„Powiedziała,
że ze względu na mnie rudzielec nie jest już taki ważny. To
wystarczy mi dziś w zupełności.”
„Wolałabym
już wyjść ze skrzydła szpitalnego. Dlaczego Harry i Ron tak
strasznie przejęli się tym, że jestem lekko przeziębiona? Ile
razy powtórzą mi jeszcze, że na taki mróz nie wychodzi się bez
czapki i szalika? Mama Potter i mama Weasley, też mi coś. Słuchając
tego, jak mówili w kółko, że nie spodziewali się po mnie takiej
lekkomyślności, zaczęłam zastanawiać się jak wyglądałaby ich
reakcja, gdyby znali prawdę. Hermiona przeziębiła się, siedząc
przy otwartym oknie w łazience Jęczącej Marty. Spędziła tam
niemalże dwie godziny w towarzystwie Malfoya. O rany, gdyby oni
wiedzieli, to nie przyszliby nawet do skrzydła szpitalnego.
Siedzieliby obrażeni w swoim dormitorium, bojąc się, że inni
Gryfoni będą wytykać ich palcami. Już to sobie wyobrażam –
Hermiona Granger, duma Gryffindoru uznana za zdrajczynię domu po
tym, jak zaprzyjaźniła się z jednym ze Ślizgonów. Czy
przyjaciele odsunęliby się ode mnie przez coś takiego?
Prawdopodobnie tak, przecież to tak, jakby bratać się z wrogiem.
Śmieszne, że wszystko jest w porządku, dopóki o niczym nie
wiedzą, ale niech już tak zostanie, nie obchodzi mnie to. Nie
zmienię tego, co jest pomiędzy Gryfonami i Ślizgonami, ta
nienawiść trwa już tak długo, że nic nie jest w stanie pogodzić
tych dwóch domów. Tym bardziej nie powinniśmy z Malfoyem pozwalać
sobie na to, co działo się przez te dwa tygodnie szlabanu. Nie
powinniśmy nigdy spojrzeć na siebie inaczej, niż tylko z pełnią
nienawiści malującą się na naszych twarzach. Tak by było, gdyby
on nie powiedział mi o wszystkim. Wciąż miałabym go za
najgorszego z najgorszych. Dlaczego więc wcale nie żałuję, że to
wszystko miało miejsce? Być może potrzebuję w swoim życiu
wyzwania, które pomoże mi poczuć, że naprawdę żyje. Świat
magii sprawia, że człowiek zapomina o doświadczeniach – nic nie
jest na tyle trudne, aby było nieosiągalne. Zaklęcia zmieniają
ludzi w piękniejszych, mądrzejszych, niewidocznych albo w zwierzęta
i nikogo to nie dziwi. Żyjemy w świecie iluzji, nie wiedząc, co
jest rzeczywistością, a co efektem zaklęcia. Więc może
potrzebuję kogoś, kto będzie naprawdę, kogoś kto pozwoli, abym i
ja była prawdziwa.
Po
raz pierwszy zdarzyło mi się, że ktoś wysłuchał mnie z
zainteresowaniem, nie mówiąc, że jestem nudna. Słuchał o tych
wszystkich konstelacjach i miałam wrażenie, że jego to naprawdę
interesuje, a przecież chciałam zanudzić go na śmierć, żeby
przestał patrzeć na mnie w ten sposób. Tylko dlaczego miałby dać
sobie spokój, skoro ja tego wcale nie chcę? Czuję, że sama kopię
sobie coraz głębszy dołek, pozwalając sobie na tą sympatię.
Miałam mu nie ufać, nie wybaczać, nie zapominać... A zamiast tego
odkryłam przed nim swoje największe tajemnice, zupełnie tak,
jakbyśmy znali się od zawsze. Czuję, że to dziwnie bezgraniczne
zaufanie będzie mnie kiedyś słono kosztować, ale nie potrafię
tego zmienić. Nie potrafię albo nie chcę.”
