Witam Cię serdecznie na moim blogu.
Z tego miejsca chciałabym podziękować Ci, że zdecydowałeś/aś się rozpocząć czytanie mojego opowiadania. Jest mi z tego powodu naprawdę bardzo miło.
Mam nadzieję, że dotrwasz do końca.
Będę również wdzięczna za kilka słów opinii, kiedy już skończysz, ale oczywiście nie jest to wymagane.
Pragnę Cię poinformować, że ostatni rozdział drugiej części opowiadania dostępny jest jedynie po napisaniu do mnie maila (więcej infomacji tutaj). Możesz to zrobić już teraz, jeśli chcesz, ale wolałabym, abyś przeczytał/a najpierw kilka kolejnych rozdziałów i upewnił/a się, że chcesz to opowiadanie skończyć.
Życzę Ci miłej lektury!
„Może to szalone, ale nie pamiętam kiedy to wszystko się zaczęło. Zakochać się w wieku jedenastu lat to przecież niemożliwe. Dopiero teraz, po tym nieszczęsnym szlabanie zacząłem zastanawiać się nad początkiem. Dopiero teraz mam odwagę, by przyznać się do tego przed samym sobą. I ciągle mam wrażenie, że to właśnie na ceremonii przydziału ta historia miała swój początek. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby wiedzieć, że ona jest kimś wyjątkowym. Stała tam razem z nami, uśmiechnięta od ucha do ucha. Widać było, że się denerwuje, a mimo to uśmiech nie schodził z jej twarzy. Długie, kręcone włosy zakrywały niemalże całą jej twarz. Jak się nazywasz dziewczyno, no jak? - Pytałem sam siebie, zapatrzony w nią jak idiota.
Kiedy
została wyczytana, modliłem się w duchu, żeby trafiła do
Slytherinu. Jednocześnie w głowie wciąż słyszałem jej imię.
Hermiona. I nagle ten stary, wyświechtany kapelusz postanowił
rozdzielić nas na zawsze. Gryffindor. W jednej sekundzie stała się
moim śmiertelnym wrogiem i nic nie mogłem z tym zrobić.
-Draco!
Słyszałeś?! Szlama trafiła do Gryffindoru! - usłyszałem za
plecami drwiący śmiech Goyle'a.
-Szlama?
Jaka szlama? - spytałem nieprzytomnie.
-No
Granger! - przekrzywiwał wiwaty wciąż płynące od strony
Gryfonów, które po chwili zaczęły zlewać mi się w jedno.
Szlama.
Nie mogłem w to uwierzyć. To był po prostu absurd.
Uśmiechnąłem
się pogardliwie, udając, że ta sytuacja mnie bawi. W środku
czułem jednak pewien niepokój, zupełnie tak, jakbym wiedział, jak
to się skończy.
Ja
i ona, wrogowie na zawsze.
Gdy
usiadłem przy stole Ślizgonów, obserwowałem ją, przybierając
przy tym drwiącą minę. Wtedy jeszcze nic do niej nie czułem, nic
z wyjątkiem dziwnego gniewu, że nie siedzi obok mnie. To nie był
jej wybór, oczywiście, ale widząc jaka była szczęśliwa, gdy
przydzielono ją do Gryfonów... Nie pozostawiła mi wyboru, musiałem
ją znienawidzić.”
„Nie
potrafię pojąć, co tak właściwie się wydarzyło.
On
mnie nienawidził, a ja nienawidziłam jego. Tak było od zawsze, od
pierwszego dnia szkoły. Ja, królowa kujonów, brudna szlama
Granger. On, głupi buc, arystokratyczny, źle wychowany, uprzedzony
dupek Malfoy. I tak nagle mam myśleć o nim w zupełnie innych
kategoriach? Nigdy w życiu, nie po tym, jak znęcał się nade mną
przez cztery poprzednie lata. Wybaczyłabym mu, gdyby przeprosił
mnie przed całą szkołą, leżąc plackiem w różowej szacie na
błoniach Hogwartu. Ale nawet takie przedstawienie nie sprawiłoby,
że zapomniałabym o wszystkim co powiedział na mój temat
kiedykolwiek w życiu. Nie mówiąc już o przyjaźni, zaufaniu
czy... no właśnie. Nie wiedziałam zupełnie co myśleć o jego
słowach. To było po prostu chore. Czy ktoś rozlał amortencję w
klasie eliksirów, którą sprzątaliśmy na szlabanie? A może
nawdychał się eliksiru zapomnienia przed dwudziestą, zanim
zaczęliśmy pracować?
