sobota, 27 lipca 2013

Rozdział III Nigdy więcej cię nie okłamię.

          Czy żałuję, że tak to się potoczyło? Nie. Czy wolałbym, żeby potoczyło się inaczej? Tak. Chętnie zmieniłbym czas i oszczędził cierpienia, które widziałem w jej oczach, gdy wypowiadała w moim kierunku ostatnie zdanie dzisiejszego wieczora. Dlaczego nie zachowałem tego dla siebie? Zabrałbym tą wiedzę ze sobą do grobu, albo lepiej, w wieku czterdziestu lat opublikowałbym zapiski nieszczęśliwego Ślizgona. Ona jako szczęśliwa żona i matka czytałaby sobie to do poduszki, nie wiedząc, kto jest autorem. Płakałaby ze wzruszenia, zapoznając się z kolejnymi stronicami mojego uczucia, zalewałaby się łzami nad nieszczęściem biednego chłopaka. Miałaby niespodziankę, gdyby dotarła do ostatniej strony, na której umieściłbym podpis : „Hermionie Granger – zawsze podły Smok”. Z dopiskiem : „P.S. Może właśnie w tej chwili przestałaś mnie nienawidzić.” Ale znając Granger, zaczęłaby nienawidzić mnie jeszcze bardziej za to, że jej nie powiedziałem o wszystkim, gdy jeszcze byliśmy w szkole. No to powiedziałem, tylko co z tego, jak jej jest teraz ciężko? Nie wiem co okazałoby się gorszym – to, że tkwimy w tym teraz po uszy wspólnie (chociaż ona bez zaangażowania uczuciowego, ale i tak), czy świadomość, że gdzieś tam w świecie dowiedziałaby się o wszystkim, gdy byłoby już zdecydowanie za późno, by dać nam szansę. Druga opcja byłaby dla niej mniej bolesna, a najlepszą byłoby po prostu trzymać gębę na kłódkę i nigdy jej o niczym nie mówić. Jestem idiotą, palantem i egoistą, bo chciałem coś z tym zrobić, ale zapomniałem, że wszystko pójdzie jej kosztem. To było silniejsze ode mnie.
Tak samo jak wtedy, gdy wyzwałem Pottera na pojedynek, w pierwszej klasie. Wygarnęła mi później, że jestem kretynem do sześcianu, bo nawet mój plan nasłania na nich Filcha się nie powiódł. To wcale nie było tak. Chciałem się z nim pojedynkować, bo miałem nadzieję, że ona też przyjdzie. Że przyjdzie i będzie podziwiać umiejętności, które przekazał mi ojciec. O rany, miałem jedenaście lat, imponowanie dziewczynkom z Gryffindoru tak wtedy wyglądało. Ale później powiedzieli mi, że woźny szpieguje po korytarzach i że to może się źle skończyć, więc zrezygnowałem. Wtedy automatycznie miałem też nadzieję, że ona jednak z nimi nie pójdzie. Ale poszła, ona i jeszcze Longbottom. Nie mogłem uwierzyć, że Hermiona się z nimi przyjaźniła, to wypalało mnie od środka.”