Było
późno. Zbyt późno na odwiedziny, a jednak słyszała czyjeś
kroki na korytarzu. Początkowo ogarnął ją lęk, tak jakby coś
złego czaiło się za drzwiami, ale później stwierdziła, że
prawdopodobnie Filch poluje na uczniów, którzy wybrali się na
przechadzki po szkole w niewłaściwym czasie. Kiedy pomyślała o
woźnym, poczuła jak dreszcz przebiega po jej plecach. Może ktoś
mu powiedział, jakie plotki chodzą po szkole? Może dowiedział
się, że wszyscy w Gryffindorze myślą, że wypuścił Malfoya w
zamian za zapas wysokiej jakości karmy dla kotów? „Nie, to
przecież niemożliwe – pomyślała. -Chyba gorączka mi wraca.”
Kroki
na korytarzu ustały, ale Hermiona widziała w szparze pod drzwiami
cień majaczący w blasku świec. Zdawało się, że ktoś zastanawia
się, czy wejść do środka. Nagle drzwi uchyliły się i pojawiła
się w nich ciemna, wysoka postać. Pierwsza faza księżyca nie
dostarczała do sali zbyt wiele światła, więc ciężko było
rozpoznać rysy twarzy. Gryfonka udawała, że śpi, jednak pod
kołdrą kurczowo ściskała swoją różdżkę, próbując
przypomnieć sobie wszystkie zaklęcia jakich uczyli się podczas
pojedynków. Mężczyzna zbliżał się do jej łóżka tak cicho, że
zdawało się, iż unosi się w powietrzu. Stawiał kroki bardzo
powoli, rozglądając się przy tym nerwowo po łóżkach. Oprócz
niej nikt nie leżał akurat w skrzydle szpitalnym. Była tylko ona
i...
-Draco?
- spytała szeptem, gdy był już dostatecznie blisko, by mogła
dostrzec jego twarz.
-Wybacz,
nie mogłem przyjść wcześniej, sama wiesz. - mówił cicho, gdy
podszedł już do jej posłania.
-Przestraszyłeś
mnie - powiedziała i zaczęła śmiać się z siebie w duchu. Jak
mogła być tak głupia, by wierzyć, że ktoś chciałby zrobić jej
krzywdę, gdy przebywała w Hogwarcie?
Przeprosił
ją za to, że przez niego się przeziębiła, czuł się przez to
naprawdę głupio i gdy tylko usłyszał plotki na temat stanu jej
zdrowia, wiedział, że musi ją odwiedzić, gdy nikogo nie będzie
już w skrzydle szpitalnym. Dziewczyna nie spodziewała się, że
Ślizgon odważy się przyjść do niej, podczas gdy na korytarzu
grasował Filch, a pani Pomfrey w każdej chwili mogła zechcieć
podać jej eliksiry. Jednak Draco idąc do niej, nawet nie pomyślał
o tym, że to mogłoby przysporzyć mu jakichś kłopotów. Doskonale
kłamał i zanim wszedł do skrzydła szpitalnego, miał już
wymyślone tysiąc powodów, dla których mógł znaleźć się w tej
sali o tak późnej porze. Na wszelki wypadek.
Po
krótkiej rozmowie składającej się głównie z jego przeprosin
oraz jej zapewnień, że to nie jego wina, chłopak wyciągnął z
kieszeni malutki przedmiot, który nerwowo obracał w palcach.
-Pomyślałem,
że skoro nie mogę leżeć tutaj zamiast ciebie, to chociaż umilę
ci jakoś czas spędzony w tej sali tortur. - mówiąc to podał jej
do ręki malutki zwój pergaminu, który wielkością przypominał
brelok do kluczy. -Engorgio, gdybyś chciała na to zerknąć,
reducio, żeby nikt oprócz ciebie tego nie przeczytał. Wiesz
zresztą, jesteś przecież najlepsza. Tak czy siak wolałbym, żeby
to wciąż była tajemnica.
Jednak
Hermiona odłożyła podarunek na stolik stojący obok jej łóżka,
zapewniając, że zerknie na to potem. Domyślała się, co jest na
pergaminie, ale wolała przeczytać to w samotności. On w zasadzie
również wolał, by czytała to, gdy jego nie będzie w pobliżu,
ponieważ bał się jej reakcji, miał jednak nadzieję, że Gryfonka
szybko zabierze się za lekturę, a on zakończy odwiedziny,
zmniejszając ryzyko nakrycia ich razem.
Nastało
milczenie, którego żadne z nich nie chciało przerwać. Nie była
to niezręczna cisza, ale raczej przyjemność obcowania z drugą
osobą, przy której słowa nie były potrzebne. I wtedy usłyszeli
czyjeś kroki. Ich serca nagle przyspieszyły, Draco zaczął nerwowo
rozglądać się za jakąś kryjówką, a Hermiona leżała jak
zaklęta, wpatrując się w drzwi wejściowe.
