą, co naprawdę czuję. Ciągle powtarzałem sobie w myślach „Co za brudna, przemądrzała szlama. Wszystkowiedząca panna zostaw-go-w-spokoju-Malfoy.”, byłem przekonany, że udowodnię sobie samemu, że wcale mi na niej nie zależy. Ale najgorsze było to, że wiedziałem za co mnie nienawidzi i w głębi serca dziękowałem jej, że nigdy nie zakochała się w takim durniu, jakiego udawałem.”

          „Dlaczego nie powiedział mi, że to wszystko dzieje się naprawdę? Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę myśląc, że to sen. W dodatku pozwoliłam mu się pocałować. To jakiś koszmar, nienawidzę siebie za to całym sercem. Oprócz tego powoli zaczęło do mnie docierać coś jeszcze. Szlaban, kolejne godziny spędzone z nim sam na sam. Już sobie wyobrażam, że cisza, w jakiej przepracowaliśmy pierwszy dzień, będzie niczym w porównaniu do tego, co dopiero nadchodzi. Nie wyobrażam sobie jak ja to przeżyję. Może by tak odwiedzić wierzbę bijącą i pozwolić jej, by ubiczowała mnie na miejscu?
Najbardziej ze wszystkiego przeraża mnie jednak myśl, że muszę to wszystko w jakiś sposób ukryć przed Ronem i resztą. Czy widząc Malfoya nie spanikuję, wiejąc gdzie pieprz rośnie? Och, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby moja reakcja tak właśnie wyglądała.
A może wszystko będzie jak dawniej? Znowu zaczepi mnie mówiąc, jak beznadziejnie wyglądam i odejdzie zanim zdążę mu przyłożyć? Za to kochałabym go chyba najbardziej na świecie – gdyby pozwolił mi udawać, że nic się nie stało i żeby sam zachowywał się tak samo. Czy nie o to mu chodziło, gdy mówił, że ta sytuacja nie ma prawa bytu? Że cała ta sprawa nie może ujrzeć światła dziennego? Pozostaje mi cicha nadzieja, że tak będzie.
Ciągle przypominam sobie drugą klasę. Komnata tajemnic została otwarta, a on mówił Harry'emu i Ronowi pod postaciami Crabbe'a i Goyle'a, że ma nadzieję, że mnie spotka to samo co inne mugolaki – śmierć z rąk bestii Slytherina. Jeśli na szlabanie mówił prawdę, to nawet jego najbliżsi przyjaciele nie mieli pojęcia, co w nim siedzi. Od początku gra kogoś kim nie jest. Oszukuje wszystkich dookoła, nawet samego siebie. Z pewnością nie zmarnowałby tego wszystkiego po jednej rozmowie ze mną, tak byłoby rozsądnie. I nie wiem już kogo na górze mam błagać, żeby on był jutro rozsądny.”