         „Żadnych przemilczanych słów i ukrytych prawd. O rany, żadnych ukrytych prawd w rozmowach z samym Draconem Malfoyem – najgorszym ze Ślizgonów. Najgorszym przynajmniej do wczoraj. Przecież ja nawet z Ginny nie mam takiego kontaktu, żeby rozmawiać z nią o wszystkim bez zatajania pewnych faktów. Ale inaczej nie jestem w stanie pokazać mu, że nie warto się mną interesować. Ludzie ciągle powtarzają, że oczekują szczerości, ale szczerzy ludzie zawsze są samotni. Cały problem tego świata na tym polega – najbardziej nieszczere słowa to właśnie te, które proszą o szczerość. On jeszcze nie wie, jaka jestem naprawdę. Nie wie na co się pisze, wchodząc w takie stosunki ze mną. Wszystko jedno, im szybciej to załatwimy tym lepiej. Swoją drogą w życiu nie mogłabym spodziewać się tego, że przyjdzie dzień, w którym przeprowadzę z Malfoyem normalną rozmowę. No prawie normalną. Bo czy można uznać za nieodstające od normy przenoszenie na słowa tego, co pomyśli głowa? Wszystkiego bez wyjątku? Nie wiem jak mają wyglądać nasze relacje, jeśli będziemy sobie tak mówić, co nam ślina na język przyniesie. Dziwne, że nie miałam żadnych oporów przed mówieniem mu tego wszystkiego. Zupełnie tak, jakby to, co on będzie wiedział, nie miało żadnego znaczenia. Cóż, może nie ma, jednakże wydaje mi się, że po prostu nie mogłam rozmawiać z nim inaczej – on był ze mną zupełnie szczery. Od czasu do czasu aż miałam ochotę zatkać mu usta, żeby nie mówił tego wszystkiego. Omal po raz kolejny nie powiedział mi, że mnie kocha. Ten chłopak zdecydowanie nadużywa tego słowa. Jak mógłby mnie kochać, skoro nigdy nie rozmawiał ze mną inaczej niż tylko : „Zejdź mi z drogi, brudna szlamo!”. On nie ma bladego pojęcia, jaka jestem. Ale już moja w tym głowa, żeby szybko się tego dowiedział. Wkrótce sam będzie śmiał się z tego, że nazywał swoje uczucie miłością.
Zastanawiam się co by było, gdyby powiedział mi o wszystkim wcześniej. Na przykład przed tym, jak jego ojciec zaskarżył do ministerstwa Hardodzioba za ten „wypadek” na zajęciach z opieki nad magicznymi stworzeniami. Czy udałoby mi się go namówić, żeby tego nie robił? Czy postąpiłby w ogóle w ten sposób, wiedząc, że sprawi mi to ogromną przykrość? Ciągle jeszcze zastanawiam się, czy to możliwe, żeby Draco czując to, o czym mówi, mógł wykręcać nam takie podłe numery. Z drugiej strony sam mówił, że chciał, żebym go nienawidziła. Być może zauważył, że uodporniłam się na jego zaczepki, zaczęłam go ignorować, więc sięgnął po ostrzejsze środki. Kiedy o tym myślę, dreszcze chodzą mi po całych plecach. Do czego jeszcze jest zdolny ten chłopak?..”

-Hermiona! - usłyszała za sobą znajomy głos, gdy wychodziła do biblioteki, żeby skończyć kolejne wypracowanie z transmutacji.
-Tak?
-Możemy chwilę pogadać?
-Jasne, coś się stało? - spytała zaniepokojona. Mina Harry'ego również zdradzała pewien niepokój, choć z pewnością było to uczucie zupełnie innej natury.
Ruszyli wolnym krokiem w kierunku biblioteki.
-Chyba ja powinienem zadać ci to pytanie.
Gryfonka zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, czego dotyczą słowa jej przyjaciela.
-Jeśli chodzi o mnie, to wszystko w porządku. Przynajmniej jak na razie. Dlaczego mnie o to pytasz?
-Jak na razie? To znaczy? - dopytywał jeszcze bardziej zaniepokojony.
-To znaczy, że póki co jest okej, ale nigdy nie wiesz, co zdarzy się jutro - odpowiedziała z uśmiechem, mrugając do niego zawadiacko.
Harry roześmiał się serdecznie i objął ją ramieniem.
-Jak coś, to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział lekkim tonem i zawrócił do wieży Gryffindoru.
Kłamie.
Gdy wrócił do swojego dormitorium, od razu podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Ronem, który próbował uczyć się na najbliższy test z obrony przed czarną magią. Opowiedział mu o ich rozmowie i o tym, że nie potrafi uwierzyć, jakoby nic się nie działo.
-Mówiłem, że ona nic ci nie powie - odpowiedział z przekąsem rudzielec.
-No tak, ale nie rozumiem dlaczego. - wzburzył się Potter, rzucając książki na łóżko. -Przecież się przyjaźnimy.
-Może się zakochała.
-Co?
-Mówię, że może się zakochała.