-Zakryj
mnie kołdrą - usłyszała, nie bardzo wiedząc skąd dochodzi głos.
-No zakryj mnie!
Rozejrzała
się dookoła, jednak Malfoya nigdzie nie było. W końcu jednak
zrozumiała i opuściła z łóżka duży skrawek swojej kołdry tak,
że sięgał niemalże do podłogi. Gryfonka zaczęła udawać, że
śpi, a chwilę później do sali weszła pani Pomfrey. Bez słowa
podeszła do łóżka dziewczyny, postawiła na jej stoliku szklankę
wody oraz eliksiry, na wypadek gdyby gorączka nagle wróciła w
środku nocy.
-Trzeba
się wygrzewać. -powiedziała bardziej do siebie i naciągnęła
kołdrę z powrotem na Hermionę, stała jednak zbyt blisko by
dostrzec, że pod łóżkiem jej pacjentki leży Ślizgon. Chwilę
później już jej nie było.
-Dobrze,
że tak często tu sprzątają. - Draco niedbale wycierał swoje
jeansy z kurzu, ale łatwo było dostrzec, że jest naprawdę
przestraszony. Nie wiadomo, czy pani Pomfrey w ogóle zauważyłaby
coś dziwnego w tym, że ta dwójka się spotyka. Było jednak coś,
co zrobiłaby na pewno – wielki raban z powodu zbyt późnych
odwiedzin Malfoya w skrzydle szpitalnym, o którym z pewnością
dowiedziałaby się cała szkoła. Afera na miarę wybuchu
nuklearnego.
-Lepiej
już idź - szepnęła, po czym chłopak posłusznie pożegnał się
i wyszedł. -Engorgio.
Hermiona
wzięła do ręki pergamin wydarty jakby z czyjegoś notatnika, który
jeszcze chwilę wcześniej leżał na stoliku obok szklanki z wodą,
doskonale udając niepotrzebny zwój podartego papieru.
-Lumos.
- szepnęła i zaczęła przesuwać wzrokiem po linijkach tekstu.
„Gdybym
tylko mógł zrobić coś, co pozwoliłoby nam zacząć pisać tę
historię od nowa. Bez gorzkich wspomnień mojej udawanej nienawiści,
bez prób zapominania i udowadniania wszystkim, jaki ten Draco jest
silny i groźny, jaki dumny. Gdybym mógł powiedzieć jej o
wszystkim przy wszystkich, tak by każdy już wiedział, jak ten
Draco bardzo ją kocha, jak wiele by dla niej zrobił.
Patrzę
jej w oczy, gdy się śmieje, ale jej uśmiech znika, gdy nasze
spojrzenia się spotykają.
Mówi
się, że pieniądze szczęścia nie dają i mają cholerną rację.
Wolałbym być biedny jak Weasley, mieszkać w jakiejś zaplutej
dziurze, chodzić w podartych łachmanach z lumpeksu, ale oglądać
jej uśmiech każdego dnia. Śmiać się z nią do łez, słuchać
jej wykładów z transmutacji i pouczeń odnośnie mojego
postępowania. O tak, musiałaby mnie ciągle pouczać, bo ja
łamałbym dla niej regulamin na każdym kroku – wymykałbym się z
pokoju późną nocą, zabierałbym ją na spacery do Zakazanego
Lasu, włamałbym się do Działu Ksiąg Zakazanych i zdobył
egzemplarz, o jakim zawsze marzyła. Nie byłbym dla niej dobrym
facetem, nie byłbym odpowiednim chłopakiem, byłbym tym, przy
którym czułaby się szczęśliwa...”
Chciała
czytać dalej, ale czuła, że robi się śpiąca. Litery zlewały
się w jedno i ciężko było jej rozpoznać poszczególne słowa,
gorączka poprzedniej nocy odebrała jej wszystkie siły.
-Reducio.
- zdążyła powiedzieć, odkładając pergamin do szuflady i
usnęła z uśmiechem na ustach.