          Nie było innej drogi, Hermiona musiała stawić czoło swoim lękom i wyjść z dormitorium dla dziewcząt. Stawiając pierwsze kroki na krętych schodach, zaczęła panicznie bać się tego, że w pokoju wspólnym znajdzie Malfoya. „Nie, to niedorzeczne. Muszę wziąć się w garść” - powtarzała sobie, gdy stała już pod portretem Grubej Damy. Wolała iść sama, na wszelki wypadek, gdyby jednak postanowiła wiać, gdzie pieprz rośnie na widok Malfoya i jego paczki. Im mniej świadków, tym lepiej. Po drodze na lekcje zielarstwa rozglądała się dookoła, szukając wzrokiem wysokiego blondyna, od którego w razie czego miałaby uciekać. Nigdzie go nie było, bezpiecznie dotarła do szklarni.
Na lekcji z Puchonami czuła się zdecydowanie bardziej komfortowo, niż na szkolnym korytarzu. Żadnego zagrożenia, po pięciu minutach przestała nawet zaglądać nerwowo pod stanowiska innych uczniów, żeby sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś tam nie ukrywa się Ślizgon.
-Hermiona, co z tobą?! - zapytał nerwowo Harry, gdy ta po raz kolejny oglądała się za siebie.
-N-nic, wydawało mi się, że gdzieś tam poszedł pająk.
Na twarzy Rona automatycznie pojawiło się przerażenie – pobladł i wykrzywił usta w niemym krzyku. Z konewki, którą trzymał w ręku, zaczęła sączyć się woda, oblewając mu szatę.
-Powiedziała WYDAWAŁO MI SIĘ, Ron. Przestań robić te swoje miny. Poza tym myślałem, że po odwiedzinach w Zakazanym Lesie takie pająki, jak te tutaj nie mogą cię przerazić. - podgadywał go bliznowaty. Rudy nic mu już nie odpowiedział, tylko, wciąż jeszcze blady, wrócił do podlewania przesadzonych przez Pottera roślin.
Lekcja skończyła się nadzwyczaj szybko, zdecydowanie za szybko jak dla Hermiony. Po raz kolejny musiała zmierzyć się z przejściem przez korytarz i dotarciem do wieży Gryffindoru. Tym razem jednak nie obyło się bez konfrontacji z Draco, który w tym samym czasie wracał z treningu quiddicha. W jednym ręku dzierżąc swoją miotłę, a w drugiej rękawice, szedł dumnie przez dziedziniec i zaczepiał pierwszoklasistów, którzy właśnie przechodzili obok. Nigdy w życiu Hermiona nie powiedziałaby, że człowiek może mieć dwie, tak różne od siebie twarze. Z jednej strony był chłopak, którego właśnie obserwowała – pewny siebie, wszędzie szukający obiektu, nad którym mógłby poznęcać się psychicznie, otoczony grupą kumpli i... och tak, w towarzystwie jakiejś dziewczyny uwieszonej na jego ramieniu. Z drugiej strony widziała oczami wyobraźni faceta, z którym rozmawiała dzień wcześniej – samotnego, pogubionego we własnym życiu, nieszczęśliwego mężczyznę, który miał tak wiele odwagi, że przyznał jej się do tego, o czym nie mówił nikomu. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeżeli wczoraj mówił poważnie, to ryzykował, że Gryfonka może zechcieć zemścić się na nim, mówiąc o wszystkim znajomym. Albo nawet i całej szkole.
Gdy był już blisko, nadeszła decydująca chwila. Prawda, czy fałsz? Poćwiartować go, czy nie poćwiartować?
Ze strachu wsunęła się między Harry'ego i Rona, szukając ewentualnej drogi ucieczki.
-Ej, Weasley, czy ta wielka mokra plama na twojej szacie, to nie jest amortencja? Bo chyba zaczynam czuć do ciebie pociąg, przystojniaku! - zakpił Ślizgon, a reszta drużyny ryknęła głośnym śmiechem. I już miał ich zostawić, przejść obok, gdy dostrzegł, że za Ronem stoi Hermiona. Zawahał się przez chwilę niepewny, czy dziewczyna milczała w kwestii jego wczorajszego wyznania. W końcu na jego twarzy rozkwitł szyderczy uśmiech.
-Nie martw się, Granger. Nie odbiję ci chłopaka. - Kolejna salwa śmiechu wśród Ślizgonów zapewniła dowcipnisia, że nikt niczego nie zauważył. -Przynajmniej na razie. - dodał, zawadiacko puszczając jej oczko i odszedł, a za nim chichocząca drużyna.
-Nienawidzę go - powiedziała sucho, starając się, by zabrzmiało to możliwie gorzko. Serce wciąż waliło jej jak oszalałe. Przez cały czas, gdy patrzył na nią, bała się, że za moment usłyszy jakiś komentarz dotyczący wypadków poprzedniego dnia. Gdy odszedł, poczuła jak wielki kamień odciąża właśnie jej żołądek. „Więc najwidoczniej to wszystko prawda.” - pomyślała z chwilowym przypływem ulgi.
