Profesor
McGonagall z surowym wyrazem twarzy przyglądała się papierom
złożonym na jej biurku.
-Do
szkoły napłynęły zeznania świadków, którzy obserwowali zajście
z okien swoich domów, a także list od jednego z aurorów, który
potwierdził, iż Nicolas Dipfoot był poszukiwanym zbiegłym
śmierciożercą, który przed wojną zajmował się handlem młodymi
czarodziejami.
Dyrektorka
odłożyła papiery z powrotem na drewniany blat i przeniosła swój
wzrok na uczniów.
-Czy
może mi ktoś wyjaśnić, jakim cudem znaleźliście się w pobliżu
domu tego człowieka? - spytała.
Nikt
nie próbował odpowiadać, ponieważ odpowiedź wcale nie była
prosta. Zarówno Draco, jak i Hermiona wciąż łudzili się, że
sprawa ich związku może pozostać tajemnicą, Ron natomiast
pamiętał o obietnicy danej przyjaciółce. I cóż, że powiedział
o tym jednej osobie, to miało być dla jej dobra, nie mógł
przecież przewidzieć następstw tego czynu.
-Cóż,
jeśli nie chcecie mówić w swojej obecności, proszę teraz, by
panowie zaczekali na zewnątrz, podczas gdy ja porozmawiam z panną
Granger – rzekła profesor McGonagall, uważnie przyglądając się
swoim uczniom. -I byłabym wdzięczna, gdybyście się nie
pozabijali.
Rozmowa
wcale nie była łatwa.
Hermiona
długo opierała się przed wyjawieniem prawdy, ale wiedziała, że
układanie kłamstw niczego nie przyniesie, nie mogli przecież
ustalić wspólnej wersji, było na to za późno. Opowiedziała więc
w końcu historię ze swojej perspektywy. Wspomniała o szlabanie
oraz spotkaniach w łazience na drugim piętrze, o udawanej
nienawiści i momencie, w którym Ron dowiedział się prawdy. Potem
wyjawiła powody, dla których uciekła z zamku oraz o tym, jak oboje
z Draconem znaleźli się w ciemnej piwnicy. W ciągu całej
opowieści pominęła tylko jeden szczegół. Nie powiedziała
nauczycielce o swoich animagicznych zdolnościach.
Podobnie
przedstawiała się wersja wydarzeń opowiedziana przez Malfoya,
uzupełniona jedynie historią o szantażu, w którą wcześniej nie
chciała uwierzyć Hermiona. Jednak profesor McGonagall kiwała
jedynie głową na znak, że rozumie i zachęcająco gestykulowała,
prosząc, by kontynuował.
Kiedy
Ślizgon opuścił jej gabinet, wzięła głęboki oddech. Ciężko
było uwierzyć w słowa tych dwojga, gdy przez siedem lat ich nauki
w Hogwarcie ani razu nie usłyszała, by zwracali się do siebie
życzliwie. A jednak wątpiła, by zdołali oni wymyślić wspólnie
tak niewiarygodne kłamstwo, naiwnie wierząc w to, że ktoś uzna to
za prawdę. Było to tak nieprawdopodobne, że absurdalnie
postanowiła w to uwierzyć.
Pozostała
jeszcze tylko jedna kwestia do ustalenia.
-Panie
Weasley chciałabym wiedzieć...
-Pani
profesor – przerwał jej Ron drżącym głosem – ja wiedziałem,
że on ją skrzywdzi. Nie mogłem na to pozwolić. Sama pani widzi,
Lucjusz Malfoy chciał wysłać Hermionę na pewną śmierć!
-Spokojnie,
panie Weasley, proszę powiedzieć mi...
-Pani
profesor, przyznaję, owszem, razem z Zabinim zmusiliśmy Malfoya,
żeby...
-Z
Zabinim? Z panem Blaisem Zabinim? - spytała, przerywając mu.
Ron
skrzywił się, jakby właśnie połknął fasolkę Bertiego Botta o
smaku wymiocin.
-Proszę
chwileczkę zaczekać – oznajmiła dyrektorka spokojnym tonem, po
czym wstała i wyszła za drzwi. -Panie Malfoy proszę znaleźć i
przyprowadzić do mnie pana Zabiniego.
Ron
milczał, a jego twarz powoli nabierała wyrazu rozpaczy.
-Proszę
kontynuować. Po co zmusiliście pana Malfoya do odstawienia tego
cyrku?