Choć
Hermionę wypuszczono ze skrzydła szpitalnego już po dwóch dniach
kuracji, przez kolejny tydzień nie brała udziału w zajęciach
prowadzonych na świeżym powietrzu, spędzając te godziny w
bibliotece na nadrabianiu zaległości. Zazwyczaj zabierała ze sobą
fragmenty zapisków z dziennika Dracona, które czytywała z
przyjemnością, udając, że korzysta z czyichś notatek przy
pisaniu wypracowań.
„...Ciekaw
jestem, jak zareagowałby mój ojciec, wiedząc, że kocham
dziewczynę nieczystej krwi. Jaki sposób wymyśliłby, aby nas
rozdzielić? Przeniósłby mnie do innej szkoły? Rozkazałby
pilnować mnie, żebym się z nią nie spotykał? A może po prostu
by mnie wydziedziczył i zapomniał o tym, że ma syna. Nie, to do
niego nie podobne, raczej zrobiłby wszystko, żebym o niej zapomniał
i żeby ona cierpiała. Patrzyłby na to z satysfakcją, uważając,
że ta dziewczyna na to zasługuje. Dlatego prędzej ucieknę z nią
na drugi koniec świata i zacznę żyć jak zwykły mugol, żeby mnie
nie znaleźli, niż powiem mu o niej. O tak, normalne życie, tego
naprawdę bym chciał.
Kupić
sobie domek na przedmieściach jakiegoś dużego miasta, zamieszkać
tam z Hermioną i stworzyć obrazek wspaniałej rodziny –
kochającego się małżeństwa z gromadką dzieci i kudłatym
psem...”
Dziewczyna
uśmiechnęła się do siebie, widząc oczami wyobraźni siebie z
Malfoyem i gromadką dzieci wokół nich. A no tak, z kudłatym psem
przy boku również. Czy nie o tym właśnie marzyła, żeby żyć po
mugolsku w szczęśliwej rodzinie? Owszem, magia była wspaniała,
ale o wiele bardziej niebezpieczna, niż życie poza nią.
„Wczoraj
po raz pierwszy wszystko było jak należy, pierwszy szlaban, w
czasie którego nie zrobiłem z siebie kompletnego idioty. Wszystko
idzie w dobrym kierunku. Czuję, że piękny domek na przedmieściach
jest w zasięgu mojej ręki.”
Hermiona
nie wiedziała dlaczego, ale ten fragment lubiła najbardziej. Był
taki prosty, całkowicie szczery i zdradzał więcej zamiarów niż
wszystkie wylewne teksty o miłości, które miała okazję
przeczytać w swoim życiu. Stwierdziła, że Draco nie powinien
pogniewać się, jeśli oderwie ten fragment od reszty i schowa do
kieszeni, żeby zawsze móc na niego zerknąć, gdy będzie
przygnębiona. Te kilka słów sprawiało, że miała nadzieję,
czuła, że wszystko dobrze się skończy.
Przeczytała
to jeszcze raz, po czym odłożyła książki na półkę i opuściła
bibliotekę.
Dormitorium
dziewcząt wciąż jeszcze było puste, ponieważ zajęcia kończyły
się dopiero za dziesięć minut. Hermiona usiadła na swoim łóżku
i zaczęła przeglądać Proroka Codziennego. Postaci ze zdjęć
machały do niej, niektóre szczerzyły się cwaniacko, inne
zakrywały twarze, najwidoczniej chcąc uniknąć kompromitujących
zdjęć. Nagle przypomniała sobie mistrzostwa świata w quiddich'u,
po których pisano w Proroku Codziennym o ojcu Rona. Mroczny Znak
wyczarowany wtedy na niebie również pojawił się na zdjęciu w
gazecie. Doskonale pamiętała, jak tamtego wieczoru Draco stał przy
drzewie, przyglądał się całemu zamieszaniu na polu namiotowym i
sugerował jej przyjaciołom, żeby ratowali Hermionę. Wtedy zdawało
się, że chciał jej dokuczyć nawet w tak trudnej sytuacji, teraz
wiedziała już, że był o nią zatroskany, choć nie okazywał tego
otwarcie.
Nagle
w jej szybę zastukała sowa jarzębata, którą Gryfonka z łatwością
rozpoznała jako sowę Dracona – Godryk jeden raczy wiedzieć, ile
paczek ze słodyczami dostarczyło do Hogwartu to zwierzę podczas
wszystkich lat nauki Malfoya.
