-Zapomnij
na razie o Malfoyu, Harry - warknął Ron. -Musimy odnaleźć
Hermionę, przecież nie zawali roku przez tego wstrętnego Ślizgona.
Im szybciej namówimy ją do powrotu, tym lepiej.
Harry
zastanowił się przez chwilę.
-Racja,
to jest teraz najważniejsze - powiedział po chwili. -Masz jakiś
pomysł?
Dziewczyna
zniknęła bez śladu, nie mieli pojęcia, gdzie można jej szukać.
Istniała możliwość, że schroniła się we Wrzeszczącej Chacie
albo poprosiła o nocleg u kogoś w Hogsmeade, jednak nie bardzo
wiadomo było, w jaki sposób odszukać kogoś, kto nie chce być
znaleziony. Jeden fałszywy ruch mógł wypłoszyć ją z kryjówki i
zmusić do ucieczki w nieznane, a to oznaczałoby poważne kłopoty.
Od
tamtej pory wszystkie lekcje spędzali na obmyślaniu planu, który
pomógłby odnaleźć im przyjaciółkę i namówić ją do powrotu
do Hogwartu. Harry jednak wciąż nie mógł zapomnieć o tym, co
powiedział mu Ron. Hermiona zakochała się w Malfoyu, a on ją
skrzywdził. Gdzie więc był teraz, kiedy ona zniknęła? Czy
poszedł jej szukać? A może uciekł z obawy, że ktoś posądzi go
o zniknięcie Gryfonki? Jedno było pewne - zapłaci za wyrządzone
szkody. Harry zdecydował już, że gdy Hermiona będzie bezpieczna,
on osobiście zajmie się zemstą na Ślizgonie.
Na
razie jednak nie miał pojęcia, w jaki sposób odnaleźć swoją
przyjaciółkę. Ministerstwo zapewniało, że poszukiwania zostały
rozpoczęte, ale chłopak mógł się założyć, że zainicjowano je
jedynie na papierze. Nic nie wiedzieli, podobnie jak nauczyciele,
których wysłano w delegacji do Hogsmeade. Mieszkańcy nie
powiedzieli im niczego nowego. Jedyna poszlaka, jaką miał, to ten
list, który przyniosła mu sowa.
No
właśnie, Algior!
Harry
aż poderwał się z miejsca na myśl o swojej włochatce. Może ta
sowa nie wyglądała na najmądrzejszą, ale warto było spróbować,
chwycić się czegokolwiek, co mogłoby pomóc.
-Ron,
chyba wiem co zrobimy - szepnął do siedzącego obok chłopaka,
który popatrzył w stronę przyjaciela zupełnie tak, jakby właśnie
wybudzono go z głębokiego snu.
-O
czym ty mówisz? - spytał, marszcząc brwi.
-O
Hermionie!
Harry
wyjaśnił mu wszystko, ten jednak nie był zbyt przekonany, co do
tego pomysłu. Sam wielokrotnie wątpił w umiejętności Algiora,
który zawsze wyglądał na bardziej zdziwionego niż inne sowy. Może
to tylko te wielkie, zielone oczy, może to pozory.
-Dobra,
w sumie nie mamy innego wyjścia - zgodził się w końcu rudzielec.
-Oby tylko nie zaprowadził nas do Zakazanego Lasu. - dodał,
krzywiąc się na wspomnienie o mieszkających tam pająkach.
-Jesteśmy
zamknięci w jakiejś piwnicy - oznajmiła Hermiona swoim tonem
przeznaczonym dla informacji zaszufladkowanych w jej głowie jako
„oczywiste”.
Jego
głos zawsze drażnił ją, kiedy intonował pytania. Teraz działało
to na nią o wiele silniej, ponieważ starała się znienawidzić go
całym sercem i była święcie przekonana, że w końcu zaczyna jej
to wychodzić.
Usiadła
w odległym kącie, oparła się o ścianę i obserwowała w mroku
własne spodnie wystające spod szaty czarodziejskiej.
-Hermiona,
wiem, że mnie nienawidzisz - oznajmił po raz kolejny Draco. -Ale
jesteśmy w tym razem.
-Przez
ciebie - dodała głosem zupełnie pozbawionym emocji.
-Przeze
mnie?
