niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział I Poznaj moją drugą twarz.

     Witam Cię serdecznie na moim blogu. 
Z tego miejsca chciałabym podziękować Ci, że zdecydowałeś/aś się rozpocząć czytanie mojego opowiadania. Jest mi z tego powodu naprawdę bardzo miło.
Mam nadzieję, że dotrwasz do końca.
Będę również wdzięczna za kilka słów opinii, kiedy już skończysz, ale oczywiście nie jest to wymagane. 

Pragnę Cię poinformować, że ostatni rozdział drugiej części opowiadania dostępny jest jedynie po napisaniu do mnie maila (więcej infomacji tutaj). Możesz to zrobić już teraz, jeśli chcesz, ale wolałabym, abyś przeczytał/a najpierw kilka kolejnych rozdziałów i upewnił/a się, że chcesz to opowiadanie skończyć. 

Życzę Ci miłej lektury! 


      Przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne, które dopiero teraz jestem w stanie zauważyć, ale niestety dokonywanie korekty na blogspocie bywa naprawdę uciążliwe (poprawisz jedno słowo, skopie się dziesięć ustawień dotyczących czcionki), więc na razie zdecydowałam się tego zaniechać. 


     Może to szalone, ale nie pamiętam kiedy to wszystko się zaczęło. Zakochać się w wieku jedenastu lat to przecież niemożliwe. Dopiero teraz, po tym nieszczęsnym szlabanie zacząłem zastanawiać się nad początkiem. Dopiero teraz mam odwagę, by przyznać się do tego przed samym sobą. I ciągle mam wrażenie, że to właśnie na ceremonii przydziału ta historia miała swój początek. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby wiedzieć, że ona jest kimś wyjątkowym. Stała tam razem z nami, uśmiechnięta od ucha do ucha. Widać było, że się denerwuje, a mimo to uśmiech nie schodził z jej twarzy. Długie, kręcone włosy zakrywały niemalże całą jej twarz. Jak się nazywasz dziewczyno, no jak? - Pytałem sam siebie, zapatrzony w nią jak idiota.

Kiedy została wyczytana, modliłem się w duchu, żeby trafiła do Slytherinu. Jednocześnie w głowie wciąż słyszałem jej imię. Hermiona. I nagle ten stary, wyświechtany kapelusz postanowił rozdzielić nas na zawsze. Gryffindor. W jednej sekundzie stała się moim śmiertelnym wrogiem i nic nie mogłem z tym zrobić.
-Draco! Słyszałeś?! Szlama trafiła do Gryffindoru! - usłyszałem za plecami drwiący śmiech Goyle'a.
-Szlama? Jaka szlama? - spytałem nieprzytomnie.
-No Granger! - przekrzywiwał wiwaty wciąż płynące od strony Gryfonów, które po chwili zaczęły zlewać mi się w jedno.
Szlama. Nie mogłem w to uwierzyć. To był po prostu absurd.
Uśmiechnąłem się pogardliwie, udając, że ta sytuacja mnie bawi. W środku czułem jednak pewien niepokój, zupełnie tak, jakbym wiedział, jak to się skończy.
Ja i ona, wrogowie na zawsze.
Gdy usiadłem przy stole Ślizgonów, obserwowałem ją, przybierając przy tym drwiącą minę. Wtedy jeszcze nic do niej nie czułem, nic z wyjątkiem dziwnego gniewu, że nie siedzi obok mnie. To nie był jej wybór, oczywiście, ale widząc jaka była szczęśliwa, gdy przydzielono ją do Gryfonów... Nie pozostawiła mi wyboru, musiałem ją znienawidzić.”

