wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział XII Jesteś naiwna.

-Zapomnij na razie o Malfoyu, Harry - warknął Ron. -Musimy odnaleźć Hermionę, przecież nie zawali roku przez tego wstrętnego Ślizgona. Im szybciej namówimy ją do powrotu, tym lepiej.
Harry zastanowił się przez chwilę.
-Racja, to jest teraz najważniejsze - powiedział po chwili. -Masz jakiś pomysł?
Dziewczyna zniknęła bez śladu, nie mieli pojęcia, gdzie można jej szukać. Istniała możliwość, że schroniła się we Wrzeszczącej Chacie albo poprosiła o nocleg u kogoś w Hogsmeade, jednak nie bardzo wiadomo było, w jaki sposób odszukać kogoś, kto nie chce być znaleziony. Jeden fałszywy ruch mógł wypłoszyć ją z kryjówki i zmusić do ucieczki w nieznane, a to oznaczałoby poważne kłopoty.
          Od tamtej pory wszystkie lekcje spędzali na obmyślaniu planu, który pomógłby odnaleźć im przyjaciółkę i namówić ją do powrotu do Hogwartu. Harry jednak wciąż nie mógł zapomnieć o tym, co powiedział mu Ron. Hermiona zakochała się w Malfoyu, a on ją skrzywdził. Gdzie więc był teraz, kiedy ona zniknęła? Czy poszedł jej szukać? A może uciekł z obawy, że ktoś posądzi go o zniknięcie Gryfonki? Jedno było pewne - zapłaci za wyrządzone szkody. Harry zdecydował już, że gdy Hermiona będzie bezpieczna, on osobiście zajmie się zemstą na Ślizgonie.
Na razie jednak nie miał pojęcia, w jaki sposób odnaleźć swoją przyjaciółkę. Ministerstwo zapewniało, że poszukiwania zostały rozpoczęte, ale chłopak mógł się założyć, że zainicjowano je jedynie na papierze. Nic nie wiedzieli, podobnie jak nauczyciele, których wysłano w delegacji do Hogsmeade. Mieszkańcy nie powiedzieli im niczego nowego. Jedyna poszlaka, jaką miał, to ten list, który przyniosła mu sowa.
No właśnie, Algior!
Harry aż poderwał się z miejsca na myśl o swojej włochatce. Może ta sowa nie wyglądała na najmądrzejszą, ale warto było spróbować, chwycić się czegokolwiek, co mogłoby pomóc.
-Ron, chyba wiem co zrobimy - szepnął do siedzącego obok chłopaka, który popatrzył w stronę przyjaciela zupełnie tak, jakby właśnie wybudzono go z głębokiego snu.
-O czym ty mówisz? - spytał, marszcząc brwi.
-O Hermionie!
Harry wyjaśnił mu wszystko, ten jednak nie był zbyt przekonany, co do tego pomysłu. Sam wielokrotnie wątpił w umiejętności Algiora, który zawsze wyglądał na bardziej zdziwionego niż inne sowy. Może to tylko te wielkie, zielone oczy, może to pozory.
-Dobra, w sumie nie mamy innego wyjścia - zgodził się w końcu rudzielec. -Oby tylko nie zaprowadził nas do Zakazanego Lasu. - dodał, krzywiąc się na wspomnienie o mieszkających tam pająkach.

-Jesteśmy zamknięci w jakiejś piwnicy - oznajmiła Hermiona swoim tonem przeznaczonym dla informacji zaszufladkowanych w jej głowie jako „oczywiste”.
Jego głos zawsze drażnił ją, kiedy intonował pytania. Teraz działało to na nią o wiele silniej, ponieważ starała się znienawidzić go całym sercem i była święcie przekonana, że w końcu zaczyna jej to wychodzić.
Usiadła w odległym kącie, oparła się o ścianę i obserwowała w mroku własne spodnie wystające spod szaty czarodziejskiej.
-Hermiona, wiem, że mnie nienawidzisz - oznajmił po raz kolejny Draco. -Ale jesteśmy w tym razem.
-Przez ciebie - dodała głosem zupełnie pozbawionym emocji.
-Przeze mnie?
-Oczywiście! - wybuchła. -Myślałeś, że ten facet zechce uwięzić tylko mnie, co? I co dalej? Chciał mnie sprzedać jako niewolnicę?!