-Dupek - usłyszała od Rona, gdy skierowali się w stronę wieży Gryffindoru.
Chciałabym.” - przeszło jej przez głowę, ale nic już nie mówiła.
Jej niepokój znacznie zmalał, choć wciąż istniał cień szansy, że za chwilę usłyszy komentarz dotyczący incydentu w lochach. Mimo to nie oglądała się już za siebie, nie wypatrywała możliwych dróg ucieczki w razie nagłego spotkania ze Ślizgonami. Znów zaczęła śmiać się z żartów Harry'ego, które, podobnie jak dowcip Malfoya, skupiały się na mokrej plamie w okolicy uda rudzielca. Gdy doszli do portretu Grubej Damy, Hermiona machnęła różdżką i osuszyła spodnie Weasleya.
-Koniec żartów, idźcie się spakować. - rozkazała im surowo jak starsza siostra i sama ruszyła do swojego dormitorium.
-Czy tobie też wydaje się, że od kiedy spotkaliśmy tą grupę Ślizgonów, Hermiona przestała odwracać się za siebie? - zapytał Harry, gdy wspinali się po schodach.
-A zauważyłeś, że kiedy odwraca się za siebie, jej włosy tak ślicznie obijają słoneczne refleksy? - odpowiedział pytaniem na pytanie rozkojarzony Ron.
-Jesteś niemożliwy - usłyszał w odpowiedzi i oberwał po głowie podręcznikiem do zaklęć.
Wszystko w porządku. Nic nie powiedział. To nie był jeden z jego szczeniackich wygłupów, on naprawdę nie jest takim człowiekiem, jakiego udaje przed całym światem. Hermiona, ty idiotko. To jest Malfoy! On cię zwodzi, przecież nie ma żadnych uczuć. Ale to jego spojrzenie, nie ono przecież nie było udawane. - Dziewczyna nie była w stanie zebrać myśli. Od dziesięciu minut nie miała pojęcia co dzieje się na zajęciach z zaklęć, nie zareagowała na szturchnięcie Harry'ego, nie podniosła też ręki, gdy padło pytanie dotyczące maksymalnej długości czasu trwania zaklęcia kameleona.
-Coś się wydarzyło. - szepnął Ron konspiracyjnie obserwując zamyślenie przyjaciółki.
-Owszem. Trzeba ją o to zapytać - odpowiedział zaniepokojony Harry.
-I tak ci nie odpowie.
-Zobaczymy.
-Panowie, czy jest coś tak pilnego, że musicie to omawiać akurat teraz? - spytał lekko oburzony profesor Flitwick.
Chłopcy pokręcili głowami przecząco i opuścili je na znak, że jest im przykro.
I tak ją zapytam.” - nabazgrał Harry na świstku, który znalazł między kartkami podręcznika i podał Ronowi. Ten tylko wzruszył ramionami i znów skierował wzrok na Hermionę, którą z transu wybudził dopiero dźwięk dzwonka na przerwę. Dziewczyna pospiesznie spakowała swoje książki i niemalże wybiegła z sali. Dokąd tak jej się spieszyło?
Dwójka przyjaciół wróciła do swojego dormitorium po książki na kolejne zajęcia.
-Ugh, widzisz to co ja? - rzucił kwaśno Ron, oglądając swój plan zajęć.
-Ciężkie życie ucznia Hogwartu - odpowiedział Harry i złapał za podręczniki do wróżbiarstwa i eliksirów.
O ile wróżbiarstwo minęło dość szybko i w znośnej atmosferze, o tyle eliksiry zapowiadały się naprawdę fatalnie.
Zajęcia ze Ślizgonami nigdy nie należały do najprzyjemniejszych, ale Hermiona przeczuwała, że ta godzina będzie dla niej wyjątkowo trudną do zniesienia. Intuicja zawiodła ją jednak tylko w pewnym stopniu, bowiem sama lekcja była znośna, w przeciwieństwie do...
Stali właśnie w lochach tuż pod drzwiami sali, ignorując wszelkie docinki Ślizgonów, gdy zza drzwi wysunął się Snape.
-Malfoy i Granger, do środka - powiedział chłodno. - Reszta czeka. - Gryfonkę dosłownie zmroziło. O co mogło chodzić? Przecież tym razem nawet się nie odezwała.
Profesor milczał przed dłuższą chwilę, jakby próbował ułożyć swoją wypowiedź, zanim jakiekolwiek słowo padnie z jego ust.
-Słyszałem was wczoraj podczas szlabanu. - odezwał się wreszcie.
Dwójka uczniów spojrzała na siebie zaszokowana. Słyszał? Słyszał, jak Draco wyznaje Hermionie to, o czym nikt nie mógł wiedzieć? Faktycznie, wszedł chwilę po tym, jak chłopak wyrzucił z siebie to wszystko. W dodatku dopiero w tamtym momencie Malfoy przypomniał sobie, że wrócił do swojego dormitorium dwadzieścia minut przed dziesiątą. Snape był zbyt zasadniczy, by wypuścić ich przed czasem od tak sobie, prędzej zapomniałby, że są tam zamknięci i otworzyłby drzwi nazajutrz rano, wchodząc na pierwszą lekcję. Mimo to przez chwilę jeszcze oboje mieli nadzieję, że usłyszą zaraz „Żartowałem! Ale odbieram dziesięć punktów Gryffindorowi za naiwność Granger.” W sali jednak nadal panowała cisza.