-Oczywiście!
- wybuchła. -Myślałeś, że ten facet zechce uwięzić tylko mnie,
co? I co dalej? Chciał mnie sprzedać jako niewolnicę?!
-O-o
czym ty mówisz? - zdziwił się chłopak. Próbował pojąć
oskarżenie, jakie wypływało z jej słów, ale nie bardzo potrafił.
Milczała.
Nie da się upokorzyć temu pajacowi po raz drugi.
-Hermiona,
ja nie wiedziałem, że on chce nas uwięzić. Nie znam tego
człowieka.
Dziewczyna
parsknęła szyderczym śmiechem.
-I
nie siedziałeś u niego w fotelu, wygrzewając się przy kominku -
powiedziała ironiczne.
-Spotkałem
go w wiosce, pytałem, czy cię gdzieś nie widział. Powiedział, że
może mi pomóc i zaprosił do siebie do domu. Nie wiedziałem, czy
mogę mu ufać, ale to jedyne, co mogłem zrobić, żeby cię
odnaleźć, więc się zgodziłem.
Faktycznie,
widziała go przez okno Trzech Mioteł, wypytywał o coś
przechodniów. Nie potrafiła mu jednak uwierzyć, ponieważ
w jej głowie wciąż kołatało się tylko te kilka słów :
"Strasznie naiwna z ciebie szlama, Granger".
-Przyprowadził
mnie do tego salonu i kazał mi zaczekać, chwilę później zjawił
się z tobą. Resztę historii znasz.
Gryfonka
nadal milczała. Nie miała pojęcia, co myśleć na temat historii,
którą przedstawił jej Draco. Nie miała zamiaru wierzyć w ani
jedno jego słowo, zwłaszcza, że ten chłopak miał najwidoczniej
nadzwyczajną zdolność do wymyślania pięknych kłamstw, przez
które właściwie znaleźli się w tej piwnicy. Zakładając
zresztą, że mówił prawdę, to po co miałby jej szukać?
Powiedział już wszystko, co miał jej do powiedzenia, wystarczyło.
-Wiesz,
że jesteś strasznie naiwna?
Jej
serce zabiło mocniej. Jak śmiał mówić jej to po raz kolejny,
będąc z nią sam na sam? Powinien liczyć się z tym, że ona w
każdej chwili może rzucić się na niego i wydrapać mu oczy.
-Jesteś
naiwna, bo uwierzyłaś w to, co powiedziałem ci w czasie naszej
ostatniej rozmowy. -powiedział niemalże beztroskim tonem.
-Uwierzyłaś, że byłbym w stanie zwodzić cię i okłamywać przez
dwa lata tylko po to, żeby pośmiać się z ciebie z kolegami przez
parę dni. Daj spokój, dobrze wiesz, że to nie byłaby frajda -
kontynuował swój monolog, podczas gdy Hermiona nadal milczała.
-Jak myślisz, po co pisałbym dziennik, po co bym ci go pokazywał,
gdyby to wszystko było na niby? No i najważniejsze... Po co miałbym
to ciągnąć przez tyle czasu? Czy nie mógłbym skończyć tego
jeszcze przed wojną? Myślisz, że pół wakacji walczyłem ze swoim
ojcem o ostatni rok w Hogwarcie tylko po to, żeby się z ciebie
ponabijać?
Chłopak
w przypływie emocji zerwał się na równe nogi, podszedł do
Hermiony i spojrzał jej prosto w oczy przebijając się wzrokiem
przez gęsty mrok. Widział, że jej twarz cała lśni od łez
spływających jej kolejno po policzkach, ścisnęło go za serce.
-Wiem,
że to wszystko jest chore i zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem.
Nie powinienem ci tego mówić i w sumie ułożyłem sobie już nawet
wiarygodne kłamstwo, które również wyjaśniałoby w pewien sposób
całą sytuację. Nie skłamię jednak, bo wiem, że obiecałem ci to
już dawno temu, pamiętasz? Obiecałem, że nigdy więcej cię nie
okłamię. Chcesz wiedzieć jak było?
-Wolałabym
dowiedzieć się tego od kogoś, komu mogę uwierzyć, Malfoy -
warknęła Hermiona, patrząc mu wyzywająco w oczy. Była nieugięta,
nie ufała mu.