     „Nie potrafię pojąć, co tak właściwie się wydarzyło.
On mnie nienawidził, a ja nienawidziłam jego. Tak było od zawsze, od pierwszego dnia szkoły. Ja, królowa kujonów, brudna szlama Granger. On, głupi buc, arystokratyczny, źle wychowany, uprzedzony dupek Malfoy. I tak nagle mam myśleć o nim w zupełnie innych kategoriach? Nigdy w życiu, nie po tym, jak znęcał się nade mną przez cztery poprzednie lata. Wybaczyłabym mu, gdyby przeprosił mnie przed całą szkołą, leżąc plackiem w różowej szacie na błoniach Hogwartu. Ale nawet takie przedstawienie nie sprawiłoby, że zapomniałabym o wszystkim co powiedział na mój temat kiedykolwiek w życiu. Nie mówiąc już o przyjaźni, zaufaniu czy... no właśnie. Nie wiedziałam zupełnie co myśleć o jego słowach. To było po prostu chore. Czy ktoś rozlał amortencję w klasie eliksirów, którą sprzątaliśmy na szlabanie? A może nawdychał się eliksiru zapomnienia przed dwudziestą, zanim zaczęliśmy pracować?
Wszystko zdawało mi się bardziej prawdopodobne od tego, co powiedział. Albo wydawałoby mi się nieprawdopodobnym gdyby nie śniadanie w Wielkiej Sali trzy dni wcześniej.
Przyszliśmy tam we troje, czekając aż Harry, którego ledwo dobudziliśmy, dołączy do nas.
Rozglądałam się po sali wyczekując czarnej czupryny pomiędzy innymi głowami obecnych na sali uczniów. Nie wiem dlaczego skierowałam swój wzrok na niego. Siedział tam razem z innymi Ślizgonami, patrzył na mnie zupełnie wyłączony z rzeczywistości. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, opuścił wzrok speszony. To było dziwne. Draco Malfoy ucieka wzrokiem od brudnej szlamy? Draco Malfoy patrzy na brudną szlamę NIEOBECNYM WZROKIEM? Nie wiem dlaczego, ale to wydało mi się wtedy okropnie śmieszne. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, było to, że Malfoy pewnie zakochał się w jakiejś panience i rozmyślał o niej nieświadomie patrząc w naszym kierunku. Ale później oprzytomniałam, słowa „Malfoy” i „zakochał się” zupełnie do siebie nie pasowały. On przecież nie miał serca, miał tylko kawałek kamienia ukrytego pod płucami.
A potem, gdy spojrzałam na niego po raz kolejny, patrzył na mnie już zupełnie inaczej. To znaczy tak jak zwykle, z pogardą. Jednak nie przestałam się śmiać, rozważając wszystkie możliwe powody, dla których scena sprzed chwili miała miejsce.
Od tamtej pory starałam się dostrzegać w nim jakieś ludzkie odruchy, które mogłyby świadczyć o tym, że (ku zaskoczeniu wszechświata) Draco też ma serce. On z kolei usilnie próbował udowodnić mi, że jest inaczej. Dopiekał mi jeszcze bardziej niż zwykle, niemalże na każdym kroku śmiał się z tego jak wyglądam. Było mi wszystko jedno, co mówił, ważne było, że zachowywał się jak desperat od tamtej chwili, tego ułamku sekundy, gdy patrzeliśmy sobie w oczy. A ja nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić.”