-Słyszałem, co powiedziałeś, ale dlaczego tak sądzisz? - Harry musiał przyznać, że ta teoria miała jakiś sens. Pamiętał wciąż o Wiktorze Krumie, z którym Hermiona związała się w ubiegłym roku, ale czy to możliwe, że ktoś zajął już miejsce Bułgara?
-Cóż, jeśli chcesz wiedzieć, to wydaje mi się, że podobam się Hermionie - wypalił Ron, po czym automatycznie zaczerwienił się po sam czubek głowy i wbił wzrok w podręcznik.
Harry spojrzał na niego rozbawionym wzrokiem, jednocześnie mając nadzieję, że rzeczywiście coś jest na rzeczy. Bardzo chciałby zobaczyć tych dwoje razem, w końcu byli jego najlepszymi przyjaciółmi, czyż nie?

Harry coś zauważył. Ale dlaczego? Przecież tak właściwie nic się nie działo. Faktycznie poprzedniego dnia była trochę nerwowa, bo nie wiedziała, czy Malfoy gra czysto, ale jej zachowanie nie odchylało się aż tak bardzo od normy, poza tym później wszystko było już jak należy. Wiedziała, że za wszelką cenę musi zachować wszystko w tajemnicy, więc postanowiła sobie w duchu, że będzie bardziej się pilnować. Nie może dać po sobie poznać, że cokolwiek się zmieniło, zwłaszcza jeśli chodzi o Ślizgona. Weszła do biblioteki, w której oprócz pani Pince nie było nikogo. Rozłożyła swoje przybory na stoliku i zaczęła szperać na półkach, szukając potrzebnych jej materiałów.
Usłyszała skrzypnięcie drzwi i przyszło jej do głowy, że Harry najwidoczniej postanowił nie odpuszczać i za chwilę wyłoni się zza regału, zasypując ją kolejnymi pytaniami. Już szykowała jakiś nowy argument, którym mogłaby szybko uspokoić przyjaciela, gdy zobaczyła, że do biblioteki nie wszedł nikt z Gryfonów.
-No proszę, kogo my tu mamy, królowa kujonów w swoim królestwie. Czy Weasleyowi już wyschła szata? - Malfoy wraz ze swoją przyboczną świtą najwidoczniej również mieli coś do załatwienia w bibliotece. Nie możliwe przecież, żeby blondyn przyszedł tam specjalnie, by ją podręczyć.
Hermiona wyprostowała się, trzymając już w rękach potrzebny jej egzemplarz „Dyskusji o prawach Gampa” i spojrzała Ślizgonowi prosto w oczy. Przez chwilę błysnęło w nich to uczucie, o którym opowiadał jej na szlabanach. Widoczne było jednak tak krótko, że nikt oprócz Hermiony nie zdołał zauważyć, co się dzieje. Zaczynali przedstawienie tworzące wokół nich zasłonę dymną.
-Owszem, szata Rona sucha, a ja jak zawsze jestem u siebie. Dziwi mnie natomiast, że książę idiotów zagościł w mych włościach - odgryzła mu się, patrząc przy tym wyzywająco w oczy.
Widziała jak on walczy ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ona miała ten sam problem, ale sytuacja była zbyt poważna, nikt nie mógł wiedzieć, co się wydarzyło.
-Jak śmiesz mnie tak nazywać, brudna szlamo? - powiedział w końcu, wykrzywiając groźnie usta. -Jeden Ślizgon wart jest więcej od całego Gryffindoru - wysyczał, przybliżając swoją twarz do jej tak, że dzieliły ich dosłownie centymetry.
Przypomniała sobie o pocałunku. Stali dokładnie tak jak teraz, patrząc sobie prosto w oczy, a jego włosy delikatnie łaskotały ją w czoło. Wiedziała, że gdyby mógł, pocałowałby ją znowu, widziała to w jego oczach, które ponownie przybrały swój czuły wyraz. Przynajmniej dopóki nie usłyszał za sobą głosu pani Pince.