-Czyli
na przykład...hm.. - powiedział, udając, że mocno zastanawia się
nad ułożeniem kolejnych słów. -Na przykład od Rona? Czy Ron
byłby osobą godną zaufania w tej kwestii? - zapytał głosem
iluzjonisty występującego na scenie, który prosi ochotnika o
podanie mu zegarka.
-C-co
ma do tego Ron? - poczuła się niepewnie. Nigdy nie powiedziała mu
o tym, że jej przyjaciel odkrył ich sekret. Obiecał przecież, że
nikomu nie powie, czyżby złamał obietnicę?
-Chcesz
wiedzieć jak było? - spytał już całkiem poważnie.
-Mów.
Draco
usiadł obok niej, po czym wziął głęboki oddech i zaczął
niepewnie swoją opowieść.
Już
kilka dni wcześniej czuł, że coś jest nie tak, że ktoś
obserwuje każdy jego ruch. Próbował pozbyć się tego uczucia,
wmawiając sobie, że popada w paranoję z powodu tego całego
ukrywania ich związku i w ogóle. Aż w końcu tamtego dnia
przyszedł do niego Blaise.
-Nigdy
nie widziałem go tak rozjuszonego, wyglądał, jakby zaraz miał
eksplodować na środku naszego dormitorium. Próbowałem go
uspokoić. Na próżno. Krzyczał zupełnie od rzeczy o jakiejś
zdradzie i spisku, a potem o tym, że postradałem zmysły i chcę
ich wszystkich pozabijać. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy
nie zaprowadzić go do pielęgniarki.
Okazało
się, że Zabini dowiedział się o ich związku i nie mógł znieść
myśli, że jego najlepszy przyjaciel zakochał się w dziewczynie o
nieczystej krwi.
-Obiecał,
że mi pomoże - tu chłopak zaśmiał się gorzko, na wspomnienie
tych słów. -Nie martw się stary, pomogę ci, tak mi właśnie
powiedział.
Później
Blaise wyciągnął go siłą z lochów i zaprowadził do biblioteki.
Tam czekał na nich Weasley, który poinformował Dracona, że jeden
z Gryfonów poszedł już po Hermionę.
-Powiedzieli
mi co mam robić. Mieliśmy umówić się w ustronnym miejscu, żeby
sama wiesz. Żebym ci to powiedział. - Skrzywił się na samo
wspomnienie tamtego wieczoru. Tak bardzo nienawidził siebie za
słowa, które wyszły wtedy z jego ust.
Hermiona
jednak zaśmiała się szyderczo.
-I
ty tak po prostu zgodziłeś się na to, bo dwóch chłopaków ci tak
kazało? Gratuluję.
-Oni
zagrozili mi - Malfoy zawahał się przez chwilę. Jeśli jej powie,
wszystko to będzie na nic. Wiedział, że oni spełnią swoją
groźbę. Było już jednak za późno, by odwołać te wszystkie
słowa. -Zagrozili mi, że jeżeli tego nie zrobię, to wszyscy się
dowiedzą. Blaise pokazał mi list, gdy jeszcze byliśmy w
dormitorium. Gotowy list do wysłania, zaadresowany do mojego ojca.
Tylko
jeden Draco mógł wiedzieć, co oznaczało poinformowanie Lucjusza
Malfoya o związku jego syna z mugolaczką.
-Bałem
się, że on cię skrzywdzi. Nie zawahałby się ani na chwilę,
usunąłby cię z mojego życia, zanim zdążyłbym wypowiedzieć
twoje imię.
Ta
historia nie mieściła jej się w głowie.
Ron
nie zrobiłby niczego takiego, znała go przecież tak dobrze. Znała
go przez tyle lat, przyjaźnili się, byli ze sobą przez pewien
czas. Dlaczego miałaby wierzyć historii Ślizgona, który tak
dotkliwie ją zranił?
-Nie
wierzę ci - powiedziała, dziwiąc się, że głos drży jej od
hamowanego płaczu.
-Wiem.