Wszystko
zdawało mi się bardziej prawdopodobne od tego, co powiedział. Albo
wydawałoby mi się nieprawdopodobnym gdyby nie śniadanie w Wielkiej
Sali trzy dni wcześniej.
Przyszliśmy
tam we troje, czekając aż Harry, którego ledwo dobudziliśmy,
dołączy do nas.
Rozglądałam
się po sali wyczekując czarnej czupryny pomiędzy innymi głowami
obecnych na sali uczniów. Nie wiem dlaczego skierowałam swój wzrok
na niego. Siedział tam razem z innymi Ślizgonami, patrzył na mnie
zupełnie wyłączony z rzeczywistości. Gdy nasze spojrzenia się
spotkały, opuścił wzrok speszony. To było dziwne. Draco Malfoy
ucieka wzrokiem od brudnej szlamy? Draco Malfoy patrzy na brudną
szlamę NIEOBECNYM WZROKIEM? Nie wiem dlaczego, ale to wydało mi się
wtedy okropnie śmieszne. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do
głowy, było to, że Malfoy pewnie zakochał się w jakiejś
panience i rozmyślał o niej nieświadomie patrząc w naszym
kierunku. Ale później oprzytomniałam, słowa „Malfoy” i
„zakochał się” zupełnie do siebie nie pasowały. On przecież
nie miał serca, miał tylko kawałek kamienia ukrytego pod płucami.
A
potem, gdy spojrzałam na niego po raz kolejny, patrzył na mnie już
zupełnie inaczej. To znaczy tak jak zwykle, z pogardą. Jednak nie
przestałam się śmiać, rozważając wszystkie możliwe powody, dla
których scena sprzed chwili miała miejsce.
Od
tamtej pory starałam się dostrzegać w nim jakieś ludzkie odruchy,
które mogłyby świadczyć o tym, że (ku zaskoczeniu wszechświata)
Draco też ma serce. On z kolei usilnie próbował udowodnić mi, że
jest inaczej. Dopiekał mi jeszcze bardziej niż zwykle, niemalże na
każdym kroku śmiał się z tego jak wyglądam. Było mi wszystko
jedno, co mówił, ważne było, że zachowywał się jak desperat od
tamtej chwili, tego ułamku sekundy, gdy patrzeliśmy sobie w oczy. A
ja nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić.”
Na
szlaban trafili przez niego.
Za
chwilę miały zacząć się eliksiry, o których Hermiona zupełnie
zapomniała przez Rona. Rudzielec nie chciał wypuścić jej z
dormitorium, prosząc o pomoc przy wypracowaniu z transmutacji. Kiedy
w końcu poddała się i obiecała, że wieczorem usiądzie z nim do
tego, wylecieli z wieży Gryffindoru w panice, że spóźnią się na
zajęcia do Snape'a.
-Ron,
zamorduję Cię! - wrzeszczała wybiegając zza kolejnego zakrętu.
-Zobaczymy
czy zdążysz przed Severusem - usłyszała w odpowiedzi, po czym
oboje wybuchnęli śmiechem.
Schody,
schody, zakręt, znowu schody. Lochy, już prawie. I nagle to, czy
zdążą na lekcję stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Przy
pokoju wspólnym Slytherinu, na środku drogi stał Malfoy ze swoją
świtą. Zmierzył wzrokiem Hermionę i jej przyjaciela.
-Widzę,
że gołąbki jak zawsze razem? - zapytał z chytrym uśmiechem. - A
właściwie to gołąbka i wiewiór.
Ślizgoni
zarechotali zgodnie za jego plecami.