-Co tu się dzieje? Proszę natychmiast zostawić tę dziewczynę w spokoju! - rozkazała bibliotekarka sunąc do nich między półkami. Draco automatycznie odskoczył od Gryfonki i ruszył razem z pozostałymi Ślizgonami ku wyjściu.
-Kto to widział, żeby trzech chłopaków napadało na bezbronną dziewczynę w bibliotece! Nic ci nie jest, kochanie? - usłyszeli, zanim zdążyli zamknąć za sobą drzwi.

-Wszystko w porządku. Dziękuję - powiedziała z wdzięcznością wypisaną na twarzy i ruszyła do stolika, by zająć się swoim wypracowaniem.

Wieczór mijał powoli, minuty wydłużały się w oczekiwaniu na godzinę dziewiętnastą.
Draco siedział przed kominkiem w pokoju wspólnym Slytherinu, zastanawiając się nad tym, co wydarzyło się w bibliotece. Doskonale udawali swoich wrogów, choć wszystko powoli zdawało się wymykać spod kontroli. Wyniosły, typowo królewski ton, którym nazwała go księciem idiotów. Mało brakowało, a przy Ślizgonach wybuchnąłby głośnym śmiechem. Ta dziewczyna miała prawdziwy talent do odgrywania scenek nienawiści, w przeciwieństwie do niego. Od czasu tamtego szlabanu, coraz trudniej przychodziło mu mówienie jej obelg prosto w oczy, nie chciał upokarzać jej przy innych ludziach. Dlatego przyszedł do biblioteki, wiedział, że tam ją znajdzie. Im mniej świadków, tym lepiej, a gdyby ktoś zauważył, że Malfoy ostatnio rzadko dokucza Gryfonom, Crabbe i Goyle mogliby spokojnie potwierdzić, że po ostatnim incydencie w bibliotece, książę Slytherinu próbuje trzymać nerwy na wodzy. Zwłaszcza jeśli chodzi o małą, wredną Granger.
-Hej, Draco, co ci jest? - spytała Pansy, widząc markotną minę chłopaka.
Usadowiła się wygodnie obok niego i zaczęła obserwować płomienie w kominku. Blondyn milczał, zastanawiając się, jak wybrnąć z sytuacji.
-Chodzi o ten test z obrony przed czarną magią? - spytała w końcu, gdy ten wciąż nie odpowiadał.
W sumie, czemu nie?
-Taa, chyba tego nie zaliczę. Zaraz muszę iść na szlaban do Snape'a, a jeszcze nic nie umiem. Jak wrócę, będzie już po dziesiątej - odpowiedział z kwaśną miną, stwierdzając, że faktycznie nic jeszcze nie umie, ale w rzeczywistości nie przejmował się tym zbytnio. Wszystkie jego myśli krążyły wokół wieży Gryffindoru, w której Hermiona prawdopodobnie związywała teraz włosy przed wyjściem do lochów. W zasadzie jemu nie robiło różnicy czy włosy miała rozpuszczone, czy ściągnięte gumką, za każdym razem podobała mu się tak samo.
-Słyszysz mnie? - usłyszał nagle, podrygując lekko.
-Co? - spytał zdezorientowany. -Wybacz, zamyśliłem się.
-Mówiłam, żebyś się nie przejmował. Zabini na dzisiejszych eliksirach ukradł Granger notatki. Mogę się założyć, że teraz leży na swoim łóżku i płacze, że nie ma się z czego uczyć.
-Ukradliście jej notatki? - spytał z niedowierzaniem, po czym opamiętał się i zaczął się śmiać, starając się brzmieć wiarygodnie. -Dasz mi je na szlaban? Może uda mi się je jakoś przemycić, żeby Snape nie widział.
Musiał jej jakoś pomóc, wiedział, że Pansy miała rację, Hermiona na pewno załamała się, widząc, że jej notatki zniknęły, a ona nie ma z czego przygotować się do testu.
-Malfoy. Obudź się. Idziesz na szlaban z GRANGER i chcesz wziąć tam notatki, które jej ukradliśmy? Czy ty aby na pewno jesteś normalny?!