Ślizgon już otwierał usta by spróbować to jakoś wytłumaczyć, ale nietoperz nie pozwolił mu wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
-Nie winię cię, Draco - powiedział tym samym, oziębłym tonem, co wcześniej. - Wiem, że to przez Granger, słyszałem. Ale skoro nawet podczas szlabanu musicie na siebie warczeć, to chyba nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wydłużyć wam go jeszcze o tydzień, z nadzieją, że w końcu przestaniecie skakać sobie do gardeł.
Nie zdążyli otrząsnąć się z pierwszego szoku, gdy Snape wpędził ich w kolejny.
Warczeć na siebie? Hermiona analizowała sytuację z poprzedniego dnia. Faktycznie, krzyknęła, by się do niej nie zbliżał. A gdy kilka minut później Snape pojawił się w drzwiach, stali naprzeciw siebie tak, jakby zaraz mieli zacząć kolejny pojedynek.
Spojrzała na Dracona. Miała wrażenie, że ten zaraz zemdleje pod natłokiem słów nauczyciela, tym samym przekonała się również, że to, co wydarzyło się na szlabanie, było na serio. Gdyby to był głupi żart, Malfoy wyglądałby na znudzonego, ewentualnie zdenerwowanego tym, że Severus psuje mu zabawę.
-Nie słyszę pretensji, dziwne. Myślałem, że wydłużę wam tę nagrodę jeszcze o tydzień, ewentualnie miesiąc, gdybyście mnie bardzo zdenerwowali, ale skoro milczycie, jak na uczniów przystało, to zawołajcie resztą uczniów i zaczynamy zajęcia. - Hermiona już ruszyła ku drzwiom, gdy ponownie usłyszała zimny głos nauczyciela. - Granger, odejmuję Gryffindorowi pięć punktów za twoje wczorajsze zachowanie.
Gryfonka omal nie uśmiechnęła się, słysząc te słowa. Mało brakowało, a wszystko by się wydało, a wtedy, kto wie jak wszystko by się potoczyło? Snape przecież nienawidził całego Gryffindoru i zdecydowanie można by go nazwać przodownikiem wrogości między jego domem i domem lwa. Dlaczego więc tak mu zależało, żeby Hermiona i Draco przestali ze sobą walczyć?
Szlaban rozpoczęli w milczeniu.
Żadne z nich nie wiedziało, czy odzywanie się w obecnej sytuacji jest właściwe i... bezpieczne. Po lekcji eliksirów zdawali sobie sprawę, że Snape może przysłuchiwać się ich poczynaniom, żeby sprawdzić, jak idą im wzajemne stosunki. A szłyby na pewno o wiele lepiej, gdyby nie wisiała nad nimi groźba ujawnienia.
Ponadto każde z nich, gdzieś w środku, prowadziło ze sobą zaciętą walkę.
Draco, wycierając ławki podobnie jak poprzedniego dnia, zastanawiał się, czy ostatecznie Gryfonka uwierzyła w jego słowa. Nie wiedział też, czy gniewa się na niego za to, że to właściwie przez niego szlaban został przedłużony, a ona straciła pięć punktów dla swojego domu.
Hermiona próbowała pozbierać myśli, które rozsypały się w niej zaraz po przekroczeniu progu sali. Z jednej strony pragnęła jak najprędzej poznać tego Dracona, który mógł okazać się wspaniałym, wartym uwagi chłopakiem. Z drugiej strony jednak nadal pozostawało w niej ziarnko niepewności i bała się, że każdy jej ruch, każda inicjatywa poprowadzenia tej „nowej” znajomości, może być dla niej opłakana w skutkach w przyszłości.
Milczeli więc oboje zajmując się swoimi obowiązkami, doprowadzając salę do błysku po raz kolejny. Tym razem zajęło im to o wiele krócej – po godzinie sala osiągała stan nieskazitelnej czystości.
Hermiona od dziesięciu minut siedziała na ławce, przyglądając się blondynowi. Draco skończył zmywać podłogę, po czym opadł na krzesło obok niej.
-Mam dziwne wrażenie, że Snape przedłużył nam ten szlaban tylko dlatego, że nie ma kto mu wypucować sali - powiedział cicho.
Dziewczynie ciężko było się nie uśmiechnąć, ale wciąż milczała. Jeszcze dwa dni temu wyśmiałaby każdego, kto powiedziałby, że Malfoy potrafi być zabawny. Ale wszystko się zmieniło, ten dawny Malfoy istniał dla każdego oprócz niej.
Milczeli tak dłuższą chwilę.
-Wciąż nie chcesz mnie znać, prawda? - zapytał sucho.
Starał się, by jego głos nie zdradzał żadnych emocji grających w jego wnętrzu. Nie chciał, by decydowała pod wpływem współczucia czy innych uczuć. Chciał wiedzieć, jak ona widzi całą tę sytuację swoim rozumem.