     Na szlaban trafili przez niego.
Za chwilę miały zacząć się eliksiry, o których Hermiona zupełnie zapomniała przez Rona. Rudzielec nie chciał wypuścić jej z dormitorium, prosząc o pomoc przy wypracowaniu z transmutacji. Kiedy w końcu poddała się i obiecała, że wieczorem usiądzie z nim do tego, wylecieli z wieży Gryffindoru w panice, że spóźnią się na zajęcia do Snape'a.
-Ron, zamorduję Cię! - wrzeszczała wybiegając zza kolejnego zakrętu.
-Zobaczymy czy zdążysz przed Severusem - usłyszała w odpowiedzi, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
Schody, schody, zakręt, znowu schody. Lochy, już prawie. I nagle to, czy zdążą na lekcję stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Przy pokoju wspólnym Slytherinu, na środku drogi stał Malfoy ze swoją świtą. Zmierzył wzrokiem Hermionę i jej przyjaciela.
-Widzę, że gołąbki jak zawsze razem? - zapytał z chytrym uśmiechem. - A właściwie to gołąbka i wiewiór.
Ślizgoni zarechotali zgodnie za jego plecami.
-Zejdź mi z drogi, śmieciu. - Ron zdawał się być wyprowadzony z równowagi samym widokiem blondyna.
Później wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Draco domagał się przeprosin za nazwanie go śmieciem. Ron twardo stanął przy swoim. Ślizgon wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie, które odbiła Hermiona. Zaczęli walczyć, pomimo usilnych próśb Rona, żeby dziewczyna dała już spokój i go zignorowała. Rzadko zdarzało mu się oglądać, jak jego przyjaciółka z pełną premedytacją łamie regulamin.
I wtedy do akcji wkroczył Snape, który jednym ruchem różdżki rozbroił oboje uczniów i poprosił ich spokojnym głosem, żeby weszli do jego gabinetu. W tej sytuacji lepiej byłoby, żeby wrzeszczał na nich jak opętany, opanowanie bowiem zwykle znaczyło u niego tyle, iż ma już w planach genialną karę. Weszli za nietoperzem, ciskając w siebie gniewnymi spojrzeniami.
Profesor popatrzył na nich przenosząc leniwie wzrok z Malfoya na Granger i kręcąc przy tym głową z dezaprobatą.
-Gratuluję wam obojgu - powiedział typowym dla niego, zimnym jak sopel lodu głosem.
Zwiesili głowy w milczeniu. Żadne z nich nie miało odwagi powiedzieć ani słowa. Była zdziwiona, że Ślizgon nie wyskoczył z jednym z tych swoich legendarnych „To ona zaczęła!”, o których słyszała od innych Gryfonów. Ponoć to zawsze ratowało mu skórę u Snape'a. Czyżby Malfoy w końcu dorósł?
-Gratuluję wam, nie podziękujecie mi? - spytał zirytowany nietoperz.
-Czego nam pan gratuluje? - zapytał w końcu zniecierpliwiony blondyn.
-Myślałem, że nie zapytasz. - Snape prawie się uśmiechnął. - Wygraliście tygodniowy pobyt dla dwóch osób w godzinach dziewiętnasta – dwudziesta druga w sali obok. Będziecie sprzątać ją codziennie na błysk. Nie chciałbym być w waszej skórze, jeśli znalazłbym chociaż jedno drobne zabrudzenie. A teraz wynocha na lekcje - zakończył jeszcze chłodniej i wyszedł razem z nimi z gabinetu.
-Wspaniale Malfoy, zawsze marzyłam o tym, żeby spędzać z tobą wieczory w ciemnym lochu - mruknęła Hermiona z goryczą, gdy znaleźli się w klasie.
-Nawzajem, Granger.
-Czy chcecie, żebym przedłużył waszą nagrodę o tydzień? - warknął Snape zza biurka.
Ron spojrzał pytająco na przyjaciółkę, która tylko machnęła ręką, dając mu do zrozumienia, żeby nie pytał.