-Parkinson, ona przez cały szlaban stoi do mnie plecami i wyciera jakieś flakoniki. W ciągu całych sześciu godzin, które spędziliśmy już wspólnie w tym zakichanym lochu, nie spojrzała na mnie ani razu. Spokojna głowa, nawet gdyby zobaczyła, że się z czegoś uczę to by nie...
-Dobra już, w takim razie weź je, ja już mam swoją kopię. Uważaj tylko, żeby Snape cię nie przyłapał. - ostrzegła go, wręczając mu kilkanaście arkuszy pergaminu zwiniętych w ciasny rulon. -Najlepiej wsadź to sobie w...
-Dzięki, Parkinson - powiedział i wyszedł, zanim zdążyła dokończyć.
Wyszedł zdecydowanie za wcześnie. Gdy dotarł do sali zostało mu dziesięć minut do godziny dziewiętnastej. Oparł się o ścianę tuż obok drzwi i zaczął bębnić palcami w zimną, kamienną ścianę. Chwilę później usłyszał cichą rozmowę gdzieś w oddali, chłopak i dziewczyna. Być może jakaś ślizgońska para wracała do pokoju wspólnego, znajdującego się w lochach? Głosy jednak nasilały się i w pewnym momencie Draco rozpoznał dziewczęcy głos. Hermiona. Czyżby ktoś jeszcze dostał szlaban od Severusa? Byłoby fatalnie.
W końcu dało się słyszeć pojedyncze kroki stawiane w ciemnym, wilgotnym korytarzu, a potem dwie postaci wyszły zza rogu. Zaraz, zaraz. To niemożliwe.
-Weasley? Jeszcze ciebie tutaj brakowało - warknął, gdy rozpoznał już swojego wroga.
-Nie twoja sprawa - odpowiedział skrzywiony rudzielec.
Draco nie patrzył na Hermionę, musiał udawać, że obecność zarówno jej, jak i rudego Gryfona nie jest mu na rękę. Stwierdził, że prawdopodobnie Weasley postanowił odprowadzić swoją przyjaciółkę na szlaban, żeby nic nie zagroziło jej z rąk Ślizgona. Jakby mógł ją w jakikolwiek sposób obronić, żałosny idiota! Przecież ta dziewczyna znalazła się na szlabanie właśnie przez to, że musiała stanąć w jego obronie.
Po chwili wybiła pełna godzina i w drzwiach pojawił się Snape. Już wyciągnął rękę, żeby skonfiskować różdżki, gdy zauważył, że stoi przed nim nie dwóch, ale trzech uczniów. Uniósł brwi w niemym zdziwieniu, zapewne licząc na to, że ten gest zmusi towarzystwo do wyjaśnienia mu sytuacji. Nie musiał długo czekać.
-Panie profesorze, ja chciałbym zastąpić, chciałbym na szlaba-ba-banie Hermionę zastąpić. - wyrzucił z siebie Ron z prędkością torpedy, po czym, widząc kwaśną minę profesora, dodał -Albo chociaż pomóc jej sprzątać.
o chyba był pierwszy przypadek w całym życiu Snape'a, gdy ktoś dobrowolnie zgłaszał się do niego na szlaban. Próbował to przetrawić przez chwilę, w czasie gdy w Malfoyu dosłownie się zagotowało. Wściekł się na Weasleya, że ten próbuje pokrzyżować mu plany, później jednak przyszło mu do głowy, że być może Hermiona go o to poprosiła. Czyżby jednak mu nie uwierzyła? Czy wolała nie zostawać z nim sam na sam? Z zamyślenia wyrwał go jednostajny, nadal chłodny, głos nietoperza.
-A cóż to się stało, Weasley? Czyżbyś nie miał co robić w swoim dormitorium?
-Bo widzi pan, p-panie profesorze, to była moja wina. Hermiona wstawiła się za mną, gdy Malfoy mnie zaatakował - próbował się wytłumaczyć.