-Zejdź
mi z drogi, śmieciu. - Ron zdawał się być wyprowadzony z
równowagi samym widokiem blondyna.
Później
wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Draco
domagał się przeprosin za nazwanie go śmieciem. Ron twardo stanął
przy swoim. Ślizgon wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie,
które odbiła Hermiona. Zaczęli walczyć, pomimo usilnych próśb
Rona, żeby dziewczyna dała już spokój i go zignorowała. Rzadko
zdarzało mu się oglądać, jak jego przyjaciółka z pełną
premedytacją łamie regulamin.
I
wtedy do akcji wkroczył Snape, który jednym ruchem różdżki
rozbroił oboje uczniów i poprosił ich spokojnym głosem, żeby
weszli do jego gabinetu. W tej sytuacji lepiej byłoby, żeby
wrzeszczał na nich jak opętany, opanowanie bowiem zwykle znaczyło
u niego tyle, iż ma już w planach genialną karę. Weszli za
nietoperzem, ciskając w siebie gniewnymi spojrzeniami.
Profesor
popatrzył na nich przenosząc leniwie wzrok z Malfoya na Granger i
kręcąc przy tym głową z dezaprobatą.
-Gratuluję
wam obojgu - powiedział typowym dla niego, zimnym jak sopel lodu
głosem.
Zwiesili
głowy w milczeniu. Żadne z nich nie miało odwagi powiedzieć ani
słowa. Była zdziwiona, że Ślizgon nie wyskoczył z jednym z tych
swoich legendarnych „To ona zaczęła!”, o których słyszała od
innych Gryfonów. Ponoć to zawsze ratowało mu skórę u Snape'a.
Czyżby Malfoy w końcu dorósł?
-Gratuluję
wam, nie podziękujecie mi? - spytał zirytowany nietoperz.
-Czego
nam pan gratuluje? - zapytał w końcu zniecierpliwiony blondyn.
-Myślałem,
że nie zapytasz. - Snape prawie się uśmiechnął. - Wygraliście
tygodniowy pobyt dla dwóch osób w godzinach dziewiętnasta –
dwudziesta druga w sali obok. Będziecie sprzątać ją codziennie na
błysk. Nie chciałbym być w waszej skórze, jeśli znalazłbym
chociaż jedno drobne zabrudzenie. A teraz wynocha na lekcje -
zakończył jeszcze chłodniej i wyszedł razem z nimi z gabinetu.
-Wspaniale
Malfoy, zawsze marzyłam o tym, żeby spędzać z tobą wieczory w
ciemnym lochu - mruknęła Hermiona z goryczą, gdy znaleźli się w
klasie.
-Nawzajem,
Granger.
-Czy
chcecie, żebym przedłużył waszą nagrodę o tydzień? - warknął
Snape zza biurka.
Ron
spojrzał pytająco na przyjaciółkę, która tylko machnęła ręką,
dając mu do zrozumienia, żeby nie pytał.
Tym
właśnie sposobem pięć po siódmej Draco i Hermiona znaleźli się
w jednej sali, zamknięci na klucz. Nie patrzyli na siebie. Ona
ścierała kurze z flakoników stojących na kamiennych wnękach, on
mył ławki. Odwróceni plecami do siebie udawali, że w sali nie ma
nikogo poza ich własną osobą.
Czas
dłużył się w nieskończoność, Hermiona nie mogła wyobrazić
sobie, co będzie robić codziennie w tej samej sali, jeśli już
pierwszego dnia wytrze wszystkie zalegające na półkach kurze.
Przed jej oczami stanął obraz jej samej, obrażonej śmiertelnie na
Ślizgona, który usiądzie gdzieś pod ścianą i będzie bawił się
swoją różdżką, rzucając w nią uroki z nudów.
Pokręciła
głową z niedowierzaniem, zastanawiając się, skąd w jej głowie
pojawił się tak głupi pomysł.