-Wciąż nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest takie proste? To tak, jakby nagle dowiedzieć się od rodziców, że cię adoptowali.
Chłopak zachichotał.
-Naprawdę porównujesz te dwie sytuacje?
-Chodzi o moment – chrząknęła – gdy po wielu latach swojego życia, dowiadujesz się, że pewna oczywistość była kłamstwem. Cały twój światopogląd zostaje złamany.
Wiedział o co jej chodzi. Cały czas była przekonana, że wie o nim wszystko, że doskonale zna jego charakter – podły, arogancki, zarozumiały egoista, cyniczny, irytujący, przepełniony nienawiścią dupek. I nagle okazuje się, że ten Malfoy, którego zna, to tylko kukiełka, za której sznurki pociąga zupełnie inny chłopak.
-Więc mi wierzysz? - spytał po chwili analizy jej słów.
Patrzyli sobie głęboko w oczy, żadne z nich nawet nie mrugnęło, gdy ona odpowiedziała.
-Wierzę.
Znowu zapadła cisza, jednak nie na długo.
-Ale wciąż nie rozumiem dlaczego to robiłeś. Czy nie było innej drogi? Czy musiałeś wdać się w takiego...
-Nie miałem wyjścia. - przerwał jej, bojąc się, że usłyszy o sobie coś, co wyprowadzi go z równowagi. - Mój ojciec nigdy w życiu nie zaakceptowałby mnie w moim prawdziwym wydaniu, ani tym bardziej nie pozwoliłby mi na związek z dziewczyną nieczystej krwi. Podobnie jak cały dom Ślizgonów nie zaakceptowałby mojej przyjaźni z Gryfonką. Wszystko jest na straconej pozycji od samego początku.
-Mogłeś mi o wszystkim powiedzieć, a potem... cóż, potem, być może, ukrywalibyśmy naszą przyjaźń przed całym światem. - W zasadzie nie mogła uwierzyć, że właśnie wypowiedziała te słowa. To było takie dziwne – rozmowa, w której żadnych słów nie hamowało się w połowie zdania. Każdy wyraz przepływał wprost z ich myśli w rozmowę, każda myśl stawała się wypowiedzią, a wypowiedź wyznaniem.
-Chciałem. To znaczy nie na początku. Wtedy chyba byłem zbyt głupim szczeniakiem, żeby to zrozumieć. A później zabrnąłem w to tak daleko, że nie miałem bladego pojęcia, jakie słowa mogłyby cokolwiek zmienić. Sytuacja wydawała się być zupełnie beznadziejną, rozumiesz, nienawidzisz mnie i to ta przeszkoda, przez którą bałem się przejść
-Nienawidziłam. - poprawiła go beznamiętnym tonem, jakby to było oczywiste. Ślizgon spojrzał na nią zdziwiony, ale nic nie powiedział na ten temat, tylko kontynuował.
-Wiedziałem, że uznasz to za jakiś głupi dowcip. Takim jak ja nie można ufać, bo jesteśmy przecież zdolni do wszystkiego. Bawimy się ludzkimi uczuciami nie zważając na nic, ani tym bardziej na nikogo. - Mówił z goryczą.
-Draco... - próbowała mu przerwać.
-Przestań, przecież wiem jak jest. To ja jestem ze Ślizgonów, ja mam z nimi styczność niemalże przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Po tym co przeszłaś... nie możesz mi zaufać. To byłoby niezgodne z racjonalnym rozumowaniem, a przecież ty...
-Zaufałam ci. Ale jest to ograniczone zaufanie. Wystarczy jeden twój fałszywy ruch, a... - zawahała się, nie wiedząc co właściwie mogłaby zrobić, gdyby okazało się, że to wszystko jest kłamstwem.
-A zamienisz moje życie w piekło. Wiem o tym od początku, Granger. Wiem do czego jesteś zdolna.
Zamilkli oboje. Ona analizowała wszystkie jego słowa, odsiewała je pojedynczo doszukując się kpiny albo szyderstwa. Może sygnału, że wszystko jest po staremu? On po prostu czekał. Nie chciał wylewać na nią kolejnego potoku słów, w którym nie potrafiłaby się odnaleźć. Minęło dobre dwadzieścia minut, zanim ponownie się odezwała. Szlaban zbliżał się ku końcowi, a ona nie znała odpowiedzi na jedno, najważniejsze pytanie.
-Czego ode mnie oczekujesz, mówiąc mi o tym wszystkim? - spytała wprost.
Malfoy zamyślił się ponownie. Rozważał co ma jej odpowiedzieć. Sam wielokrotnie zadawał sobie to samo pytanie, co chciał osiągnąć przez to, że ona dowiedziała się całej prawdy?
-Nie wiem. -odpowiedział zgodnie z prawdą. Ona jednak wciąż patrzyła mu prosto w oczy, wyczekując sensownego wyjaśnienia całej tej sytuacji.
-Daj mi się poznać tak, żebym przestał cię... - nie dokończył, bo Hermiona zatrzymała jego słowa jednym gestem. Nie chciała by znowu to powtarzał, to przecież nie mogła być miłość.
-Zgoda. Od dziś nie ma między nami przemilczanych słów i ukrytych prawd.