-O-o czym ty mówisz? - zdziwił się chłopak. Próbował pojąć oskarżenie, jakie wypływało z jej słów, ale nie bardzo potrafił.
Milczała. Nie da się upokorzyć temu pajacowi po raz drugi.
-Hermiona, ja nie wiedziałem, że on chce nas uwięzić. Nie znam tego człowieka.
Dziewczyna parsknęła szyderczym śmiechem.
-I nie siedziałeś u niego w fotelu, wygrzewając się przy kominku - powiedziała ironiczne.
-Spotkałem go w wiosce, pytałem, czy cię gdzieś nie widział. Powiedział, że może mi pomóc i zaprosił do siebie do domu. Nie wiedziałem, czy mogę mu ufać, ale to jedyne, co mogłem zrobić, żeby cię odnaleźć, więc się zgodziłem.
Faktycznie, widziała go przez okno Trzech Mioteł, wypytywał o coś przechodniów. Nie potrafiła mu jednak uwierzyć, ponieważ w jej głowie wciąż kołatało się tylko te kilka słów : "Strasznie naiwna z ciebie szlama, Granger".
-Przyprowadził mnie do tego salonu i kazał mi zaczekać, chwilę później zjawił się z tobą. Resztę historii znasz.
Gryfonka nadal milczała. Nie miała pojęcia, co myśleć na temat historii, którą przedstawił jej Draco. Nie miała zamiaru wierzyć w ani jedno jego słowo, zwłaszcza, że ten chłopak miał najwidoczniej nadzwyczajną zdolność do wymyślania pięknych kłamstw, przez które właściwie znaleźli się w tej piwnicy. Zakładając zresztą, że mówił prawdę, to po co miałby jej szukać? Powiedział już wszystko, co miał jej do powiedzenia, wystarczyło.
-Wiesz, że jesteś strasznie naiwna?
Jej serce zabiło mocniej. Jak śmiał mówić jej to po raz kolejny, będąc z nią sam na sam? Powinien liczyć się z tym, że ona w każdej chwili może rzucić się na niego i wydrapać mu oczy.
-Jesteś naiwna, bo uwierzyłaś w to, co powiedziałem ci w czasie naszej ostatniej rozmowy. -powiedział niemalże beztroskim tonem. -Uwierzyłaś, że byłbym w stanie zwodzić cię i okłamywać przez dwa lata tylko po to, żeby pośmiać się z ciebie z kolegami przez parę dni. Daj spokój, dobrze wiesz, że to nie byłaby frajda - kontynuował swój monolog, podczas gdy Hermiona nadal milczała. -Jak myślisz, po co pisałbym dziennik, po co bym ci go pokazywał, gdyby to wszystko było na niby? No i najważniejsze... Po co miałbym to ciągnąć przez tyle czasu? Czy nie mógłbym skończyć tego jeszcze przed wojną? Myślisz, że pół wakacji walczyłem ze swoim ojcem o ostatni rok w Hogwarcie tylko po to, żeby się z ciebie ponabijać?
Chłopak w przypływie emocji zerwał się na równe nogi, podszedł do Hermiony i spojrzał jej prosto w oczy przebijając się wzrokiem przez gęsty mrok. Widział, że jej twarz cała lśni od łez spływających jej kolejno po policzkach, ścisnęło go za serce.
-Wiem, że to wszystko jest chore i zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem. Nie powinienem ci tego mówić i w sumie ułożyłem sobie już nawet wiarygodne kłamstwo, które również wyjaśniałoby w pewien sposób całą sytuację. Nie skłamię jednak, bo wiem, że obiecałem ci to już dawno temu, pamiętasz? Obiecałem, że nigdy więcej cię nie okłamię. Chcesz wiedzieć jak było?
-Wolałabym dowiedzieć się tego od kogoś, komu mogę uwierzyć, Malfoy - warknęła Hermiona, patrząc mu wyzywająco w oczy. Była nieugięta, nie ufała mu.
-Czyli na przykład...hm.. - powiedział, udając, że mocno zastanawia się nad ułożeniem kolejnych słów. -Na przykład od Rona? Czy Ron byłby osobą godną zaufania w tej kwestii? - zapytał głosem iluzjonisty występującego na scenie, który prosi ochotnika o podanie mu zegarka.