Po
dwóch godzinach klasa dosłownie błyszczała. Wszystko zmiecione i
wytarte, podłoga nie lepiła się już od rozlanych na niej
eliksirów, a regały lśniły czystością. Nadszedł czas, którego
najbardziej się obawiała, chwili, w której nie będą mieli czego
ze sobą zrobić. Bała się, że chłopak zaraz rzuci się jej do
gardła za to, że pozwoliła sobie stanąć z nim do walki, on
jednak usiadł na stoliku, założył nogi na krzesło i siedział z
opuszczoną głową. Gryfonka zaś postanowiła sprawdzić, czy aby
na pewno dokładnie wytarła wszystkie półki, tak na wszelki
wypadek, gdyby groźba Snape'a była prawdziwa.
Usłyszała
jego kroki za swoimi plecami.
-Nie
podchodź do mnie - ostrzegła go trzęsącym się głosem.
Zrobił
kolejne dwa kroki w przód.
-Nie
podchodź, powiedziałam. - Tym razem postarała się, by jej głos
brzmiał pewniej.
Jeszcze
dwa kroki. Odwróciła się wściekła i przerażona jednocześnie,
nie wiedząc jak się bronić. Jej różdżkę skonfiskował
profesor, zanim weszli do sali. Teraz była bezbronna.
Ale
gdy spojrzała mu w oczy, przestała się bać. To było to samo
spojrzenie, które widziała podczas śniadania tamtego dnia. Z
bliska jego twarz wyglądała jednak zupełnie inaczej – jego oczy
błyszczały w blasku świec, usta zaciśnięte były w nerwowym
skurczu, a brwi unosiły się delikatnie.
-Żadne
słowo, które wypowiedziałem kiedykolwiek w Twoim kierunku nie
miało dla mnie znaczenia. To wszystko to nieprawda.
To
było bez sensu. Hermiona zastanawiała się, czy to możliwe, żeby
napój wielosokowy działał ponad trzy godziny. Nie słyszała o
tym. Czy pił go, gdy była odwrócona do niego plecami? Przecież to
nie mógł być Malfoy, ta twarz zupełnie go nie przypominała, ani
tym bardziej słowa, które wypowiedział.
-Kim
jesteś? - zapytała zduszonym szeptem.
Chłopak
zdziwił się na to pytanie, ale po chwili zrozumiał.
-Jasne,
nie wierzysz mi. Dlaczego miałabyś uwierzyć w taki głupi tekst -
powiedział z goryczą odwracając od niej wzrok. -Wredny Ślizgon
przepełniony nienawiścią do świata. - Miała wrażenie, że jego
usta zacisnęły się jeszcze mocniej, ponieważ zbielały mu wargi.
To
było dziwne.
-No
tak, ja pewnie śpię - powiedziała sama do siebie i zaśmiała się
wesoło, przechodząc obok niego. -Malfoy, cieszę się, że kiedy
się obudzę, okaże się, że nie muszę spędzać kolejnego
tygodnia w lochach w Twoim towarzystwie. - Ona tak to właśnie
zrozumiała, była przekonana, że śpi. Czyż mało razy miała tak
realistyczne sny, że budząc się nie mogła pojąć co się dzieje
wokół niej? Przestała dziwić się temu, co mówił jej odwieczny
wróg. A on postanowił nie rezygnować, musiał powiedzieć im o
wszystkim.
-Próbowałem
cię nienawidzić przez te wszystkie lata. Byłaś Gryfonką, w
dodatku pochodzisz z mugolskiej rodziny. Powinienem cię nienawidzić.
Rozumiesz? Powinienem! - powiedział zakładając sobie ręce na
głowę i kuląc się pod naciskiem słów, które sam wypowiadał. -
Ale nie potrafiłem. Nigdy mi się nie udało, Granger - powiedział
cicho, opierając się o ścianę.
Hermiona
podniosła się z krzesła i podeszła do niego.
-A
ja uważam, że świetnie ci wychodziło. Nazywanie mnie brudną
szlamą to już jakieś osiągnięcie. Wyśmiewanie mnie prosto w
twarz też nie było gorsze.