======

Nie wiem jak będzie w najbliższym czasie z moim czasem (lluudzie, jak to brzmi...) - pieniądze same się nie zarobią, mieszkanie samo się nie opłaci, powieść sama się nie napisze. Wszystko na raz, gdy ja mogłabym poprowadzić akurat tę historię do końca w ciągu kilku dni. Postaram się dopisać ciąg dalszy jak najszybciej, póki nie straciłam weny i dopóki pamiętam co po kolei ma się wydarzyć. Aczkolwiek nie wiem, czy zamieszczenie tutaj całej historii w ciągu dwóch tygodni byłoby rozsądnym pomysłem ;-)


4 komentarze:

  1. Uprzejmie informuję, iż zostałaś przyjęta do Stowarzyszenia DHL :) Zapraszam do polubienia naszego fanpage'a na facebooku: https://www.facebook.com/StowarzyszenieDHL
    A także do częstego odwiedzania Stowarzyszenia :)
    Pozdrawiam, Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak poważnie, poważnie... ,,To tak jak dowiedzieć się od rodziców, że cię adoptowali" , a ten chichocze :D
    Wyobrażam to sobie w ,,realu"
    RODZICE: Draco, jesteś adpotowany. (Nagle wpadło mi do głowy - ,,Draco, I'm your father" )
    DRACO: HIHIHIHIHIHHEHEHHEHOHOHOHHYHYHYHAHAHHA! MUWHAHAHHAHA!
    :D
    Dobra, teraz na serio poważnie.
    Najbardziej podobał mi się koniec.
    ,,Od dziś nie ma między nami przemilczanych słów i ukrytych prawd." SOŁ, jeśli nie ma między nimi ukrytych prawd (UKRYTA PRAWDA, NA NA NA NA NA) , to są ODKRYTE prawdy! :D A jeśli są odkryte, to znaczy, że są GOŁE! A to jest opowiadanie dla młodzieży dziewczyno, opamiętaj się trochę!

    Nie wiem, co mi odwala. :) Przeczytałam ostatnio http://mury-glupoty.blogspot.com/ i non-stop się śmieję i coś mi się kojarzy :D.

    Ach jo.

    albo

    ,,Wtedy byłem zbyt głupim szczeniakiem" (a teraz też jestem głupi, ale trochę podrosłem XD)

    Ojeju.
    Ale jakby co, to nie wyśmiewam Twojego opowiadania! :) Bardzo je lubię! ;) Po prostu teraz każde zdanie jest dla mnie takie... sama wiesz :D

    ,,Czy odzywanie się jest bezpieczne" CICHO! NIE ODZYWAJ SIĘ! TO NIEBEZPIECZNE!!!

    Jeny.
    Co ja robię ze swoim życiem?

    PODSUMOWUJĄC.

    Jest na serio bardzo fajnie! Przyjemnie się czyta i w ogóle. Mam nadzieję, że nie zraziłam cię moim monologiem :)

    Pozdrówki .
    Nadya.

    http://hermionadracoocaleni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie zraziłam, pierwszy raz w życiu śmieję się z tego, co mi ktoś napisał w komentarzu XD Świeże spojrzenie na mój tekst xD
      Cieszę się, że moje opowiadanie Ci się podoba, mam już co prawda kolejne dwa rozdziały, ale teraz chyba sprawdzę milion razy, czy nie ma w nim niczego śmiesznego, zanim postanowię je opublikować XD
      Btw A myślałam, że to ja piszę długie komentarze XD

      Usuń