I rozumiem. Możesz mnie nienawidzić już do końca życia, w
porządku. Tak będzie nawet lepiej, bo będziesz bezpieczna. Tylko
że teraz jesteśmy uwięzieni w jakiejś cholernej piwnicy i jeżeli
będziesz dalej siedzieć tutaj obrażona, to skończymy jako
składniki eliksirów w pracowni jakiegoś psychopaty.
Ostatnie
zdanie podziałało na nią jak uderzenie pioruna.
-Co?!
- krzyknęła, nie panując nad emocjami.
-Ojciec
opowiadał mi o takich typach jak ten. To czarnoksiężnicy zajmujący
się handlem żywym towarem. Porywają młodych czarodziejów i
sprzedają za granicę, gdzie trzyma się takie osoby jako maszyny do
produkcji krwi. Używa się tego przy warzeniu eliksirów
odmładzających. Niezbędny suplement diety, jeśli chcesz młodo
wyglądać, wygładza zmarszczki, usuwa przebarwienia skóry i inne
naturalne objawy procesów starzenia. Tylko siwienia nie da się tym
powstrzymać i nikt nie wie dlaczego, więc kiedy już taki niewolnik
zaczyna słabnąć, używa się go do testowania nowych eliksirów i
przy okazji produkuje się też peruki. Interes życia, zbijają na
tym fortunę.
To
by się zgadzało. Facet, który wsadził ich do tej piwnicy
faktycznie wyglądał jak osiwiały dwudziestoparolatek.
-Szkoda,
że przypomniałeś sobie o tym dopiero po tym, jak nas tu uwięził
– rzekła głosem, w którym mieszał się sarkazm i głęboki żal.
-Dla
ciebie byłem gotowy zostać jakimś głupim eliksirem – mruknął,
marszcząc brwi. -Za szansę wyjawienia ci prawdy. Zdawałem sobie
sprawę z tego, że jeżeli on wie, gdzie jesteś, to dopadnie cię
samą albo ze mną.
-Musimy
się stąd wydostać.
-Więc
już mnie nie nienawidzisz?
-Zacznę,
kiedy wyjdziemy na wolność.
Sowa
włochatka leciała tuż przed nimi, wskazując drogę, którą
poprzednio trafiła do Hermiony. Co pewien czas Algior przysiadał na
ramieniu Harry'ego i pohukiwał cicho, czym dawał znak, żeby szli
prosto. Szybko rozpoznali, że zmierzają ku Hogsmeade.
Dookoła
było całkowicie biało. Drzewa pokryte zimowym puchem, oszronione
szyby leśnych chat, śnieg skrzypiący pod ich stopami, wszystko
było białe i jakby uśpione.
-Myślisz,
że zechce z nami wrócić? - spytał Ron, żeby pokonać panującą
dookoła ciszę.
-Obawiam
się, że namawianie jej do powrotu może zająć nam trochę czasu -
oznajmił Harry. -Chociaż jeśli powiemy jej, że Malfoy zniknął...
-Harry,
czy Ty naprawdę uważasz, że on zniknął od tak sobie?
Podejrzewam, że to ma jakiś związek z Hermioną. Jeśli on jej nie
uprowadził, to na pewno poszedł jej szukać, żeby – zawahał
się. -No sam nie wiem. Może miał wobec niej jakieś plany, ale mu
uciekła?
Harry'emu
ciarki przeszły po plecach. Jeśli ten gnojek chciał zrobić coś
jego przyjaciółce, to sam podpisał na siebie wyrok śmierci. Mogą
go potem zamknąć za to w Azkabanie, ale jeśli będzie trzeba,
osobiście zajmie się jego wykonaniem.
W
końcu dotarli do wioski.
Algior
zleciał z ramienia chłopca i wzbił się wysoko ponad dachy
domostw. Szybował przez chwilę pod niebem, jakby wypatrywał
miejsca, w którym poprzednio odnalazł Hermionę. W końcu dostrzegł
je i zaczął schodzić coraz niżej. Harry i Ron rzucili się
biegiem w kierunku chaty, do której zbliżała się sowa. Podleciała
ona do okna umieszczonego na poddaszu i zastukała dziobem w szybę,
ale nic się nie wydarzyło, więc zastukała ponownie. Nic, żadnego
odzewu. Czyżby dziewczyna wyruszyła dalej w drogę? Jeśli tak, to
pozostawało pytanie, czy Algior zdoła odnaleźć ją po raz drugi?