-C-co ma do tego Ron? - poczuła się niepewnie. Nigdy nie powiedziała mu o tym, że jej przyjaciel odkrył ich sekret. Obiecał przecież, że nikomu nie powie, czyżby złamał obietnicę?
-Chcesz wiedzieć jak było? - spytał już całkiem poważnie.
-Mów.
Draco usiadł obok niej, po czym wziął głęboki oddech i zaczął niepewnie swoją opowieść.
Już kilka dni wcześniej czuł, że coś jest nie tak, że ktoś obserwuje każdy jego ruch. Próbował pozbyć się tego uczucia, wmawiając sobie, że popada w paranoję z powodu tego całego ukrywania ich związku i w ogóle. Aż w końcu tamtego dnia przyszedł do niego Blaise.
-Nigdy nie widziałem go tak rozjuszonego, wyglądał, jakby zaraz miał eksplodować na środku naszego dormitorium. Próbowałem go uspokoić. Na próżno. Krzyczał zupełnie od rzeczy o jakiejś zdradzie i spisku, a potem o tym, że postradałem zmysły i chcę ich wszystkich pozabijać. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy nie zaprowadzić go do pielęgniarki.
Okazało się, że Zabini dowiedział się o ich związku i nie mógł znieść myśli, że jego najlepszy przyjaciel zakochał się w dziewczynie o nieczystej krwi.
-Obiecał, że mi pomoże - tu chłopak zaśmiał się gorzko, na wspomnienie tych słów. -Nie martw się stary, pomogę ci, tak mi właśnie powiedział.
Później Blaise wyciągnął go siłą z lochów i zaprowadził do biblioteki. Tam czekał na nich Weasley, który poinformował Dracona, że jeden z Gryfonów poszedł już po Hermionę.
-Powiedzieli mi co mam robić. Mieliśmy umówić się w ustronnym miejscu, żeby sama wiesz. Żebym ci to powiedział. - Skrzywił się na samo wspomnienie tamtego wieczoru. Tak bardzo nienawidził siebie za słowa, które wyszły wtedy z jego ust.
Hermiona jednak zaśmiała się szyderczo.
-I ty tak po prostu zgodziłeś się na to, bo dwóch chłopaków ci tak kazało? Gratuluję.
-Oni zagrozili mi - Malfoy zawahał się przez chwilę. Jeśli jej powie, wszystko to będzie na nic. Wiedział, że oni spełnią swoją groźbę. Było już jednak za późno, by odwołać te wszystkie słowa. -Zagrozili mi, że jeżeli tego nie zrobię, to wszyscy się dowiedzą. Blaise pokazał mi list, gdy jeszcze byliśmy w dormitorium. Gotowy list do wysłania, zaadresowany do mojego ojca.
Tylko jeden Draco mógł wiedzieć, co oznaczało poinformowanie Lucjusza Malfoya o związku jego syna z mugolaczką.
-Bałem się, że on cię skrzywdzi. Nie zawahałby się ani na chwilę, usunąłby cię z mojego życia, zanim zdążyłbym wypowiedzieć twoje imię.
Ta historia nie mieściła jej się w głowie.
Ron nie zrobiłby niczego takiego, znała go przecież tak dobrze. Znała go przez tyle lat, przyjaźnili się, byli ze sobą przez pewien czas. Dlaczego miałaby wierzyć historii Ślizgona, który tak dotkliwie ją zranił?
-Nie wierzę ci - powiedziała, dziwiąc się, że głos drży jej od hamowanego płaczu.
-Wiem. I rozumiem. Możesz mnie nienawidzić już do końca życia, w porządku. Tak będzie nawet lepiej, bo będziesz bezpieczna. Tylko że teraz jesteśmy uwięzieni w jakiejś cholernej piwnicy i jeżeli będziesz dalej siedzieć tutaj obrażona, to skończymy jako składniki eliksirów w pracowni jakiegoś psychopaty.
Ostatnie zdanie podziałało na nią jak uderzenie pioruna.
-Co?! - krzyknęła, nie panując nad emocjami.
