sobota, 12 lipca 2014

Miniaturka "Jedna noc"

        Chciałabym przyznać się do wszystkiego, zaczynając od tego, że wcale nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, aż po fakt, że wcale tego nie żałuję, choć wiem, że to wszystko można określić jednym słowem: szaleństwo.
        Spotkałam go przypadkiem, a właściwie to on spotkał mnie. Czytałam akurat książkę na moim ulubionym moście, z którego wieczorami można było podziwiać przepiękne słońce tonące powoli w rwącej rzece, gdy usłyszałam ten charakterystyczny, lekko chrapliwy głos.
-Granger?
Powoli uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Wciąż były intensywnie niebieskie, zupełnie jak za dawnych lat. Miałam wrażenie, że przybyło mu kilka delikatnych zmarszczek. Nie dbałam o to, serce zabiło mi mocniej na samo wspomnienie szkoły i tamtych czasów.
-Jak zawsze z książką - mruknął, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Być może wciąż próbował ze mnie kpić, ale łatwo było zauważyć, że również i dla niego to spotkanie było miłą niespodzianką. -Gdyby nie te zmarszczki, powiedziałbym, że wcale się nie zmieniłaś.
A więc jednak nie tylko on postarzał się w ciągu tych kilku lat.
-Lepiej zamilcz i idź dalej - odpowiedziałam, udając, że bez mniejszego problemu ponownie wciągam się w lekturę. W rzeczywistości jednak nie byłam w stanie myśleć o niczym poza uśmiechem, który właśnie dostrzegłam na jego twarzy i modliłam się, by nie odszedł. Do dziś nie wiem dlaczego.
-Oj Hermiona, Hermiona - westchnął, siadając tuż koło mnie, a ja ze wszystkich sił starałam się ukryć gęsią skórkę, którą wywołał dźwięk mojego imienia wypowiadanego jego ustami. A może to jego bliskość sprawiała, że nie mogłam opanować tych dziwnych reakcji?
-Czego chcesz, Malfoy? - warknęłam, próbując bronić się nie przed nim, a przed samą sobą.
Co się z tobą dzieje, kobieto? - krzyczał mój mózg, który wciąż toczył bitwę z sercem.
        Zabrał mi książkę i zaczął czytać jej opis umieszczony na okładce, a ja milczałam, wpatrując się w jego ściągnięte brwi.
-Naprawdę ci się to podoba? - spytał po chwili, oddając mi moją własność.
-Jest niezła - odpowiedziałam, próbując otrząsnąć się z szoku, jaki wywołała we mnie lekkość jego wypowiedzi.
Po tylu latach nienawiści i milczenia on potrafił tak po prostu usiąść tuż obok mnie i spytać, czy podoba mi się książka, którą właśnie czytam. Czy ktoś rozpuścił wokół mnie gaz halucynogenny, czy to jakieś silne zaklęcie, nad którym nie potrafię zapanować?
Draco przymknął oczy, odchylił głowę i oparł się o barierkę.
-Ja tam wolę własną wyobraźnię - powiedział cicho i zastygł w bezruchu.
-Twierdzisz, że potrafisz stworzyć sobie w wyobraźni lepsze historie niż te, które opisuje King?
-Hm... - zawahał się na chwilę -nie, ale w żadnej książce nie opisują ciebie nagiej - odpowiedział bez wahania.
Słysząc te słowa, odruchowo okryłam dekolt koszulą, co Draco dostrzegł na wpół otwartym okiem i zachichotał.
-Wciąż taka jesteś, co? - spytał z rozbawieniem.
-Jaka?
Po tym pytaniu na chwilę zapadła cisza, Malfoy zdawał się odpowiednio selekcjonować wyrazy do swojej kolejnej wypowiedzi.
-Nudna - powiedział w końcu.
To mnie zastanowiło.
Więc naprawdę tak postrzegali mnie wszyscy ludzie w szkole? Jako nudną kujonkę? A może tylko Ślizgoni tak na to patrzyli?
Czy faktycznie byłam nudna? A może najzwyczajniej w świecie nikomu nigdy nie pozwoliłam poznać się na tyle, by odkryli moją prawdziwą naturę?
-Idziemy na piwo? - przypomniał o sobie Draco, widząc, że pogrążyłam się w myślach na dobre.
-Na piwo? - powtórzyłam jak echo, nie mogąc zrozumieć, co się dzieje.
-No wiesz, to taki napój, żół...
-Wiem co to piwo, Malfoy -przerwałam mu - ale mówisz poważnie? Po tylu latach w Hog...
-Cicho - teraz to on przerwał mi. -Idziesz, czy nie?
Zastanowiłam się przez chwilę.
-Idę.
Pomógł mi wstać i ruszyliśmy w kierunku miasta.
-Ej, Granger? - rzucił, po czym spojrzałam na niego pytająco. -Masz naprawdę fajne nogi.
-Wiem, Malfoy.