-Już
ci mówiłem, żadne słowo, które wypowiedziałem, nie miało
znaczenia. Każda obelga była bezsensowną przykrywką dla tego, co
naprawdę czułem. Jako Ślizgon nie mogłem kochać Gryfonki. Ale
nie mógłbym też znieść, gdybyś w ogóle nie zauważała mnie na
korytarzu. Więc wolałem, żebyś mnie nienawidziła, bo negatywne
uczucie jest zawsze lepsze od żadnego. Rozumiesz, Granger?
-Rozumiem,
mam ostatnio wyjątkowo głupie sny. Czy ty przypadkiem przed chwilą
nie powiedziałeś, że...
-Owszem.
Powiedziałem.
-Dlaczego?
- wiedziała, że kiedy się obudzi, minie długi czas, zanim będzie
potrafiła spojrzeć na niego tak jak dawniej. Mimo wszystko ciągnęła
tą rozmowę dalej z nadzieją, że wydarzy się coś niezwykłego. -
Dlaczego wolałeś mnie nienawidzić, niż po prostu przyznać się
do tego, co czujesz?
-Bo...
- zająknął się, wiedząc jak idiotycznie zabrzmi kolejne zdanie.
Musiał je jednak wypowiedzieć. -Bo kocham cię miłością tak
zakazaną, że świat nie zniósłby jej ujawnienia.
Po
tych słowach na chwilę zrobiło mu się lżej.
Gryfonka
zbliżyła się do niego na odległość dwóch kroków. Nie zaśmiała
się, patrzyła mu prosto w oczy, a w jej głowie kotłowało się
milion myśli. Dziwny sen, naprawdę dziwny.
Malfoy
zrobił długi krok w jej stronę. Dzieliło ich od siebie
kilkadziesiąt centymetrów. A potem, widząc, że ona nie reaguje,
zrobił jeszcze jeden krok i stał już tuż przy niej.
Poczuła
jak jego platynowe włosy łaskoczą ją w czoło, kiedy się nad nią
pochylał. Jedną dłonią przytrzymywał delikatnie jej podbródek,
a palcem drugiej gładził jej szyję. W końcu ich wargi złączyły
się w krótkim pocałunku, który wszystko rozpoczął.
-To...
to nie był sen - stwierdziła przerażona, cofając się o kilka
kroków i próbując wymacać dłońmi coś stabilnego, czego mogłaby
się złapać. Dała się podejść jak ostatnia kretynka! Czekała
tylko, aż na jego twarzy pojawi się za chwilę uśmiech tryumfu.
Ale
on się nie uśmiechał. Stał z ponurym wyrazem twarzy w tym samym
miejscu, gdzie wcześniej.
-Czasami
prawda nie mieści nam się w granicach pojmowania - powiedział
ponuro. - A ty najwidoczniej nie byłaś w stanie pojąć, że nie
potrafię bez ciebie żyć.
-Ale
Malfoy! - krzyknęła, nie mogąc opanować zdenerwowania.
Nagle
drzwi się otworzyły, Snape rzucił na ławkę ich różdżki i
wyszedł bez słowa.
-Proszę
cię tylko o jedno - powiedziała cicho, gdy kroki nietoperza ucichły
w głębi korytarza. -Nikt nie może dowiedzieć się o tym, co stało
się przed chwilą.
-Już ci mówiłem, że to nie ma racji
bytu, więc nikt, nigdy się o tym nie dowie. Możesz być spokojna -
zapewnił ją.
Chwilę później jej już nie było, a
on został sam w ciemnej sali. Osunął się na podłogę pomiędzy
komodą a półką z ziołami. Myślał, że gdy ona dowie się o
wszystkim, będzie łatwiej. Mylił się, było jeszcze trudniej. Ona
wiedziała. To wszystko co zyskał. Nadal musiał jednak ukrywać
prawdę przed resztą świata, w dodatku nie cierpiał już sam, a
cierpienie nie rozdzieliło się na dwoje, przeciwnie, pomnożyło
się obarczając oboje takim samym ciężarem, jaki niósł do tej
pory w pojedynkę. Cholera jasna.