Dziewczyna
szybko otworzyła okno i odebrała list od Ślizgona.
„I
co dalej?
Ten-Przez-Którego-Ostatnio-Chorowałaś.
”
Zimno
wdzierało się do dormitorium przez otwarte okno, więc dziewczyna w
jednej chwili odwróciła kartkę i szybko nagryzmoliła:
„Tam
gdzie ostatnio, 18.00.
Nie
otwieraj okna.”
Ptak
wyleciał, a chwilę później w pokoju pojawiły się Lavender i
Parvati, które już od progu zaczęły narzekać, że w dormitorium
jest strasznie zimno, po czym wyprowadziły Hermionę do pokoju
wspólnego, twierdząc, że to już podchodzi pod szaleństwo, żeby
otwierać okno w swojej sypialni, gdy ledwo co wyleczyło się z
poprzedniego przeziębienia.
Przy
kominku było o wiele przyjemniej, to fakt.
Dziewczyna
rozłożyła się więc wygodnie na wysłużonej kanapie i zamknęła
na chwilę oczy, czując jak ciepło płomieni przyjemnie ogrzewa jej
policzki.
Ktoś
szturchał ją lekko w ramię, wypowiadając delikatnie jej imię.
Otworzyła oczy zdziwiona, że udało jej się zasnąć w tak
niewygodnej pozycji.
-Ron,
coś się stało? - spytała półprzytomnym głosem.
-Nic,
nic, tylko pomyślałem, że może masz coś jeszcze do nauki na
dzisiaj, a jak prześpisz cały wieczór to potem wpadniesz w panikę,
że...
-Co?
Która godzina? - miała nadzieję, że jest jeszcze wcześnie.
-Długo spałam?
-Nie
wiem czy długo, nie widziałem kiedy zasypiałaś. -Ron zdawał się
nieco zbity z tropu zaskakującą reakcją Hermiony, aczkolwiek
stwierdził, że pewnie zaplanowała sobie jakąś naukę, skoro tak
się przejęła.
Dziewczyna
zerwała się na równe nogi.
-Która
godzina, Ron?
-Piętnaście
po szóstej - odpowiedział zaniepokojony, po czym usłyszał
zduszony jęk swojej przyjaciółki, której chwilę później już
nie było.
Pobiegła
do dormitorium, żeby zabrać to, co udało jej się znaleźć w
bibliotece – ich ratunek. Nie mogli przecież ciągle spotykać się
w nieczynnej łazience, ktoś na pewno nabrałby w końcu podejrzeń.
Musieli wymyślić coś, co pozwoliłoby im widywać się gdzieś z
dala od szkoły, od ciekawskich uczniów, daleko od nienawiści
między ich domami.
Zbiegała
po schodach, modląc się w duchu, żeby Malfoy na nią poczekał.
Cholera, jak mogła tak długo spać? Wybiegła z pokoju wspólnego,
tłumacząc Ronowi, że idzie do biblioteki i już jej nie było.
Starała się iść korytarzem tak, żeby nikt nie zwrócił na nią
uwagi. Schody przeskakiwała po dwa, omal nie zapominając o
fałszywym stopniu.
-Hermiona,
dokąd ty się tak spieszysz? - usłyszała za sobą zniecierpliwiony
głos Rona, który sprawił, że zatrzymała się w jednej sekundzie,
przełykając przy tym głośno ślinę.
-Ja...
Ron, dlaczego za mną poszedłeś? - starała się ukryć
zdenerwowanie oraz irytację, które kotłowały się w niej,
doprowadzając jej serce do szaleństwa.
-Hermiona,
co się dzieje? - mówiąc to, rudzielec podszedł do niej i położył
jej dłoń na ramieniu. Jego głos był przepełniony troską, ale w
tamtej chwili ona tego nie zauważyła. Przeciwnie, miała wrażenie,
że chłopak robi wszystko, żeby przeszkodzić jej w dotarciu do
celu.
-Ron,
ja... muszę iść do Snape'a. - tak, szalony pomysł, ale istniała
szansa, że chłopak się przestraszy i dzięki temu ona nie usłyszy
„W takim razie pójdę z tobą”. Zobaczyła zdziwienie i
podejrzliwość miotające się po jego twarzy. -Podczas szlabanu
zadał mi i Dra...Malfoyowi karne wypracowanie za to, że
pokłóciliśmy się tego ostatniego dnia, gdy zapomniałam różdżki.