Opowiedział
o wszystkim, czując, jak wzbiera w nim gniew. Nie udało się,
cholera jasna. Chciał przecież jej szczęścia, chciał, żeby ona
przejrzała na oczy, dostrzegła, że ten cały Malfoy to facet
zupełnie nie dla niej. Już widział, jak za kilka miesięcy porzuci
ją dla innej i będzie szydził z jej uczucia, cały Ślizgon.
Dlatego właśnie wysłał sowę do Zabiniego i po to spotkali się w
Trzech Miotłach. Miał nadzieję, że przyjaciel tej tępej fretki
pomoże mu ich rozdzielić, bez względu na to, jakie kierowały nim
motywy. A ten, kiedy dowiedział się o wszystkim, zgodził się na
pakt, pomimo że Ron był Gryfonem. To było tylko chwilowe
zawieszenie broni. Najpierw zagrozili, że Lucjusz dowie się o
wszystkim, a potem wysłali Collina po Hermionę. Wszystko szło jak
po maśle, aż do momentu, w którym okazało się, że dziewczyna
nie wytrzymała i uciekła ze szkoły. Był w szoku, zupełnie nie
spodziewał się po niej takiej reakcji i nie dopuszczał do siebie
myśli, że ona mogłaby być zdolna do czegoś takiego, przecież
kochała szkołę! Spotkali się w ponownie w Trzech Miotłach, gdzie
Zabini zadał to pamiętne pytanie : „Dlaczego tak ci na tym
zależało?”.
Wtedy
dopiero uświadomił sobie, że robi to, bo ją kocha. Nie po to,
żeby uratować ją przed Malfoyem, ale po to, żeby mieć ją dla
siebie.
Nie
udało się, ale pomyślał, że jeśli ją odnajdzie, to wyjdzie na
bohatera. W końcu Ślizgon był w jej oczach skończony, więc co
się mogło stać?
Ale
stało się. Ze względu na ich zaciętą walkę ze szmuglerem, która
zakończyła się jego śmiercią, musiał przyznać się do
wszystkiego. Bo jaki sens było kłamać?
Nagle
do gabinetu wszedł wściekły Zabini. Ciskał piorunującymi
spojrzeniami we wszystkie strony, zdając sobie sprawę, że Weasley
go wkopał.
-Na
co się gapisz, zdrajco? - warknął poirytowany.
-Daj
spokój, jak nie ja, to Malfoy by...
-A
co ty wiesz – rzucił agresywnie, wchodząc mu w słowo, jednak
zamilkł, widząc zdumione spojrzenie dyrektorki.
-Panie
Weasley, jest pan wolny - oświadczyła spokojnym tonem, po czym
zaczekała, aż rudzielec opuści jej gabinet i zabrała się do
zadawania pytań Ślizgonowi.
Z
początku Blaise nie chciał przyznać się do napisania listu do
Lucjusza Malfoya, ponieważ to było chyba jedyne, czemu mógł
zaprzeczyć po scenie, jaką odegrał, wchodząc do gabinetu. Widział
jednak niedowierzające spojrzenie profesor McGonagall i w końcu
pojął, że jeżeli nie po dobroci, to wyciągnął z niego prawdę
za pomocą czarów.
-Nie
mogłem uwierzyć, że on umawia się ze szlamą - powiedział w
końcu. - Weasley spartaczył robotę, pozwolił jej uciec, zamiast
przypilnować, żeby wygłosiła jedną ze swoich mów na temat
swojej siły i z podniesionym czołem ignorowała tego barana.
-Proszę
się wyrażać – pouczyła go nauczycielka surowym tonem.
-Jasne,
ale proszę postawić się na moim miejscu. Okłamywał mnie i
wszystkich dookoła, wmawiając nam, że jej nienawidzi. Kiedy reszta
się dowiedziała, byli równie wściekli co ja.
Dyrektorka
zamrugała oczami z niedowierzaniem. „Reszta się dowiedziała”?
To nie wróżyło niczego dobrego.
-Stary
Malfoy zareagował jednak błyskawicznie. W odpowiedzi dostałem
tylko „Dziękuję. Zajmę się tym.” i tyle. Nie miałem pojęcia,
co on chce zrobić. Chociaż muszę przyznać, że inwencja twórcza
mu dopisała.
Potem
nastała głucha cisza.
-Dziękuję,
może pan iść – rzekła w końcu profesor McGonagall,
stwierdzając w duchu, że wystarczy już rozmowy z tym zarozumiałym
Ślizgonem.