Włochatka
usiadła na ramieniu swojego właściciela i popatrzyła na niego
oczami, które jak zwykle nie wyrażały nic prócz zdziwienia. Tym
razem jednak to zdziwienie można było jakoś wytłumaczyć.
-Co
teraz, Harry? - zapytał Ron z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
-Musimy ją odnaleźć.
-Rozejrzymy
się tu trochę - usłyszał w odpowiedzi zaniepokojony głos jego
przyjaciela.
Siedzieli
wtuleni w siebie, próbując trochę się ogrzać. Choć ani jedno,
ani drugie nie miało odwagi, by o tym powiedzieć, pragnęli swojej
bliskości o wiele bardziej niż ciepła. Hermionie cisnęły się do
oczu łzy. Gdy tak wtulała się w niego, czuła, że może mu
zaufać. A jednak wciąż walczyła z tą ufnością, przypominając
sobie, jak poczuła się wtedy w łazience. Te myśli nie dawały jej
spokoju. Czy Malfoy mówił prawdę? Czy faktycznie próbował ją w
ten sposób chronić? A może to kolejna sztuczka w jego wykonaniu?
Starała się o tym nie myśleć, odłożyć te rozterki na później
i zająć się prawdziwym problemem, ale nie była w stanie.
Draco
jednak ciągle zastanawiał się nad sposobem ucieczki. Nie mieli
różdżek, ów szmugler nie był głupi, pozbawił ich
niebezpiecznych narzędzi, gdy tylko usnęli. Cóż więc mógł
zrobić?
Nagle
poczuł się zupełnie bezwartościowy. Zawiódł zaufanie ukochanej
dziewczyny, doprowadził do tego, że zostali zamknięci w jakiejś
ciemnej piwnicy i nie potrafił ich teraz z tego wyciągnąć. Nie
był w stanie obronić jej przed całym światem, a tego właśnie
pragnął najbardziej. Chciał by była bezpieczna.
-Widzisz
coś? - usłyszeli nagle stłumiony głos za ścianą.
Harry?
Hermiona zerwała się na równe nogi.
-Harry!
- krzyknęła na całe gardło.
-Ciszej!
- pouczył ją Draco, wskazując na sufit. -Jeśli usłyszy, że
wołasz swoich przyjaciół, trafią tutaj tak samo jak my.
-Więc
co mam robić? - spytała lekko urażona.
-Nie
wiem. Coś, co nie wymaga robienia hałasu.
Miał
rację, to mogło tylko pogorszyć sprawę.
-Trzeba
jakoś zwrócić ich uwagę.
Odgłosy
kroków stawianych na śniegu nieco się nasiliły. Popatrzyła na
cieniutkie szczeliny w deskach. Tylko papier można by wcisnąć w
tak wąską szparę.
-Papier!
- szepnęła podekscytowana, grzebiąc po kieszeniach.
Draco
popatrzył na nią zdumiony.
-Zostawiłem
dzienniki w dormitorium, nie mam żadnego papieru.
Cholera,
on miał przecież jej dziennik. Oddała mu go w lesie zaraz po tym,
jak Ron przyłapał ją na notowaniu wspomnień w dormitorium. Bała
się, że rudzielec będzie go szukał, a potem przeczyta jej zapiski
i dowie się wszystkiego. Teraz to Malfoy mógł wykorzystać go w
niewłaściwy sposób. Na przykład pokazać wszystkim Ślizgonom,
jak bardzo była w nim zadurzona. Przez chwilę stała nieruchomo,
zastanawiając się, czy zażądać od niego zwrotu swojej własności,
kiedy wrócą do zamku. Powrót stał jednak pod znakiem zapytania,
więc machnęła na to ręką. Teraz liczyło się tylko to, żeby
wydostać się z tej piwnicy w jednym kawałku, resztą będzie
martwiła się potem.
W
końcu wygrzebała z kieszeni pożółknięty skrawek papieru, który
nosiła przy sobie od czasu, gdy Ron jej go zwrócił. Jeśli jest
teraz z Harrym to na pewno rozpozna jej własność i domyślą się,
że ktoś ją uwięził.
Wsunęła
powoli fragment zapisków z dziennika Malfoya pomiędzy dwie deski.