Nienawidziła tego uczucia tak bardzo,
że miała ochotę utopić się w jeziorze. Jak mogła pomyśleć, że
śni? Idiotka!
Wiatr wiał jak szalony, smagał jej
twarz ostrym powietrzem, a włosy rozwiewał we wszystkie strony. Nie
mogła uwierzyć, że ta chora sytuacja w ogóle ma miejsce. Dlaczego
to wszystko dzieje się właśnie teraz?
Siedziała na pomoście i obserwowała
jak niebo nad nią powoli ciemnieje. Chmury przeganiane przez wichurę
przesuwały się szybko, odkrywając od czasu do czasu sierp
księżyca, który zdążył wysunąć się wysoko na niebo.
On
był jej wrogiem od zawsze. Od pierwszego dnia szkoły. Pamiętała
doskonale jak cieszył się, że trafił do Slytherinu, podczas gdy
ona została przydzielona do Gryffindoru. I to jak pierwszy raz
nazwał ją szlamą. Ile łez wylała przez niego w ciągu pierwszych
trzech lat w Hogwarcie? Każdy rok sprawiał, że nienawidziła go
coraz bardziej za wszystkie wybryki, które utrudniały życie
zarówno jej, jak i jej przyjaciołom. Każde słowo obrażające jej
pochodzenie, wypowiadane z satysfakcją wypisaną na twarzy. Patrzył
jej prosto w oczy, mówiąc jak bardzo nią gardzi. I nagle to
wszystko ma przestać mieć jakiekolwiek znaczenie? Próbowała
wyczuć w tym podstęp, typowy, ślizgoński podstęp. Ale nie nie
potrafiła zapomnieć tych oczu, wyrazu jego twarzy. Czy był aż tak
dobrym aktorem? Niemożliwe. Fakt, że to mogła być prawda,
przygniótł ją jeszcze bardziej. Cholera jasna.
Hej! Ciekawie się zapowiada :) Trafiłam do Ciebie przez stowarzyszenie i nie żałuję! Jeśli chcesz, to możesz mnie informować o nowych wpisach, gdyż chyba nie ma tu opcji zaobserwowania.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam Cię do mnie: http://hermionadracoocaleni.blogspot.com/
Życzę dużo weny i pozdrawiam!
Nadya.
Niesamowicie i jawnie się zapowiada. Idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń* wyłącz sobie weryfikację obrazkową - to ułatwi nam komentowanie :>
A gdzie się podziało wcześniejsze opowiadanie, byłam w trakcie czytania... :'(
OdpowiedzUsuńBlumelinda
Opowiadanie można otrzymać jako plik pdf, zgodnie z czerwoną informacją na górze ^^ Wystarczy mail do mnie i wysyłam ;D
UsuńHej, mogłabyś odezwać się do mnie na gg? Zaczęłam właśnie czytać "Poznaj moją drugą twarz" i mam już ochotę na to poprzednie :) Niestety nie potrafię znaleźć nigdzie Twojego maila, więc... :D 675328
Usuńpoprzednie opowiadanie* sorry, czasem zjadam słowa ;)
UsuńWitam i o zdrowie pytam!:)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam przejrzeć komentarze, jakie dostałam przy swoim pierwszym rozdziale i zobaczyłam Twój nick, który w dziwny sposób wydał mi się znajomy. Spojrzałam i, co mnie zdziwiło, okazało się, że Cię znam z Ocenialni. Mimo wszystko postanowiłam, że skoro tak genialna osóbka jak Ty pisze bloga, musi być on naprawdę dobry. Kiedy tylko skończę aktualne Dramione, za jakie się zabrałam (zostało mi jeszcze 20 rozdziałów), wpadnę do Ciebie i pochłonę Twoją historię. A tymczasem dodaję się do obserwatorów i mam nadzieję, że historia przypadnie mi do gustu (co jest pewne:)) Buziaki!
Dobre. Jedyne słowo, które w tym momencie przyszło mi do głowy (a czuję się w obowiązku skomentowania rozdziału) to po prostu słabe - DOBRE.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam.
pragnienia-naszego-serca.blogspot.com