Tym właśnie sposobem pięć po siódmej Draco i Hermiona znaleźli się w jednej sali, zamknięci na klucz. Nie patrzyli na siebie. Ona ścierała kurze z flakoników stojących na kamiennych wnękach, on mył ławki. Odwróceni plecami do siebie udawali, że w sali nie ma nikogo poza ich własną osobą.
Czas dłużył się w nieskończoność, Hermiona nie mogła wyobrazić sobie, co będzie robić codziennie w tej samej sali, jeśli już pierwszego dnia wytrze wszystkie zalegające na półkach kurze. Przed jej oczami stanął obraz jej samej, obrażonej śmiertelnie na Ślizgona, który usiądzie gdzieś pod ścianą i będzie bawił się swoją różdżką, rzucając w nią uroki z nudów.
Pokręciła głową z niedowierzaniem, zastanawiając się, skąd w jej głowie pojawił się tak głupi pomysł.
Po dwóch godzinach klasa dosłownie błyszczała. Wszystko zmiecione i wytarte, podłoga nie lepiła się już od rozlanych na niej eliksirów, a regały lśniły czystością. Nadszedł czas, którego najbardziej się obawiała, chwili, w której nie będą mieli czego ze sobą zrobić. Bała się, że chłopak zaraz rzuci się jej do gardła za to, że pozwoliła sobie stanąć z nim do walki, on jednak usiadł na stoliku, założył nogi na krzesło i siedział z opuszczoną głową. Gryfonka zaś postanowiła sprawdzić, czy aby na pewno dokładnie wytarła wszystkie półki, tak na wszelki wypadek, gdyby groźba Snape'a była prawdziwa.
Usłyszała jego kroki za swoimi plecami.
-Nie podchodź do mnie - ostrzegła go trzęsącym się głosem.
Zrobił kolejne dwa kroki w przód.
-Nie podchodź, powiedziałam. - Tym razem postarała się, by jej głos brzmiał pewniej.
Jeszcze dwa kroki. Odwróciła się wściekła i przerażona jednocześnie, nie wiedząc jak się bronić. Jej różdżkę skonfiskował profesor, zanim weszli do sali. Teraz była bezbronna.
Ale gdy spojrzała mu w oczy, przestała się bać. To było to samo spojrzenie, które widziała podczas śniadania tamtego dnia. Z bliska jego twarz wyglądała jednak zupełnie inaczej – jego oczy błyszczały w blasku świec, usta zaciśnięte były w nerwowym skurczu, a brwi unosiły się delikatnie.
-Żadne słowo, które wypowiedziałem kiedykolwiek w Twoim kierunku nie miało dla mnie znaczenia. To wszystko to nieprawda.
To było bez sensu. Hermiona zastanawiała się, czy to możliwe, żeby napój wielosokowy działał ponad trzy godziny. Nie słyszała o tym. Czy pił go, gdy była odwrócona do niego plecami? Przecież to nie mógł być Malfoy, ta twarz zupełnie go nie przypominała, ani tym bardziej słowa, które wypowiedział.
-Kim jesteś? - zapytała zduszonym szeptem.
Chłopak zdziwił się na to pytanie, ale po chwili zrozumiał.
-Jasne, nie wierzysz mi. Dlaczego miałabyś uwierzyć w taki głupi tekst - powiedział z goryczą odwracając od niej wzrok. -Wredny Ślizgon przepełniony nienawiścią do świata. - Miała wrażenie, że jego usta zacisnęły się jeszcze mocniej, ponieważ zbielały mu wargi.
To było dziwne.
-No tak, ja pewnie śpię - powiedziała sama do siebie i zaśmiała się wesoło, przechodząc obok niego. -Malfoy, cieszę się, że kiedy się obudzę, okaże się, że nie muszę spędzać kolejnego tygodnia w lochach w Twoim towarzystwie. - Ona tak to właśnie zrozumiała, była przekonana, że śpi. Czyż mało razy miała tak realistyczne sny, że budząc się nie mogła pojąć co się dzieje wokół niej? Przestała dziwić się temu, co mówił jej odwieczny wróg. A on postanowił nie rezygnować, musiał powiedzieć im o wszystkim.
-Próbowałem cię nienawidzić przez te wszystkie lata. Byłaś Gryfonką, w dodatku pochodzisz z mugolskiej rodziny. Powinienem cię nienawidzić. Rozumiesz? Powinienem! - powiedział zakładając sobie ręce na głowę i kuląc się pod naciskiem słów, które sam wypowiadał. - Ale nie potrafiłem. Nigdy mi się nie udało, Granger - powiedział cicho, opierając się o ścianę.
Hermiona podniosła się z krzesła i podeszła do niego.
-A ja uważam, że świetnie ci wychodziło. Nazywanie mnie brudną szlamą to już jakieś osiągnięcie. Wyśmiewanie mnie prosto w twarz też nie było gorsze.
-Już ci mówiłem, żadne słowo, które wypowiedziałem, nie miało znaczenia. Każda obelga była bezsensowną przykrywką dla tego, co naprawdę czułem. Jako Ślizgon nie mogłem kochać Gryfonki. Ale nie mógłbym też znieść, gdybyś w ogóle nie zauważała mnie na korytarzu. Więc wolałem, żebyś mnie nienawidziła, bo negatywne uczucie jest zawsze lepsze od żadnego. Rozumiesz, Granger?
-Rozumiem, mam ostatnio wyjątkowo głupie sny. Czy ty przypadkiem przed chwilą nie powiedziałeś, że...
-Owszem. Powiedziałem.
-Dlaczego? - wiedziała, że kiedy się obudzi, minie długi czas, zanim będzie potrafiła spojrzeć na niego tak jak dawniej. Mimo wszystko ciągnęła tą rozmowę dalej z nadzieją, że wydarzy się coś niezwykłego. - Dlaczego wolałeś mnie nienawidzić, niż po prostu przyznać się do tego, co czujesz?
-Bo... - zająknął się, wiedząc jak idiotycznie zabrzmi kolejne zdanie. Musiał je jednak wypowiedzieć. -Bo kocham cię miłością tak zakazaną, że świat nie zniósłby jej ujawnienia.
Po tych słowach na chwilę zrobiło mu się lżej.
Gryfonka zbliżyła się do niego na odległość dwóch kroków. Nie zaśmiała się, patrzyła mu prosto w oczy, a w jej głowie kotłowało się milion myśli. Dziwny sen, naprawdę dziwny.
Malfoy zrobił długi krok w jej stronę. Dzieliło ich od siebie kilkadziesiąt centymetrów. A potem, widząc, że ona nie reaguje, zrobił jeszcze jeden krok i stał już tuż przy niej.
Poczuła jak jego platynowe włosy łaskoczą ją w czoło, kiedy się nad nią pochylał. Jedną dłonią przytrzymywał delikatnie jej podbródek, a palcem drugiej gładził jej szyję. W końcu ich wargi złączyły się w krótkim pocałunku, który wszystko rozpoczął.
-To... to nie był sen - stwierdziła przerażona, cofając się o kilka kroków i próbując wymacać dłońmi coś stabilnego, czego mogłaby się złapać. Dała się podejść jak ostatnia kretynka! Czekała tylko, aż na jego twarzy pojawi się za chwilę uśmiech tryumfu.
Ale on się nie uśmiechał. Stał z ponurym wyrazem twarzy w tym samym miejscu, gdzie wcześniej.
-Czasami prawda nie mieści nam się w granicach pojmowania - powiedział ponuro. - A ty najwidoczniej nie byłaś w stanie pojąć, że nie potrafię bez ciebie żyć.
-Ale Malfoy! - krzyknęła, nie mogąc opanować zdenerwowania.
Nagle drzwi się otworzyły, Snape rzucił na ławkę ich różdżki i wyszedł bez słowa.
-Proszę cię tylko o jedno - powiedziała cicho, gdy kroki nietoperza ucichły w głębi korytarza. -Nikt nie może dowiedzieć się o tym, co stało się przed chwilą.
-Już ci mówiłem, że to nie ma racji bytu, więc nikt, nigdy się o tym nie dowie. Możesz być spokojna - zapewnił ją.
Chwilę później jej już nie było, a on został sam w ciemnej sali. Osunął się na podłogę pomiędzy komodą a półką z ziołami. Myślał, że gdy ona dowie się o wszystkim, będzie łatwiej. Mylił się, było jeszcze trudniej. Ona wiedziała. To wszystko co zyskał. Nadal musiał jednak ukrywać prawdę przed resztą świata, w dodatku nie cierpiał już sam, a cierpienie nie rozdzieliło się na dwoje, przeciwnie, pomnożyło się obarczając oboje takim samym ciężarem, jaki niósł do tej pory w pojedynkę. Cholera jasna.