-Chyba
się o coś zaczepił - jęknęła, gdy papier zaczął się zaginać,
zamiast przesuwać do przodu.
-Poczekaj,
pomogę ci - powiedział Draco. Wyciągnął pergamin, włożył
pomiędzy palce i energicznie potarł go kilka razy. Następnie
włożył go z powrotem pomiędzy deski. Tym razem poszło gładko.
Hermiona
popatrzyła na niego zdziwiona.
-Kiedyś
ci to wyjaśnię - obiecał, modląc się, by to 'kiedyś' naprawdę
przyszło.
Niewielka
była szansa, że któryś z Gryfonów dostrzeże niewielki kawałek
papieru wystający na wysokości kolan spomiędzy desek, a jednak
stłumiony krzyk już wcześniej przyciągnął ich uwagę i
przyglądali się oni ścianie tak dokładnie, że w końcu Ron
dostrzegł pergamin.
-Co
to? - spytał, sięgając po niego. -Harry! - zawołał do
przyjaciela. -Chyba wiem, gdzie jest Hermiona - oznajmił drżącym
głosem, a jego usta wykrzywiły się z przerażenia.
-Słyszałeś,
co powiedziała. Jest niebezpieczny - powiedział Harry i pociągnął
łyk kremowego piwa ze swojego kufla.
To
cud, że udało im się dogadać poprzez szczeliny w deskach, a
jednak większego cudu będzie wymagało uratowanie tej dwójki.
Jeśli facet zajmuje się czarną magią, to z pewnością dobrze
zabezpieczył budynek, żeby nie dało się do niego od tak wejść i
wyprowadzić więźniów, których sobie upolował. A jednak chłopak
obiecał sobie, że prędzej zginie, niż pozwoli, żeby Hermiona
została gdziekolwiek wywieziona.
-Czy
podkop wchodzi w grę? - spytał Ron.
-Podejrzewam,
że nie. Wtedy wystarczyłoby jedno zaklęcie bombardy i wszystko
skończyłoby się szczęśliwie. - Harry był coraz bardziej
przygnębiony. -Do tego pomieszczenia prawdopodobnie w ogóle nie da
się wejść bez użycia jego różdżki.
-No
to musimy mu ją odebrać - westchnął rudzielec.
Opróżnili
swoje kufle i wyszli z Trzech Mioteł.
Harry
zastanawiał się, czy zawiadomienie Ministerstwa Magii o
uprowadzeniu Hermiony i Malfoya mogłoby coś dać. Wolał nie
ryzykować, ludzie pracujący dla tej instytucji przeważnie nie
nadają się do chwytania przestępców tego typu, ponieważ nie
używają zaklęć, które mogłyby im bezpośrednio zagrozić. Taki
przepis, jedyne co mogli zrobić to związać go i oszołomić.
Czasu
było coraz mniej, szmugler w każdej chwili mógł zabrać z piwnicy
uprowadzoną dwójkę i wysłać ją na drugi koniec świata.
Prawdopodobnie nie używa się do tego teleportacji, ponieważ te
czary zostawiają wyraźne ślady, usprawniono ten system zaraz po
wojnie, na wszelki wypadek. Ministerstwo wie kto, kiedy i gdzie się
teleportował.
Postanowili
wprowadzić w życie jedyny plan, jaki przyszedł im do głowy. Był
niebezpieczny, bardzo ryzykowny oraz niedopracowany, ale lepszy taki,
niż żaden.
-Ron,
jesteś w stanie zaryzykować? Jeśli nas dorwie, nasza krew stanie
się pożywką dla ludzi marzących o wiecznej młodości.
-Nic
mnie to nie obchodzi. Musimy ją ratować.
Harry
był zdumiony postawą swojego przyjaciela. Zawsze tchórzliwy,
niepewny w swoich decyzjach chłopak stoi przed nim z zaciętością
w oczach, gotowy by poświęcić się dla byłej dziewczyny, która
zostawiła go dla Ślizgona. Uważał, że Ron musiał naprawdę
mocno kochać Hermionę, skoro nie zawahał się ani na moment.
Nie
wiedział natomiast, że rudzielcem zawładnęły bezlitosne wyrzuty
sumienia.