Zamknęła
oczy, próbując zebrać myśli.
Nie
miała pojęcia, czy Ministerstwo wytoczy proces Draconowi za użycie
zaklęcia uśmiercającego, ale zeznania świadków wyraźnie i
jednogłośnie uznawały jego niewinność. Ludzie pisali, że Malfoy
działał w obronie życia swojego oraz swoich towarzyszy. Była duża
szansa, że wszelkie okoliczności, w tym fakt, że Nicolas Dipfoot
był poszukiwanym śmierciożercą, pozwolą mu kontynuować naukę w
Hogwarcie.
Szybko
przekonała się również o tym, że faktycznie nikt nie będzie
ścigał żadnego z jej uczniów za zamordowanie Dipfoot'a. Jako
powód podano do opinii publicznej wiadomość, iż Draco Malfoy oraz
Hermiona Granger zostali przez niego uprowadzeni z zamiarem
nielegalnego przehandlowania ich do Albanii. Niestety oprócz słów
Zabiniego oraz Rona nie było jednak nikogo, kto mógłby potwierdzić
współpracę Nicolasa Dipfoota z Lucjuszem Malfoyem, więc ten
pozostał czysty.
Jednak
pojawił się inny, ważniejszy problem, z którym ona, jako dyrektor
Hogwartu musiała się zmierzyć.
Gdy
romans Gryfonki i Ślizgona wyszedł na jaw, w całej szkole
dosłownie zawrzało. Uczniowie domu Godryka Gryffindora po raz
pierwszy w historii żądali zmiany prefekta, uznając Hermionę
Granger za zdrajczynię. Pojawiły się również prośby o wydalenie
jej z domu, bądź przeniesienie do dormitorium poza obręb ich
wieży. Nikt nie chciał słuchać o wyrozumiałości ani o frazesach
typu „serce nie sługa”. Równie oburzeni byli Ślizgoni, którzy
także pragnęli zmienić swojego prefekta, nazywając Dracona
zdrajcą krwi i niegodnym swojego pochodzenia „brudnym
arystokratą”. Nienawiść pomiędzy domami zaostrzyła się,
wzmogła kłótnie na korytarzach oraz pozwoliła zapomnieć o
spokojnych posiłkach jedzonych w ciszy.
Hermiona
wychodziła ze swojego dormitorium jedynie na lekcje, posiłki jadła
w kuchni razem ze skrzatami, które jako jedyne nie żywiły do niej
o nic urazy. Chciała co prawda odwiedzać Harry'ego, który nadal
leżał nieprzytomny w skrzydle szpitalnym, jednak za każdym razem,
gdy udawało jej się do niego przedostać, okazywało się, że
siedzi tam Ginny.
Siostra
Rona również źle zniosła wiadomość o związku jej przyjaciółki
ze Ślizgonem. Początkowo nie chciała w to wierzyć, gdy jednak
Hermiona potwierdziła te informacje, dziewczyna dostała ataku
szału. Długo próbowała przemówić starszej Gryfonce do rozumu,
krzyczała i płakała, ale na próżno. Nic nie mogło ugasić
uczucia, które powstało między tą dwójką.
A
jednak przez niemalże tydzień żadne z nich nie odezwało się do
siebie. Wszystko zmieniła plotka, która rozniosła się po szkole z
prędkością światła.
Lucjusz
Malfoy postanowił zabrać swojego syna z Hogwartu.
Jeszcze
tego samego dnia Draco dostał list.
Przepraszam,
Jaskółka.
To
były dwa słowa, które sprawiły, że chłopak na chwilę zapomniał
o swoim problemie. Hermiona mu uwierzyła, uwierzyła w jego
niewinność. Natychmiast odesłał sowę z kartką, na której
odwrocie nabazgrał szybko godzinę i miejsce spotkania.
Miał
zaproponować jej wspólną ucieczkę. Chciał powiedzieć, że to
właściwy moment na decyzję, że wszystko już zaplanował i mogą
ruszać w drogę. A jednak do tego spotkania nigdy nie doszło,
ponieważ już pół godziny później zarówno Dracona, jak i
Hermionę zabrano z ich prywatnych dormitoriów i umieszczono na
szczytach dwóch wież. Był to swego rodzaju środek bezpieczeństwa,
z którego trzeba było skorzystać ze względu na stale rosnące
wzburzenie, które podczas obiadu postąpiło o krok do przodu,
przyjmując postać gróźb. Mieli spędzić tam czas do momentu, w
którym nauczyciele i uczniowie nie dojdą do porozumienia.
Profesor
McGonagall stała w swoim gabinecie wpatrując się ze zdziwieniem w
twarz mężczyzny, którego nienawidziła całym swoim sercem.
-Lucjuszu,
chcesz zabrać swojego syna ze szkoły na pół roku przed egzaminami
końcowymi? -spytała z niedowierzaniem.
-Nie
mam wyjścia. Muszę mieć pewność, że mój syn i panna Granger
nie będą mieli ze sobą żadnej styczności - odpowiedział
blondyn. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, głos natomiast
był pełen oburzenia. Nie mógł uwierzyć, że szkoła dopuściła
do takiego skandalu.
-Uważam,
że wykształcenie Dracona jest jednak ważniejsze od tego, czy twój
syn będzie widywał się z Hermioną, czy też nie – broniła
swojego zdania dyrektorka.
Malfoy
zmarszczył brwi.
-Rozumiem,
że dla ciebie, Minerwo, czystość krwi nic nie znaczy. Dla mnie
jednak byłoby to hańbą, gdyby mój syn ożenił się z mugolaczką
– oświadczył bez najmniejszego zawahania. -Chcę zabrać Dracona
jeszcze dzisiaj. Przez kolejne pół roku będzie pobierał nauki u
prywatnych nauczycieli, do szkoły natomiast wróci jedynie na czas
pisania egzaminów.
Profesor
McGonagall już otwierała usta, by zaproponować inne rozwiązanie,
gdy do jej gabinetu wpadł zdyszany profesor Slughorn z kawałkiem
pergaminu w ręce.
-Pani
dyrektor, pani natychmiast musi to zobaczyć – wysapał, podchodząc
do zdziwionej dyrektorki i odpychając przy tym poirytowanego
Malfoya.
Kobieta
wzięła do ręki papier, a
jej usta zastygły w niemym okrzyku przerażenia.
Możemy
próbować uciekać,
ale
w tej sytuacji chyba tylko Avada może nas uratować.
List
nie był podpisany, ale łatwo było się domyślić, iż został
nadany w sowiarni, gdzie aktualnie zamknięty był Draco Malfoy.
-W
tej sytuacji musimy więc posunąć się do czynów, które
zaplanowaliśmy na najgorszą ewentualność. Panie Slughorn proszę
sprowadzić profesora Flitwicka na trzecie piętro oraz jak
najszybciej przyprowadzić tam pana Malfoya oraz pannę Granger –
rozkazała jednym tchem, a gdy profesor wyszedł, dyrektorka
odwróciła się w kierunku swojego gościa. -W obliczu zagrożenia
życia, jesteśmy zmuszeni zmodyfikować pamięć pana synowi oraz
jego przyjaciółce. Zapewniam, że gdy Draco zapomni o Hermionie,
będzie mógł wrócić do domu. Proszę tu na mnie zaczekać,
niedługo wrócę - oznajmiła ponurym tonem i wyszła.
Nie
mieli pojęcia, po co zabrano ich pod klasę zaklęć. Patrzyli na
siebie zdezorientowani, jednocześnie próbując nacieszyć się
swoim widokiem. Hermionie stanęły w oczach łzy.
-Draco,
przepraszam – szepnęła. - To moja wina.
On
z kolei nie mógł uwierzyć w to, że Gryfonka obwinia się o całą
tę sytuację. Wszystko przez Weasleya i Zabiniego, głównie przez
Weasleya. Chciał jej to powiedzieć, ale w korytarzu pojawiła się
dyrektorka i popatrzyła na wszystkich zebranych.
-Proszę
do środka – rozkazała ponuro i weszła do klasy jako ostatnia.
Spojrzała
na dwójkę stojących przed nią uczniów, którzy teraz trzymali
się już za ręce. Rozumiała to doskonale, musieli wiedzieć, że
przynosi złe wieści.
-Panno
Granger, panie Malfoy, podjęliśmy decyzję – rzekła z wahaniem w
głosie. -Jedyny sposób, w jaki możemy oszczędzić wam cierpienia
w tej trudnej sytuacji, to modyfikacja pamięci.
Draco
na te słowa mocniej ścisnął dłoń dziewczyny.
Hermiona
przypomniała sobie wtedy dzień, w którym to wszystko się zaczęło.
Zdanie, które wypowiedział on tamtego wieczora, zadudniło echem w
jej głowie. „Kocham cię miłością tak zakazaną, że świat nie
zniósłby jej ujawnienia.” Miał wtedy rację, cholerną rację.
-Kiedy?
- spytała drżącym głosem.
-Teraz.
Tego
już nie zniosła. Wybuchnęła głośnym płaczem, wtulając się w
ramię ukochanego. Uświadamiając sobie, że za chwilę nie będą o
sobie pamiętać, przestali zwracać uwagę na to, że wszyscy
przyglądają im się z uwagą. Hermiona wbiła mocno palce w
ramiona, które w ciągu ostatnich lat były jedynym miejscem, w
którym czuła się bezpiecznie. On tulił ją do siebie z całych
sił, bojąc się, że jeżeli zelży ucisk chociaż na chwilę, to
zostanie mu ona odebrana bezpowrotnie. Płakali oboje, próbując
odwlec chwilę wykonania wyroku choć na moment, ale nauczyciele,
choć głęboko wzruszeni, poprosili ich o odsunięcie się od
siebie. Profesor Flitwick otarł ukradkiem łzę, która zaczęła
spływać mu po policzku.
Posadzili
ich na krzesłach tyłem do siebie. Hermiona po omacku znalazła jego
dłoń i chwyciła ją ze wszystkich sił.
-Proszę
puścić jego dłoń, panno Granger - rozkazała surowym tonem
stojąca naprzeciw niej profesor McGonagall. - Wymogi bezpieczeństwa
– dodała łagoniej, wpatrując się w zalaną łzami twarz jej
ulubionej uczennicy.
-Pozwólcie,
że przytoczę ogólne zasady postępowania, żeby wszystko odbyło
się z godnie z prawem – oznajmił profesor Slughorn lekko drżącym
głosem. -Proces modyfikacji pamięci zostanie przeprowadzony przez
dwóch pracowników szkoły, w tym przypadku profesor Minerwy
McGonagall oraz profesora Filiusa Flitwicka. Zaklęcie Obliviate
rzucone będzie jednocześnie z odległości dwóch metrów, a
sama modyfikacja pamięci uwzględniać będzie jedynie wasze relacje
zbudowane w ciągu ostatnich czterech lat. Po całym procesie
będziecie przekonani, że jako ochotnicy braliście udział w
testowaniu nowego zaklęcia zaprojektowanego przez nauczycieli
obecnych w sali. Czy wszystko jest jasne?
Dwójka
uczniów lekko pokiwała głowami na znak potwierdzenia.
-W
takim razie rozpoczynamy proces modyfikacji.
Naprzeciwko
Dracona ustawił się profesor Flitwick. Jednocześnie z dyrektorką
unieśli oni różdżki.
Przez
chwilę jeszcze patrzyli oni na siebie w niepewności, próbując
upewnić się nawzajem, że postępują właściwie. Profesor
McGonagall kiwnęła głową na znak gotowości, chwilę później to
samo zrobił profesor Flitwick.
-Obliviate!
- ryknęli oboje, a wypowiedziane przez nich zaklęcie zmieszało
się w sali z hukiem głośnego „kocham cię” wykrzyczanego z
gardeł zrozpaczonej pary. Blade światło oślepiło wszystkich
obecnych w klasie zaklęć, otaczając Hermionę i Dracona.
Chwilę
później było po wszystkim. Zaległa głucha cisza, którą od
czasu do czasu przerywało ciche pociągnięcie nosem.
-Pani
profesor, czy mogę już pójść do swojego dormitorium? - spytała
Hermiona. - To doświadczenie było wyjątkowo dziwne – oznajmiła
typowym dla niej tonem.
-Granger?
- Draco zmarszczył brwi, odwracając się do niej niepewnie.
Nie
odpowiedziała.
Dlaczego
widziała na jego twarzy błyszczące ślady łez? Najwidoczniej
zaklęcie przywołujące przykre wspomnienia, które testowali na
nich, jako na ochotnikach, musiało podziałać na niego tak silnie,
jak działało na niej.
Mimo
to czuła się dziwnie przygnębiona, zupełnie tak, jakby straciła
coś na zawsze. Czy powinna poinformować o tym nauczycieli?
Stwierdziła, że zajmie się tym zaraz po długim, relaksującym
śnie. Była wykończona.
Wróciła
do swojego dormitorium i usiadła na łóżku. Dziewczyny jeszcze nie
przyszły z kolacji, pomyślała więc, że pójdzie najpierw do
łazienki i weźmie długą kąpiel.
-Radosne
orzeźwienie – wyrecytowała hasło i weszła.
Zaczęła
powoli zdejmować z siebie ubrania i wtedy poczuła, że ma coś w
kieszeni. Dziwne, nie przypominała sobie, żeby coś tam wkładała.
Wyciągnęła
sfatygowany kawałek pergaminu, lekko pożółknięty i rozdarty.
Wciąż jednak można było rozróżnić poszczególne słowa.
„Wczoraj
po raz pierwszy wszystko było jak należy, pierwszy szlaban, w
czasie którego nie zrobiłem z siebie kompletnego idioty. Wszystko
idzie w dobrym kierunku. Czuję, że piękny domek na przedmieściach
jest w zasięgu mojej ręki.”
--------
To już ostatni rozdział. Epilog pojawi się jeszcze w tym tygodniu (a przynajmniej mam taką nadzieję :) ).
Nie wyszło dokładnie tak, jak chciałam, a jednak i tak jestem z tej części zadowolona.
No to do ostatniego :)
Nie będzie happy endu?!
OdpowiedzUsuńMoje serce jest rozdarte. Uwielbiam postać Dracona w twoim opowiadaniu, jest taka oryginalna.:D
Szkoda, że tylko epilog został, jednak będę czekać na niego z niecierpliwością.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
A ja myślę że prawdziwa miłość pokona nawet Obliwate i będą na końcu razem :) Już nie mogę się doczekać zakończenia. Mam nadzieje że napiszesz nastepne opowiadanie. Pozdrawiam i życzę dużo weny Agfa :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest genialne przeczytałam je jednym tchem. Mam nadzieje, że będzie happy end. Proszęęęęęęęęę. Nie mogę się doczekać kolejnego;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział!!! Bardzo chętnie przeczytam kolejną część tego opowiadania, bo po prostu je uwielbiam :) Będę czekać na drugą część i na całkiem nowe opowiadanie. Wiesz już jaki pairing w nim będzie???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coffie
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że napiszesz kolejną część :) Ja miałam dodać rozdział między 3, a 6, ale nie wiem, czy mi się to uda :( Tym bardziej, że jeszcze nie znalazłam bety.
UsuńWięc na razie próbuj pisać bez bety, jestem pewna, że ktoś zgłosi się prędzej czy później :D
UsuńNie wiem właśnie, czy napiszę kolejną część, ciągle rozważam kwestię stworzenia kontynuacji i w ostateczności chyba tak właśnie zrobię ;-) Jeśli zacznę nowe opowiadanie to na pewno dramione, w zasadzie to jeden z niewielu pairingów, które aktualnie mnie interesują :D
Pozdrawiam :D
Nie wiem, co mam napisać. Całość wyszła bardzo romantycznie i wzruszająco- prawie jak Romeo i Julia "kochankowie przez gwiazdy wyklęci";) Naprawdę bardzo mi się to podoba!
OdpowiedzUsuńAle jednego to ja nie zrozumiem. Po co cały ten melodramatyczny cyrk z nauczycielami i zaklęciem? Znaczy zaklęcie to ja rozumiem- ciekawy zabieg. Ale po co mieszać w to nauczycieli? Tłumacz się kochana;p
Już tylko epilog? Jak szybko to zleciało...A pomyśleć, że dopiero zaczynałam czytać Twoją historię...Chyba na starość robię się zbyt sentymentalna;p Ale jak mam taka nie być, jak piszesz takie rzeczy, a ja wrażliwa kobietka jestem;)
Dużo weny!
Ściskam;)
Ja właśnie tak widzę dramione - jako miłość zakazaną, na którą świat nigdy nie chce przystać xD Czekałam, aż znajdę taką historię w internecie, ale nie mogłam znaleźć, więc sama ją stworzyłam ;D
UsuńJeśli chodzi o nauczycieli... musiał to wykonać ktoś doświadczony, kto będzie w stanie zmodyfikować odpowiednio pamięć, a nie tylko ją skasować, ponadto chcieli wykonać 'wyrok' w jednym momencie, żeby uniknąć niespodzianek :D
Mam nadzieję, że takie wyjaśnienie cię zadowala xD
popłakałam się, pierwszy raz czytając dramione.
OdpowiedzUsuńmyślę, że to jest moja cała opinia.
:)
Idę przeczytać epilog,
Chiyo.