Nienawidziła tego uczucia tak bardzo, że miała ochotę utopić się w jeziorze. Jak mogła pomyśleć, że śni? Idiotka!
Wiatr wiał jak szalony, smagał jej twarz ostrym powietrzem, a włosy rozwiewał we wszystkie strony. Nie mogła uwierzyć, że ta chora sytuacja w ogóle ma miejsce. Dlaczego to wszystko dzieje się właśnie teraz?
Siedziała na pomoście i obserwowała jak niebo nad nią powoli ciemnieje. Chmury przeganiane przez wichurę przesuwały się szybko, odkrywając od czasu do czasu sierp księżyca, który zdążył wysunąć się wysoko na niebo.
On był jej wrogiem od zawsze. Od pierwszego dnia szkoły. Pamiętała doskonale jak cieszył się, że trafił do Slytherinu, podczas gdy ona została przydzielona do Gryffindoru. I to jak pierwszy raz nazwał ją szlamą. Ile łez wylała przez niego w ciągu pierwszych trzech lat w Hogwarcie? Każdy rok sprawiał, że nienawidziła go coraz bardziej za wszystkie wybryki, które utrudniały życie zarówno jej, jak i jej przyjaciołom. Każde słowo obrażające jej pochodzenie, wypowiadane z satysfakcją wypisaną na twarzy. Patrzył jej prosto w oczy, mówiąc jak bardzo nią gardzi. I nagle to wszystko ma przestać mieć jakiekolwiek znaczenie? Próbowała wyczuć w tym podstęp, typowy, ślizgoński podstęp. Ale nie nie potrafiła zapomnieć tych oczu, wyrazu jego twarzy. Czy był aż tak dobrym aktorem? Niemożliwe. Fakt, że to mogła być prawda, przygniótł ją jeszcze bardziej. Cholera jasna.