Przez chwilę zdawało się, że słuchający tego nauczyciel wybuchnie śmiechem. Dziewczyna broniąca swojego przyjaciela, przekomiczne. Jednak najwidoczniej bardzo uraziła go wzmianka dotycząca tego, jakoby to Ślizgon był głównym sprawcą w całym tym zajściu, ponieważ jego twarz przybrała jeszcze bardziej surowy wyraz, a oczy pociemniały, sprawiając wrażenie całkowicie czarnych.
-Niech więc to będzie dla ciebie nauczką, Weasley. Twoja przyjaciółka będzie pracowała na szlabanie za ciebie, a ty masz natychmiast wyruszyć do swojego dormitorium i myśleć o tym, że to twoja wina - odpowiedział gniewnie. - Rożdżki - warknął, wyciągając ponownie dłoń i wpuszczając uczniów do sali eliksirów, nie zwracając więcej uwagi na Rona.

Szlaban ponownie zaczął się głęboką ciszą, której żadne z nich nie potrafiło przerwać. Incydent z udziałem Rona wprowadził wątpliwości, zwłaszcza u Malfoya, który nadal zastanawiał się, co było prawdziwą przyczyną pojawienia się rudzielca w lochach. Tym razem Hermiona przerwała ciszę jako pierwsza, nie czekając na to, aż skończą sprzątać.
-Pierwszy raz w życiu cieszę się, że Snape jest taki wredny - powiedziała cicho, gdy Draco czyścił ławkę stojącą tuż obok niej.
To uderzyło w niego jak piorun.
-Więc to nie ty poprosiłaś tą rudą ofermę, żeby tu z tobą przyszedł? - spytał, patrząc na nią, choć ona wciąż była odwrócona do niego plecami. Gdy jednak usłyszała słowa 'ruda oferma', odwróciła się z gniewnym spojrzeniem.
-Ron nie jest ofermą - zganiła go. Mieli przecież mówić sobie wszystko, co przychodziło im w danej sytuacji na myśl. -Ale musimy wykorzystać ten szlaban, żeby no wiesz... - zabrakło jej słowa.
Jak miała powiedzieć „żebyś przestał mnie kochać”? To brzmiało zupełnie bez sensu, przecież on jej nie kochał, ale słowo „zauroczenie” też nie pasowało.
Opowiedziała mu o tym, jak to się stało, że Ron pojawił się w lochach.
Wychodziła właśnie na szlaban, gdy w pokoju wspólnym Gryfonów spotkała rudzielca. Chciał z nią porozmawiać, ale upomniała go, że za chwilę musi znaleźć się w sali eliksirów, bo inaczej Snape ją ukatrupi. Zaproponował więc, że ją odprowadzi, a ona niewiele myśląc zgodziła się, widząc, że jej przyjaciela coś trapi. Gdy szli przez korytarz, zapytał ją, czy wszystko w porządku, bo zauważył, że od pierwszego szlabanu chodzi poddenerwowana. Oczywiście udawała, że nie wie o czym mowa, próbując go uspokoić, ten jednak, ignorując zupełnie jej odpowiedź, oświadczył, że zamierza poprosić Snape'a o przyjęcie go na szlaban.
-Jedna osoba więcej nie zrobi mu różnicy. Wiesz zresztą jaki on jest, pewnie ucieszy się, że może dręczyć trzy zamiast dwóch osób - powiedział jej.
Próbowała odwieść go od tego pomysłu, ale nie słuchał, więc w końcu się poddała. Na szczęście coś sprawiło, że Severusowi nie było wszystko jedno, ilu uczniów trzyma pod kluczem i nie pozwolił mu wejść do sali.
-Dlaczego chodziłaś zdenerwowana od czasu pierwszego szlabanu? - spytał, wracając do wycierania ławki.
Mówić prawdę i tylko prawdę, pamiętaj.
-Cóż... w zasadzie to denerwowałam się tylko wczoraj. Bałam się, że zrobiłeś mi jeden z tych swoich głupich żartów, że to nie było na poważnie. Dlatego ciągle rozglądałam się po korytarzach, wciąż zastanawiając się, czy wytkniesz mi ten pocałunek przy wszystkich, gdy tylko się spotkamy.
Potem już wszystko było w porządku.