-Ja
tego nie rozumiem, czemu tak mu zależy, żebyście się nie kłócili?
- głos Rona był teraz pełen pogardy i obrzydzenia, nie wiadomo czy
był to rezultat wspomnienia o Severusie, czy o Malfoyu.
-Ron,
ja naprawdę nie mam teraz czasu na rozmowę, miałam to oddać do
szóstej i mam dwadzieścia minut spóźnienia - mówiąc to,
dziewczyna odwróciła się i pobiegła przed siebie. Błagała w
myślach swojego przyjaciela, żeby za nią nie szedł.
Niemożliwe,
żeby Draco czekał na nią aż tyle czasu.
W
końcu dotarła do drzwi łazienki Jęczącej Marty. Rozejrzała się
nerwowo, upewniając, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym
wślizgnęła się cicho do pomieszczenia, w którym Malfoy właśnie
rozmawiał z jedyną osobą bywającą tam codziennie – z duchem
zabitej tam przed laty dziewczyny. Marta zdawała się być naprawdę
zachwycona odwiedzinami Dracona w jej łazience, jednak na widok
Hermiony zrobiła kwaśną minę.
-Och,
jednak przyszła - powiedziała cierpko, po czym szepnęła
chłopakowi coś do ucha, oboje zachichotali i już jej nie było.
Gryfonka
nie miała pojęcia, jak zareagować na scenę, którą przed chwilą
zobaczyła. Ukłucie zazdrości, które poczuła w sercu,
automatycznie zdusiła przy pomocy zdrowego spojrzenia na sprawę –
żaden facet nie flirtował z Jęczącą Martą, jeśli nie miał w
tym jakiegoś interesu. Zdziwiło ją jednak, że faktycznie może
być zazdrosna o Malfoya. Spróbowała przywołać swoje myśli do
porządku.
-Przepraszam,
że musiałeś czekać - wydukała, nie patrząc mu w oczy, gdy
wstawał z ziemi.
-Hermiona,
czy wiesz, że ta – tu zreflektował się i ściszył głos -głupia
dziewczyna mogłaby komuś wygadać, gdyby się dowiedziała? Czemu
chciałaś się tutaj spotkać, przecież wiedziałaś, że ona
przesiaduje tu wieczorami. Musiałem jej wmówić, że zawarliśmy
tymczasowe porozumienie, żeby dokopać jakiemuś Krukonowi.
Udawałem, że jej towarzystwo w oczekiwaniu na ciebie jest mi bardzo
na rękę, żeby nic nikomu nie wygadała. No wiesz, dziewczęca
sympatia. - Tu przewrócił oczami, ale ostatnie dwa zdania brzmiały
trochę jak tłumaczenie. Westchnął głośno. -Co cię zatrzymało?
-Wybacz
mi, przysnęłam, a później musiałam użerać się z Ronem, który
był bardzo ciekawy, dokąd idę.
Sama
dziwiła się swoim słowom. Od kiedy mówiła o swoim przyjacielu w
taki sposób?
-Rany,
skąd ja wiedziałem, że ta sprawa ma coś wspólnego z Weasleyem? -
mruknął, ponownie przewracając oczami. -Wymyśliłaś coś? -
dodał łagodniej, widząc, jak dziewczyna krzywi się na to ostatnie
zdanie.
Dopiero
wtedy Hermiona przypomniała sobie, po co tak właściwie chciała
się spotkać z blondynem. Usiedli pod ścianą, a ona otworzyła
książkę, którą wypożyczyła po południu z biblioteki.
Zaznaczona była strona z puchatym, czarnym kotem na obrazku.
Draco
spojrzał niepewnie na pięknie pozawijane litery, tworzące tytuł.
Animagia.
Od razu domyślił się, co ta Gryfonka wymyśliła.
-Dziewczyno,
animagia jest cholernie trudna. To przecież zaawansowana magia, na
świecie jest niewielu zarejestrowanych animagów nie dlatego, że
ludzie nie chcą tego umieć, ale dlatego, że mało kto to potrafi.