8 komentarzy:

  1. Hej! Ciekawie się zapowiada :) Trafiłam do Ciebie przez stowarzyszenie i nie żałuję! Jeśli chcesz, to możesz mnie informować o nowych wpisach, gdyż chyba nie ma tu opcji zaobserwowania.
    Serdecznie zapraszam Cię do mnie: http://hermionadracoocaleni.blogspot.com/

    Życzę dużo weny i pozdrawiam!
    Nadya.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowicie i jawnie się zapowiada. Idę czytać dalej :)
    * wyłącz sobie weryfikację obrazkową - to ułatwi nam komentowanie :>

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdzie się podziało wcześniejsze opowiadanie, byłam w trakcie czytania... :'(

    Blumelinda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie można otrzymać jako plik pdf, zgodnie z czerwoną informacją na górze ^^ Wystarczy mail do mnie i wysyłam ;D

      Usuń
    2. Hej, mogłabyś odezwać się do mnie na gg? Zaczęłam właśnie czytać "Poznaj moją drugą twarz" i mam już ochotę na to poprzednie :) Niestety nie potrafię znaleźć nigdzie Twojego maila, więc... :D 675328

      Usuń
    3. poprzednie opowiadanie* sorry, czasem zjadam słowa ;)

      Usuń
  4. Witam i o zdrowie pytam!:)
    Postanowiłam przejrzeć komentarze, jakie dostałam przy swoim pierwszym rozdziale i zobaczyłam Twój nick, który w dziwny sposób wydał mi się znajomy. Spojrzałam i, co mnie zdziwiło, okazało się, że Cię znam z Ocenialni. Mimo wszystko postanowiłam, że skoro tak genialna osóbka jak Ty pisze bloga, musi być on naprawdę dobry. Kiedy tylko skończę aktualne Dramione, za jakie się zabrałam (zostało mi jeszcze 20 rozdziałów), wpadnę do Ciebie i pochłonę Twoją historię. A tymczasem dodaję się do obserwatorów i mam nadzieję, że historia przypadnie mi do gustu (co jest pewne:)) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobre. Jedyne słowo, które w tym momencie przyszło mi do głowy (a czuję się w obowiązku skomentowania rozdziału) to po prostu słabe - DOBRE.
    Przepraszam.

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń