środa, 4 września 2013

Rozdział XIV Tylko Avada może nas uratować.


            Profesor McGonagall z surowym wyrazem twarzy przyglądała się papierom złożonym na jej biurku.
-Do szkoły napłynęły zeznania świadków, którzy obserwowali zajście z okien swoich domów, a także list od jednego z aurorów, który potwierdził, iż Nicolas Dipfoot był poszukiwanym zbiegłym śmierciożercą, który przed wojną zajmował się handlem młodymi czarodziejami.
Dyrektorka odłożyła papiery z powrotem na drewniany blat i przeniosła swój wzrok na uczniów.
-Czy może mi ktoś wyjaśnić, jakim cudem znaleźliście się w pobliżu domu tego człowieka? - spytała.
Nikt nie próbował odpowiadać, ponieważ odpowiedź wcale nie była prosta. Zarówno Draco, jak i Hermiona wciąż łudzili się, że sprawa ich związku może pozostać tajemnicą, Ron natomiast pamiętał o obietnicy danej przyjaciółce. I cóż, że powiedział o tym jednej osobie, to miało być dla jej dobra, nie mógł przecież przewidzieć następstw tego czynu.
-Cóż, jeśli nie chcecie mówić w swojej obecności, proszę teraz, by panowie zaczekali na zewnątrz, podczas gdy ja porozmawiam z panną Granger – rzekła profesor McGonagall, uważnie przyglądając się swoim uczniom. -I byłabym wdzięczna, gdybyście się nie pozabijali.
Rozmowa wcale nie była łatwa.
Hermiona długo opierała się przed wyjawieniem prawdy, ale wiedziała, że układanie kłamstw niczego nie przyniesie, nie mogli przecież ustalić wspólnej wersji, było na to za późno. Opowiedziała więc w końcu historię ze swojej perspektywy. Wspomniała o szlabanie oraz spotkaniach w łazience na drugim piętrze, o udawanej nienawiści i momencie, w którym Ron dowiedział się prawdy. Potem wyjawiła powody, dla których uciekła z zamku oraz o tym, jak oboje z Draconem znaleźli się w ciemnej piwnicy. W ciągu całej opowieści pominęła tylko jeden szczegół. Nie powiedziała nauczycielce o swoich animagicznych zdolnościach.
Podobnie przedstawiała się wersja wydarzeń opowiedziana przez Malfoya, uzupełniona jedynie historią o szantażu, w którą wcześniej nie chciała uwierzyć Hermiona. Jednak profesor McGonagall kiwała jedynie głową na znak, że rozumie i zachęcająco gestykulowała, prosząc, by kontynuował.
Kiedy Ślizgon opuścił jej gabinet, wzięła głęboki oddech. Ciężko było uwierzyć w słowa tych dwojga, gdy przez siedem lat ich nauki w Hogwarcie ani razu nie usłyszała, by zwracali się do siebie życzliwie. A jednak wątpiła, by zdołali oni wymyślić wspólnie tak niewiarygodne kłamstwo, naiwnie wierząc w to, że ktoś uzna to za prawdę. Było to tak nieprawdopodobne, że absurdalnie postanowiła w to uwierzyć.

          Pozostała jeszcze tylko jedna kwestia do ustalenia.
-Panie Weasley chciałabym wiedzieć...
-Pani profesor – przerwał jej Ron drżącym głosem – ja wiedziałem, że on ją skrzywdzi. Nie mogłem na to pozwolić. Sama pani widzi, Lucjusz Malfoy chciał wysłać Hermionę na pewną śmierć!
-Spokojnie, panie Weasley, proszę powiedzieć mi...
-Pani profesor, przyznaję, owszem, razem z Zabinim zmusiliśmy Malfoya, żeby...
-Z Zabinim? Z panem Blaisem Zabinim? - spytała, przerywając mu.
Ron skrzywił się, jakby właśnie połknął fasolkę Bertiego Botta o smaku wymiocin.
-Proszę chwileczkę zaczekać – oznajmiła dyrektorka spokojnym tonem, po czym wstała i wyszła za drzwi. -Panie Malfoy proszę znaleźć i przyprowadzić do mnie pana Zabiniego.
Ron milczał, a jego twarz powoli nabierała wyrazu rozpaczy.
-Proszę kontynuować. Po co zmusiliście pana Malfoya do odstawienia tego cyrku?
Opowiedział o wszystkim, czując, jak wzbiera w nim gniew. Nie udało się, cholera jasna. Chciał przecież jej szczęścia, chciał, żeby ona przejrzała na oczy, dostrzegła, że ten cały Malfoy to facet zupełnie nie dla niej. Już widział, jak za kilka miesięcy porzuci ją dla innej i będzie szydził z jej uczucia, cały Ślizgon. Dlatego właśnie wysłał sowę do Zabiniego i po to spotkali się w Trzech Miotłach. Miał nadzieję, że przyjaciel tej tępej fretki pomoże mu ich rozdzielić, bez względu na to, jakie kierowały nim motywy. A ten, kiedy dowiedział się o wszystkim, zgodził się na pakt, pomimo że Ron był Gryfonem. To było tylko chwilowe zawieszenie broni. Najpierw zagrozili, że Lucjusz dowie się o wszystkim, a potem wysłali Collina po Hermionę. Wszystko szło jak po maśle, aż do momentu, w którym okazało się, że dziewczyna nie wytrzymała i uciekła ze szkoły. Był w szoku, zupełnie nie spodziewał się po niej takiej reakcji i nie dopuszczał do siebie myśli, że ona mogłaby być zdolna do czegoś takiego, przecież kochała szkołę! Spotkali się w ponownie w Trzech Miotłach, gdzie Zabini zadał to pamiętne pytanie : „Dlaczego tak ci na tym zależało?”.
Wtedy dopiero uświadomił sobie, że robi to, bo ją kocha. Nie po to, żeby uratować ją przed Malfoyem, ale po to, żeby mieć ją dla siebie.
Nie udało się, ale pomyślał, że jeśli ją odnajdzie, to wyjdzie na bohatera. W końcu Ślizgon był w jej oczach skończony, więc co się mogło stać?
Ale stało się. Ze względu na ich zaciętą walkę ze szmuglerem, która zakończyła się jego śmiercią, musiał przyznać się do wszystkiego. Bo jaki sens było kłamać?
Nagle do gabinetu wszedł wściekły Zabini. Ciskał piorunującymi spojrzeniami we wszystkie strony, zdając sobie sprawę, że Weasley go wkopał.
-Na co się gapisz, zdrajco? - warknął poirytowany.
-Daj spokój, jak nie ja, to Malfoy by...
-A co ty wiesz – rzucił agresywnie, wchodząc mu w słowo, jednak zamilkł, widząc zdumione spojrzenie dyrektorki.
-Panie Weasley, jest pan wolny - oświadczyła spokojnym tonem, po czym zaczekała, aż rudzielec opuści jej gabinet i zabrała się do zadawania pytań Ślizgonowi.
Z początku Blaise nie chciał przyznać się do napisania listu do Lucjusza Malfoya, ponieważ to było chyba jedyne, czemu mógł zaprzeczyć po scenie, jaką odegrał, wchodząc do gabinetu. Widział jednak niedowierzające spojrzenie profesor McGonagall i w końcu pojął, że jeżeli nie po dobroci, to wyciągnął z niego prawdę za pomocą czarów.
-Nie mogłem uwierzyć, że on umawia się ze szlamą - powiedział w końcu. - Weasley spartaczył robotę, pozwolił jej uciec, zamiast przypilnować, żeby wygłosiła jedną ze swoich mów na temat swojej siły i z podniesionym czołem ignorowała tego barana.
-Proszę się wyrażać – pouczyła go nauczycielka surowym tonem.
-Jasne, ale proszę postawić się na moim miejscu. Okłamywał mnie i wszystkich dookoła, wmawiając nam, że jej nienawidzi. Kiedy reszta się dowiedziała, byli równie wściekli co ja.
Dyrektorka zamrugała oczami z niedowierzaniem. „Reszta się dowiedziała”? To nie wróżyło niczego dobrego.
-Stary Malfoy zareagował jednak błyskawicznie. W odpowiedzi dostałem tylko „Dziękuję. Zajmę się tym.” i tyle. Nie miałem pojęcia, co on chce zrobić. Chociaż muszę przyznać, że inwencja twórcza mu dopisała.
Potem nastała głucha cisza.
-Dziękuję, może pan iść – rzekła w końcu profesor McGonagall, stwierdzając w duchu, że wystarczy już rozmowy z tym zarozumiałym Ślizgonem.
Zamknęła oczy, próbując zebrać myśli.
Nie miała pojęcia, czy Ministerstwo wytoczy proces Draconowi za użycie zaklęcia uśmiercającego, ale zeznania świadków wyraźnie i jednogłośnie uznawały jego niewinność. Ludzie pisali, że Malfoy działał w obronie życia swojego oraz swoich towarzyszy. Była duża szansa, że wszelkie okoliczności, w tym fakt, że Nicolas Dipfoot był poszukiwanym śmierciożercą, pozwolą mu kontynuować naukę w Hogwarcie.
Szybko przekonała się również o tym, że faktycznie nikt nie będzie ścigał żadnego z jej uczniów za zamordowanie Dipfoot'a. Jako powód podano do opinii publicznej wiadomość, iż Draco Malfoy oraz Hermiona Granger zostali przez niego uprowadzeni z zamiarem nielegalnego przehandlowania ich do Albanii. Niestety oprócz słów Zabiniego oraz Rona nie było jednak nikogo, kto mógłby potwierdzić współpracę Nicolasa Dipfoota z Lucjuszem Malfoyem, więc ten pozostał czysty.
Jednak pojawił się inny, ważniejszy problem, z którym ona, jako dyrektor Hogwartu musiała się zmierzyć.
Gdy romans Gryfonki i Ślizgona wyszedł na jaw, w całej szkole dosłownie zawrzało. Uczniowie domu Godryka Gryffindora po raz pierwszy w historii żądali zmiany prefekta, uznając Hermionę Granger za zdrajczynię. Pojawiły się również prośby o wydalenie jej z domu, bądź przeniesienie do dormitorium poza obręb ich wieży. Nikt nie chciał słuchać o wyrozumiałości ani o frazesach typu „serce nie sługa”. Równie oburzeni byli Ślizgoni, którzy także pragnęli zmienić swojego prefekta, nazywając Dracona zdrajcą krwi i niegodnym swojego pochodzenia „brudnym arystokratą”. Nienawiść pomiędzy domami zaostrzyła się, wzmogła kłótnie na korytarzach oraz pozwoliła zapomnieć o spokojnych posiłkach jedzonych w ciszy.
Hermiona wychodziła ze swojego dormitorium jedynie na lekcje, posiłki jadła w kuchni razem ze skrzatami, które jako jedyne nie żywiły do niej o nic urazy. Chciała co prawda odwiedzać Harry'ego, który nadal leżał nieprzytomny w skrzydle szpitalnym, jednak za każdym razem, gdy udawało jej się do niego przedostać, okazywało się, że siedzi tam Ginny.
Siostra Rona również źle zniosła wiadomość o związku jej przyjaciółki ze Ślizgonem. Początkowo nie chciała w to wierzyć, gdy jednak Hermiona potwierdziła te informacje, dziewczyna dostała ataku szału. Długo próbowała przemówić starszej Gryfonce do rozumu, krzyczała i płakała, ale na próżno. Nic nie mogło ugasić uczucia, które powstało między tą dwójką.
A jednak przez niemalże tydzień żadne z nich nie odezwało się do siebie. Wszystko zmieniła plotka, która rozniosła się po szkole z prędkością światła.
Lucjusz Malfoy postanowił zabrać swojego syna z Hogwartu.
Jeszcze tego samego dnia Draco dostał list.

Przepraszam,
Jaskółka.

To były dwa słowa, które sprawiły, że chłopak na chwilę zapomniał o swoim problemie. Hermiona mu uwierzyła, uwierzyła w jego niewinność. Natychmiast odesłał sowę z kartką, na której odwrocie nabazgrał szybko godzinę i miejsce spotkania.
Miał zaproponować jej wspólną ucieczkę. Chciał powiedzieć, że to właściwy moment na decyzję, że wszystko już zaplanował i mogą ruszać w drogę. A jednak do tego spotkania nigdy nie doszło, ponieważ już pół godziny później zarówno Dracona, jak i Hermionę zabrano z ich prywatnych dormitoriów i umieszczono na szczytach dwóch wież. Był to swego rodzaju środek bezpieczeństwa, z którego trzeba było skorzystać ze względu na stale rosnące wzburzenie, które podczas obiadu postąpiło o krok do przodu, przyjmując postać gróźb. Mieli spędzić tam czas do momentu, w którym nauczyciele i uczniowie nie dojdą do porozumienia.

Profesor McGonagall stała w swoim gabinecie wpatrując się ze zdziwieniem w twarz mężczyzny, którego nienawidziła całym swoim sercem.
-Lucjuszu, chcesz zabrać swojego syna ze szkoły na pół roku przed egzaminami końcowymi? -spytała z niedowierzaniem.
-Nie mam wyjścia. Muszę mieć pewność, że mój syn i panna Granger nie będą mieli ze sobą żadnej styczności - odpowiedział blondyn. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, głos natomiast był pełen oburzenia. Nie mógł uwierzyć, że szkoła dopuściła do takiego skandalu.
-Uważam, że wykształcenie Dracona jest jednak ważniejsze od tego, czy twój syn będzie widywał się z Hermioną, czy też nie – broniła swojego zdania dyrektorka.
Malfoy zmarszczył brwi.
-Rozumiem, że dla ciebie, Minerwo, czystość krwi nic nie znaczy. Dla mnie jednak byłoby to hańbą, gdyby mój syn ożenił się z mugolaczką – oświadczył bez najmniejszego zawahania. -Chcę zabrać Dracona jeszcze dzisiaj. Przez kolejne pół roku będzie pobierał nauki u prywatnych nauczycieli, do szkoły natomiast wróci jedynie na czas pisania egzaminów.
Profesor McGonagall już otwierała usta, by zaproponować inne rozwiązanie, gdy do jej gabinetu wpadł zdyszany profesor Slughorn z kawałkiem pergaminu w ręce.
-Pani dyrektor, pani natychmiast musi to zobaczyć – wysapał, podchodząc do zdziwionej dyrektorki i odpychając przy tym poirytowanego Malfoya.
Kobieta wzięła do ręki papier, a jej usta zastygły w niemym okrzyku przerażenia.

Możemy próbować uciekać,
ale w tej sytuacji chyba tylko Avada może nas uratować.

List nie był podpisany, ale łatwo było się domyślić, iż został nadany w sowiarni, gdzie aktualnie zamknięty był Draco Malfoy.
-W tej sytuacji musimy więc posunąć się do czynów, które zaplanowaliśmy na najgorszą ewentualność. Panie Slughorn proszę sprowadzić profesora Flitwicka na trzecie piętro oraz jak najszybciej przyprowadzić tam pana Malfoya oraz pannę Granger – rozkazała jednym tchem, a gdy profesor wyszedł, dyrektorka odwróciła się w kierunku swojego gościa. -W obliczu zagrożenia życia, jesteśmy zmuszeni zmodyfikować pamięć pana synowi oraz jego przyjaciółce. Zapewniam, że gdy Draco zapomni o Hermionie, będzie mógł wrócić do domu. Proszę tu na mnie zaczekać, niedługo wrócę - oznajmiła ponurym tonem i wyszła.

Nie mieli pojęcia, po co zabrano ich pod klasę zaklęć. Patrzyli na siebie zdezorientowani, jednocześnie próbując nacieszyć się swoim widokiem. Hermionie stanęły w oczach łzy.
-Draco, przepraszam – szepnęła. - To moja wina.
On z kolei nie mógł uwierzyć w to, że Gryfonka obwinia się o całą tę sytuację. Wszystko przez Weasleya i Zabiniego, głównie przez Weasleya. Chciał jej to powiedzieć, ale w korytarzu pojawiła się dyrektorka i popatrzyła na wszystkich zebranych.
-Proszę do środka – rozkazała ponuro i weszła do klasy jako ostatnia.
Spojrzała na dwójkę stojących przed nią uczniów, którzy teraz trzymali się już za ręce. Rozumiała to doskonale, musieli wiedzieć, że przynosi złe wieści.
-Panno Granger, panie Malfoy, podjęliśmy decyzję – rzekła z wahaniem w głosie. -Jedyny sposób, w jaki możemy oszczędzić wam cierpienia w tej trudnej sytuacji, to modyfikacja pamięci.
Draco na te słowa mocniej ścisnął dłoń dziewczyny.
Hermiona przypomniała sobie wtedy dzień, w którym to wszystko się zaczęło. Zdanie, które wypowiedział on tamtego wieczora, zadudniło echem w jej głowie. „Kocham cię miłością tak zakazaną, że świat nie zniósłby jej ujawnienia.” Miał wtedy rację, cholerną rację.
-Kiedy? - spytała drżącym głosem.
-Teraz.
Tego już nie zniosła. Wybuchnęła głośnym płaczem, wtulając się w ramię ukochanego. Uświadamiając sobie, że za chwilę nie będą o sobie pamiętać, przestali zwracać uwagę na to, że wszyscy przyglądają im się z uwagą. Hermiona wbiła mocno palce w ramiona, które w ciągu ostatnich lat były jedynym miejscem, w którym czuła się bezpiecznie. On tulił ją do siebie z całych sił, bojąc się, że jeżeli zelży ucisk chociaż na chwilę, to zostanie mu ona odebrana bezpowrotnie. Płakali oboje, próbując odwlec chwilę wykonania wyroku choć na moment, ale nauczyciele, choć głęboko wzruszeni, poprosili ich o odsunięcie się od siebie. Profesor Flitwick otarł ukradkiem łzę, która zaczęła spływać mu po policzku.
Posadzili ich na krzesłach tyłem do siebie. Hermiona po omacku znalazła jego dłoń i chwyciła ją ze wszystkich sił.
-Proszę puścić jego dłoń, panno Granger - rozkazała surowym tonem stojąca naprzeciw niej profesor McGonagall. - Wymogi bezpieczeństwa – dodała łagoniej, wpatrując się w zalaną łzami twarz jej ulubionej uczennicy.
-Pozwólcie, że przytoczę ogólne zasady postępowania, żeby wszystko odbyło się z godnie z prawem – oznajmił profesor Slughorn lekko drżącym głosem. -Proces modyfikacji pamięci zostanie przeprowadzony przez dwóch pracowników szkoły, w tym przypadku profesor Minerwy McGonagall oraz profesora Filiusa Flitwicka. Zaklęcie Obliviate rzucone będzie jednocześnie z odległości dwóch metrów, a sama modyfikacja pamięci uwzględniać będzie jedynie wasze relacje zbudowane w ciągu ostatnich czterech lat. Po całym procesie będziecie przekonani, że jako ochotnicy braliście udział w testowaniu nowego zaklęcia zaprojektowanego przez nauczycieli obecnych w sali. Czy wszystko jest jasne?
Dwójka uczniów lekko pokiwała głowami na znak potwierdzenia.
-W takim razie rozpoczynamy proces modyfikacji.
Naprzeciwko Dracona ustawił się profesor Flitwick. Jednocześnie z dyrektorką unieśli oni różdżki.
Przez chwilę jeszcze patrzyli oni na siebie w niepewności, próbując upewnić się nawzajem, że postępują właściwie. Profesor McGonagall kiwnęła głową na znak gotowości, chwilę później to samo zrobił profesor Flitwick.
-Obliviate! - ryknęli oboje, a wypowiedziane przez nich zaklęcie zmieszało się w sali z hukiem głośnego „kocham cię” wykrzyczanego z gardeł zrozpaczonej pary. Blade światło oślepiło wszystkich obecnych w klasie zaklęć, otaczając Hermionę i Dracona.
Chwilę później było po wszystkim. Zaległa głucha cisza, którą od czasu do czasu przerywało ciche pociągnięcie nosem.
-Pani profesor, czy mogę już pójść do swojego dormitorium? - spytała Hermiona. - To doświadczenie było wyjątkowo dziwne – oznajmiła typowym dla niej tonem.
-Granger? - Draco zmarszczył brwi, odwracając się do niej niepewnie.
Nie odpowiedziała.
Dlaczego widziała na jego twarzy błyszczące ślady łez? Najwidoczniej zaklęcie przywołujące przykre wspomnienia, które testowali na nich, jako na ochotnikach, musiało podziałać na niego tak silnie, jak działało na niej.
Mimo to czuła się dziwnie przygnębiona, zupełnie tak, jakby straciła coś na zawsze. Czy powinna poinformować o tym nauczycieli? Stwierdziła, że zajmie się tym zaraz po długim, relaksującym śnie. Była wykończona.
Wróciła do swojego dormitorium i usiadła na łóżku. Dziewczyny jeszcze nie przyszły z kolacji, pomyślała więc, że pójdzie najpierw do łazienki i weźmie długą kąpiel.
-Radosne orzeźwienie – wyrecytowała hasło i weszła.
Zaczęła powoli zdejmować z siebie ubrania i wtedy poczuła, że ma coś w kieszeni. Dziwne, nie przypominała sobie, żeby coś tam wkładała.
Wyciągnęła sfatygowany kawałek pergaminu, lekko pożółknięty i rozdarty. Wciąż jednak można było rozróżnić poszczególne słowa.

Wczoraj po raz pierwszy wszystko było jak należy, pierwszy szlaban, w czasie którego nie zrobiłem z siebie kompletnego idioty. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Czuję, że piękny domek na przedmieściach jest w zasięgu mojej ręki.”




--------
To już ostatni rozdział. Epilog pojawi się jeszcze w tym tygodniu (a przynajmniej mam taką nadzieję :) ). 
Nie wyszło dokładnie tak, jak chciałam, a jednak i tak jestem z tej części zadowolona.
No to do ostatniego :) 



10 komentarzy:

  1. Nie będzie happy endu?!
    Moje serce jest rozdarte. Uwielbiam postać Dracona w twoim opowiadaniu, jest taka oryginalna.:D
    Szkoda, że tylko epilog został, jednak będę czekać na niego z niecierpliwością.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślę że prawdziwa miłość pokona nawet Obliwate i będą na końcu razem :) Już nie mogę się doczekać zakończenia. Mam nadzieje że napiszesz nastepne opowiadanie. Pozdrawiam i życzę dużo weny Agfa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie jest genialne przeczytałam je jednym tchem. Mam nadzieje, że będzie happy end. Proszęęęęęęęęę. Nie mogę się doczekać kolejnego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny świetny rozdział!!! Bardzo chętnie przeczytam kolejną część tego opowiadania, bo po prostu je uwielbiam :) Będę czekać na drugą część i na całkiem nowe opowiadanie. Wiesz już jaki pairing w nim będzie???
    Pozdrawiam,
    Coffie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że napiszesz kolejną część :) Ja miałam dodać rozdział między 3, a 6, ale nie wiem, czy mi się to uda :( Tym bardziej, że jeszcze nie znalazłam bety.

      Usuń
    2. Więc na razie próbuj pisać bez bety, jestem pewna, że ktoś zgłosi się prędzej czy później :D
      Nie wiem właśnie, czy napiszę kolejną część, ciągle rozważam kwestię stworzenia kontynuacji i w ostateczności chyba tak właśnie zrobię ;-) Jeśli zacznę nowe opowiadanie to na pewno dramione, w zasadzie to jeden z niewielu pairingów, które aktualnie mnie interesują :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Nie wiem, co mam napisać. Całość wyszła bardzo romantycznie i wzruszająco- prawie jak Romeo i Julia "kochankowie przez gwiazdy wyklęci";) Naprawdę bardzo mi się to podoba!
    Ale jednego to ja nie zrozumiem. Po co cały ten melodramatyczny cyrk z nauczycielami i zaklęciem? Znaczy zaklęcie to ja rozumiem- ciekawy zabieg. Ale po co mieszać w to nauczycieli? Tłumacz się kochana;p
    Już tylko epilog? Jak szybko to zleciało...A pomyśleć, że dopiero zaczynałam czytać Twoją historię...Chyba na starość robię się zbyt sentymentalna;p Ale jak mam taka nie być, jak piszesz takie rzeczy, a ja wrażliwa kobietka jestem;)
    Dużo weny!
    Ściskam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie tak widzę dramione - jako miłość zakazaną, na którą świat nigdy nie chce przystać xD Czekałam, aż znajdę taką historię w internecie, ale nie mogłam znaleźć, więc sama ją stworzyłam ;D
      Jeśli chodzi o nauczycieli... musiał to wykonać ktoś doświadczony, kto będzie w stanie zmodyfikować odpowiednio pamięć, a nie tylko ją skasować, ponadto chcieli wykonać 'wyrok' w jednym momencie, żeby uniknąć niespodzianek :D
      Mam nadzieję, że takie wyjaśnienie cię zadowala xD

      Usuń
  7. popłakałam się, pierwszy raz czytając dramione.
    myślę, że to jest moja cała opinia.
    :)
    Idę przeczytać epilog,
    Chiyo.

    OdpowiedzUsuń