-Wiedziała, że Malfoy miał rację, przemiany w zwierzęta nie
uczono w szkole. Niewielu było czarodziejów, którzy to potrafili,
jednak dziewczyna pamiętała historię Huncwotów. Jeśli Peter
Pettigrew był w stanie się tego nauczyć, to ona na pewno także
mogła. Nie wspomniała mu jednak o czterech niezarejestrowanych
animagach, wśród których był również swego czasu ojciec
Harry'ego.
-A
Rita Skeeter? Czy uważasz, że to naprawdę tak niezrównana w swym
kunszcie czarownica, że nie jesteś w stanie jej dorównać?
Grała
na jego ambicji, wiedział o tym. Problem jednak polegał na tym, że
on naprawdę bał się, że nie zdoła się tego nauczyć. A jeśli
jej się uda, a jemu nie?
-Hermiona,
ale ja naprawdę nie uważam, że...
-Draco
- przerwała mu stanowczym tonem. -Jeśli to się nie uda, to
spróbujemy innej drogi. Co nam szkodzi?
-Do
tego potrzeba tygodni, może miesięcy ćwiczeń - bronił się
jeszcze.
-Owszem,
ale jeśli będziesz ćwiczył codziennie, to jest duża szansa, że
ci się uda. A wtedy, pomyśl tylko, moglibyśmy wymykać się z
zamku nocami i spacerować po błoniach bez obawy, że ktoś nas
zobaczy albo usłyszy.
Przez
chwilę miał wrażenie, że tym obrazkiem Hermiona mogłaby
przekonać go nawet do skoczenia na główkę do wyschniętej rzeki.
Jednak było jeszcze coś, co bardzo niepokoiło go w tym pomyśle.
-A
co, jeśli moją zwierzęcą formą jest wąż? Albo... no nie
wiem... słoń? Żyrafa, koń, aligator, czy jeszcze inne, dziwne
zwierze, w postaci którego nie miałbym szansy wyjść z zamku?
Gryfonka
zachichotała, ponieważ przez chwilę wyobrażała sobie, co by się
stało, gdyby Draco faktycznie przemienił się kiedyś w słonia
podczas ćwiczeń w bibliotece. Ona sama również miała takie
obawy, nie wiedziała przecież jaką formę przyjmie po przemianie.
-Naprawdę
uważasz, że nie warto ryzykować? -zapytała, a jej głos drżał
delikatnie. Hermiona była przekonana, że to ich jedyna szansa na
kontynuowanie zdrowych relacji.
Chłopak
odwrócił się do niej, delikatnie uniósł jej podbródek i czekał
aż spojrzy mu w oczy. Gdy ich spojrzenia się spotkały, był już
pewien, jaka jest jego decyzja.
-Dla
ciebie zaryzykowałbym nawet własne życie.
---
No i jest piąty rozdział. Teraz akcja pójdzie już szybko do przodu, mogę wam obiecać, że na refleksje bohaterowie nie znajdą zbyt wiele czasu ;)
Kurczee *.* Takie romantyczne <333 Ahh kocham Dracona :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przed chwilą przeczytałam wszystkie rozdziały i naprawdę opowiadanie wciągnęło mnie. Nie potrafiłam nawet napić się kawy która położona jest na biurku bo bałam się ,że zgubię text. Naprawdę świetne i czekam na więcej !!
Buziaki, Wiklara
http://hermionalovedraco.blogspot.com/
Hahaha jeszcze nie słyszałam, żeby moja historia kogoś odciągnęła od picia kawy! ;D
UsuńBardzo mi miło, że się podoba ^^
Awww. Wielbię twojego bloga! tak się zaczytałam, że trzymałam w ręku jabłko i tak się zaczytałam, że siedziałam z nim i potem się kapnęłam, że mam je w ręce :D
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentrarzu dziewczyna napisała mi, że zapomniała o swojej kawie, Ty o swoim jabłku. Chyba przestanę pisać, bo poumieracie w końcu z głodu xD
UsuńJednocześnie jest mi bardzo miło, że zdołałam Cię wciągnąć ^^
Super rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!!!
Całkiem przypadkiem trafiłam na Twojego bloga iii...coś mi mówi, że zostanę tu dłużej;) Bardzo interesująca fabuła pisana w ciekawy sposób. Już nie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejny rozdział, bo żeby zakończyć w taki sposób...Nieładnie;p
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie również na mojego bloga: nieziemska-milosc-draco-i-hermiony.blog.onet.pl
Pozdrawiam ciepło!;)