        Pubu mieliśmy dość już po pierwszym piwie, więc ostatecznie wylądowaliśmy w jego pokoju hotelowym.
Nie, nie wpadliśmy tam, całując się jak opętani i rzucając ubraniami we wszystkie strony. Najzwyczajniej w świecie stwierdziliśmy, że lepiej będzie nam się tam rozmawiało. Chyba żadne z nas nie lubiło krzyczenia do siebie ponad stolikiem. A może po prostu wtedy byłam zbyt głupia i naiwna, żeby domyślić się, dlaczego on tak chętnie przystał na propozycję znalezienia jakiegoś cichszego miejsca do rozmowy?
        Dawno nie bawiłam się tak dobrze. Rozmawialiśmy o wszystkim, zupełnie jak dwoje przyjaciół spotykających się po latach i próbujących nadrobić stracony czas.
Opowiadał mi o tym, jak zaczął odkrywać piękno mugolskiego świata, a potem o swojej podróży do Stanów. Bawił się moim telefonem, wciąż nie mogąc nadziwić się temu, że technika niemalże dościga już magię. Przynajmniej w niektórych aspektach.
Mi jednak nie było łatwo mówić o sobie, bo wciąż nie docierało do mnie, że to wszystko dzieje się naprawdę. W końcu... Gdzie podział się ten Malfoy, który nienawidził mojej osoby każdym zakątkiem serca? Ostatecznie jednak nie mogłam siedzieć i milczeć, poza tym alkohol zaczynał działać.
Powiedziałam mu, że za kilka dni mam pierwszy dzień w nowej pracy, że nie układa mi się tak, jak sobie wymarzyłam. Zwierzyłam się z planów rozpoczęcia studiów na mugolskiej uczelni, a on słuchał w skupieniu.
        W końcu atmosfera całkowicie się rozluźniła. Dopijałam właśnie drugie piwo, gdy poczułam jego dłoń na swoim kolanie. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że on traktował to jak coś zupełnie zwyczajnego. Jakbyśmy zachowywali się tak zawsze.
Może to alkohol, a może potrzeba oderwania się od szarej rzeczywistości sprawiła, że nie strąciłam tej ręki. To był już drugi błąd tamtego wieczora, jeśli jako pierwszy liczyć przystanie na jego propozycję wtedy na moście. Gdybym powiedziała mu, żeby szedł do diabła, a nie na piwo, na pewno dałby za wygraną i nie czułabym teraz tego cholernego poczucia winy.

        Chciałabym, by wszystko było tak proste, jak tamtej nocy.
W mojej głowie on wciąż jeszcze mnie przytula i całuje. Ciągle jeszcze jest mój i tylko dla mnie.
Chwilami siedzę w ciszy i tonę we wspomnieniu tych kilku godzin, gdy kochałam się w nim do szaleństwa.
        Wciąż czuję jego zarost na mojej twarzy, jego usta złączone z moimi. Jego dłonie na moich udach, jego oczy z uporem wpatrujące się w moje.
        Ciągle leżę w jego objęciach i myślę. Nie wiem o czym, może po prostu uświadamiam sobie, że to pierwszy raz, gdy czuję coś takiego, a może walczę z wyrzutami sumienia atakującymi mnie z każdej strony. Nie mogę usnąć, ale to się nie liczy. Próbuję nacieszyć się nim do oporu i modlę się o cud. O to, by ta noc nigdy nie dobiegła końca.
        Cieszę się jego obecnością, bojąc się przyszłych dni bez niego.

        A dziś jest właśnie jeden z tych dni, gdy jego już dawno tu nie ma i czekają mnie jeszcze kolejne. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że każdy następny będzie taki sam, ale gdzieś we mnie tli się jeszcze nadzieja. Nadzieja na to, że pewnego dnia spotkam go po raz kolejny i na moment znów wszystko stanie się proste.

        Śnię o nim każdej nocy bez wyjątku.
Sny bywają różne. Czasami on po prostu tam jest, patrzy na mnie, rozmawia ze mną, a czasem ponownie obejmuje mnie i całuje po ramionach.
Najbardziej męczące jest jednak to, że nawet nie mogę mu o tym powiedzieć.

        Czy i jemu zdarza się śnić o mnie?
Nie mam pojęcia, ale myślę, że istnieje taka możliwość.
Być może on śni o mnie, przytulając czule swoją żonę, tak jak ja śnię o nim otoczona ciepłym ramieniem swojego męża.

-----
Jestem, żyję, pracuję i proszę o kilka dni cierpliwości, a z pewnością wrzucę tu jeden z ostatnich rozdziałów opowiadania!

3 komentarze:

  1. Super miniaturka :) na twoim miejscu napisałabym dalszą część tej miniaturki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.:)
    Ach, jak mi brakowało Twoich tekstów. Miniaturka jest troszkę inna od tego, co zazwyczaj dzieję się w Dramione, a przez to magiczna i naprawdę bardzo, bardzo dobra.:)
    Czekam na opowiadanie.:P
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogpspot.com

    OdpowiedzUsuń