-Weasley twierdzi, że nie było - odparł ponuro, zupełnie tak, jakby Hermiona nie dotrzymała obietnicy i nie była z nim szczera.
-Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia o co im chodzi. Harry też mnie dzisiaj pytał, czy wszystko jest w porządku.
-A jest?
Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, on zadał kolejne pytanie.
-Gniewasz się na mnie za tą akcję w bibliotece?
Nad tą odpowiedzią nie musiała się zastanawiać.
-Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że z zewnątrz wszystko wygląda tak, jakby nic się nie zmieniło. Nienawiść między Gryfonami i Ślizgonami jest zbyt zażarta, pewnie znienawidziliby mnie tak samo jak was, gdyby coś się wydało.
Wiedział, że miała rację. Jego też by nienawidzili, gdyby wiedzieli, jaki jest naprawdę, gdyby wiedzieli jak zależy mu na tej Gryfonce. Ile dałby za to, by cofnąć czas i w jakiś sposób ubłagać tiarę przydziału o przydzielenie go do Gryffindoru. Jego ojciec być może wydziedziczyłby go za to, ale i tak byłoby mu łatwiej, niż w chwili obecnej.
Gdy skończyli sprzątanie, Draco wyciągnął z kieszeni szaty notatki, które dostał od Pansy.
-Nie zgubiłaś czegoś przypadkiem? - zapytał machając zwojem pergaminu w ręku.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Moje notatki! Skąd je masz? - zapytała, próbując mu je wyrwać, ten jednak droczył się z nią, patrząc, jak uroczo wygląda, próbując dosięgnąć swojej własności. Trzymał rękę z pergaminem w górze tak, że ledwo dosięgała jego dłoni, stając na palcach. Drugą dłoń nieświadomie opierała na jego klatce piersiowej, a jej bliskość sprawiała mu niebywałą przyjemność. Czuł jakby gdzieś w środku skakało mu kilka czekoladowych żab.
Gdy odsunęła się od niego zrezygnowana, zaczął zastanawiać się nad zadanym jej pytaniem. Nie chciał mówić jej, że to któryś ze Ślizgonów ukradł te notatki, bo mimo że uznał ten wybryk za wyjątkowo głupi, to przecież wciąż byli to jego kumple.
-Znalazłem je dzisiaj w tej sali. Musiały wypaść ci z torby, domyśliłem się, że będziesz uczyć się do jutrzejszego testu, więc je przyniosłem.
Nagle jej oczy nieco posmutniały, jednak zapytała go tylko, czy chce żeby się razem pouczyli przed końcem szlabanu.
Usiedli razem w ławce, przystawili sobie świece, a ona zaczęła go przepytywać. Faktycznie niewiele umiał, ona zaś zdawała się wiedzieć wszystko, mówiła też takim tonem, jakby wkucie całego materiału na pamięć było obowiązkiem każdego ucznia. Wytykała mu nawet najdrobniejsze błędy i ciągle powtarzała, że spodziewała się wyższego poziomu wiedzy po księciu Slytherinu.
Czy próbowała w ten sposób pokazać mu, jaka jest naprawdę? Zdawało mu się, że Hermiona stara się być przemądrzała, wyniosła, może chciała udowodnić mu swoją wyższość, on jednak zamiast zniechęcać się jej wadami, doceniał jej mądrość, podziwiał umiejętności i płynność z jaką poruszała się po całości zagadnienia. Nie mógł pojąć, jakim cudem wcale nie denerwuje go zachowanie Gryfonki. Czy to było możliwe, że jej bliskość wystarczyła do tego, żeby stał się oazą spokoju? Miał wrażenie, że przy niej nic nie jest takie samo, że w jej obecności problemy nie istnieją, całe zło znikało, rozpływało się w tych brązowych tęczówkach i przemieniało się w coś dobrego. Nie wierzył, że pomysł z unicestwieniem płonącego w nim uczucia może się powieść, jeśli dokładne poznanie jej miało być tego przyczyną. Im więcej czasu spędzali razem, tym ciężej było mu uwierzyć, że ona istnieje.
Szlaban zbliżał się ku końcowi.
-Myślałem, że będziesz uczyć się do tego testu dzisiaj wieczorem, ale widzę, że ty już wszystko umiesz - powiedział jej, gdy w końcu udało mu się odpowiedzieć poprawnie na wszystkie zadane przez nią pytania.
-Uczyłam się przedwczoraj, dlatego nie przejęłam się, gdy Zabini ukradł te notatki. Miałam nadzieję, że podzielą się nimi z tobą – powiedziała, siląc się na obojętny ton.
Ślizgon spojrzał na nią zdziwiony. Wiedziała, że to Zabini je ukradł? Otworzył usta, by ją o to zapytać, jednak była szybsza.
-Widziałam tą radość w ich ławce, gdy pokazywali sobie swój skarb - westchnęła. -Pewnie myśleli, że w końcu szlama Granger dostała za swoje, co? Nie nauczy się na test i będzie chodziła załamana przez cały tydzień, jaka szkoda.
Skoro wiedziała, nie było sensu, żeby ich kryć.
-Jakbyś ich słyszała. - skrzywił się. -Dlaczego spytałaś mnie, skąd je mam, skoro wiedziałaś?
Milczała. Dlaczego go zapytała? Miała nadzieję, że naprawdę są ze sobą szczerzy, ale najwidoczniej szczerość obowiązywała jednostronnie. Powiedziała mu o tym, a on miał ochotę przyłożyć sobie czymś ciężkim w głowę. W sumie Crucio też nie byłoby najgorszym pomysłem, ale akurat nie miał przy sobie różdżki.
-Przepraszam - powiedział, gdy udało mu się przetrawić gorzkie słowa Gryfonki. -Nie chciałem, żebyś znienawidziła ich jeszcze bardziej.
Nie odpowiedziała. Czy mogła nienawidzić uczniów ze Slytherinu jeszcze bardziej? Zdawało jej się, że jej nienawiść osiągnęła apogeum już dawno temu, może nawet w pierwszej klasie. W każdym razie nad wybrykami Ślizgonów przeszła do porządku dziennego, traktowała to wszystko jak prawa natury. Tak jak niektóre zwierzęta rodzą się z instynktem mordercy, tak Ślizgoni mają wrodzony talent to szkodzenia innym członkom społeczeństwa.
Usłyszeli kroki Snape'a na korytarzu. Trzeba było błyskawicznie się rozdzielić.
-Nigdy więcej cię nie okłamię - szepnął, wstając i siadając szybko na podłodze pod ścianą. -Obiecuję - powiedział bezgłośnie, po czym drzwi do sali otworzyły się, a różdżki ponownie wylądowały na ławce tuż przy wejściu.


-------

    Jeżeli zabrakło gdzieś akapitu, to przepraszam, ale edytor tekstu je zżera, gdy kopiuję treść z office'a. Zdaje się, że teraz jest okej, ale skrajne niewyspanie w moim przypadku oznacza mniej więcej tyle, że ekran pływa sobie swawolnie
Trochę długa jest ta część i mam cichą nadzieję, że nikogo nie uśpiłam. Postaram się, żeby kolejny rozdział nie byl już taki długi, wiem, że czytanie tasiemców z przyjemności zamienia się w katorgę.

4 komentarze:

  1. Hej hej!
    Tym razem nie będę Cię zanudzać długaśnym komentarzem, wymieniając rzeczy, które mi się kojarzyły z czymś śmiesznym :D
    Swoją wypowiedź ograniczę więc do krótkiego, aczkolwiek jak najbardziej szczerego: SuperMegaNiesamowicieCudownieŚwietniePięknieBosko! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu nie, chętnie się pośmieję xD
      Szczera wypowiedź, która wywołuje banana na mojej twarzy - dziękuję serdecznie :D :)

      Usuń
  2. Świetny rozdział kiedy next?
    Zapraszam do mnie dopiero zaczynam http://biglove-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do Liebster Award i Versatile Blogger :) Więcej informacji zmiana-nam-dobrze-zrobi -love-dramione.blogspot.com w zakladce Nominacje i nagrody ;)

    OdpowiedzUsuń