-Ojciec opowiadał mi o takich typach jak ten. To czarnoksiężnicy zajmujący się handlem żywym towarem. Porywają młodych czarodziejów i sprzedają za granicę, gdzie trzyma się takie osoby jako maszyny do produkcji krwi. Używa się tego przy warzeniu eliksirów odmładzających. Niezbędny suplement diety, jeśli chcesz młodo wyglądać, wygładza zmarszczki, usuwa przebarwienia skóry i inne naturalne objawy procesów starzenia. Tylko siwienia nie da się tym powstrzymać i nikt nie wie dlaczego, więc kiedy już taki niewolnik zaczyna słabnąć, używa się go do testowania nowych eliksirów i przy okazji produkuje się też peruki. Interes życia, zbijają na tym fortunę.
To by się zgadzało. Facet, który wsadził ich do tej piwnicy faktycznie wyglądał jak osiwiały dwudziestoparolatek.
-Szkoda, że przypomniałeś sobie o tym dopiero po tym, jak nas tu uwięził – rzekła głosem, w którym mieszał się sarkazm i głęboki żal.
-Dla ciebie byłem gotowy zostać jakimś głupim eliksirem – mruknął, marszcząc brwi. -Za szansę wyjawienia ci prawdy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeżeli on wie, gdzie jesteś, to dopadnie cię samą albo ze mną.
-Musimy się stąd wydostać.
-Więc już mnie nie nienawidzisz?
-Zacznę, kiedy wyjdziemy na wolność.

Sowa włochatka leciała tuż przed nimi, wskazując drogę, którą poprzednio trafiła do Hermiony. Co pewien czas Algior przysiadał na ramieniu Harry'ego i pohukiwał cicho, czym dawał znak, żeby szli prosto. Szybko rozpoznali, że zmierzają ku Hogsmeade.
Dookoła było całkowicie biało. Drzewa pokryte zimowym puchem, oszronione szyby leśnych chat, śnieg skrzypiący pod ich stopami, wszystko było białe i jakby uśpione.
-Myślisz, że zechce z nami wrócić? - spytał Ron, żeby pokonać panującą dookoła ciszę.
-Obawiam się, że namawianie jej do powrotu może zająć nam trochę czasu - oznajmił Harry. -Chociaż jeśli powiemy jej, że Malfoy zniknął...
-Harry, czy Ty naprawdę uważasz, że on zniknął od tak sobie? Podejrzewam, że to ma jakiś związek z Hermioną. Jeśli on jej nie uprowadził, to na pewno poszedł jej szukać, żeby – zawahał się. -No sam nie wiem. Może miał wobec niej jakieś plany, ale mu uciekła?
Harry'emu ciarki przeszły po plecach. Jeśli ten gnojek chciał zrobić coś jego przyjaciółce, to sam podpisał na siebie wyrok śmierci. Mogą go potem zamknąć za to w Azkabanie, ale jeśli będzie trzeba, osobiście zajmie się jego wykonaniem.
W końcu dotarli do wioski.
Algior zleciał z ramienia chłopca i wzbił się wysoko ponad dachy domostw. Szybował przez chwilę pod niebem, jakby wypatrywał miejsca, w którym poprzednio odnalazł Hermionę. W końcu dostrzegł je i zaczął schodzić coraz niżej. Harry i Ron rzucili się biegiem w kierunku chaty, do której zbliżała się sowa. Podleciała ona do okna umieszczonego na poddaszu i zastukała dziobem w szybę, ale nic się nie wydarzyło, więc zastukała ponownie. Nic, żadnego odzewu. Czyżby dziewczyna wyruszyła dalej w drogę? Jeśli tak, to pozostawało pytanie, czy Algior zdoła odnaleźć ją po raz drugi?
Włochatka usiadła na ramieniu swojego właściciela i popatrzyła na niego oczami, które jak zwykle nie wyrażały nic prócz zdziwienia. Tym razem jednak to zdziwienie można było jakoś wytłumaczyć.
-Co teraz, Harry? - zapytał Ron z przerażeniem wymalowanym na twarzy. -Musimy ją odnaleźć.
-Rozejrzymy się tu trochę - usłyszał w odpowiedzi zaniepokojony głos jego przyjaciela.

Siedzieli wtuleni w siebie, próbując trochę się ogrzać. Choć ani jedno, ani drugie nie miało odwagi, by o tym powiedzieć, pragnęli swojej bliskości o wiele bardziej niż ciepła. Hermionie cisnęły się do oczu łzy. Gdy tak wtulała się w niego, czuła, że może mu zaufać. A jednak wciąż walczyła z tą ufnością, przypominając sobie, jak poczuła się wtedy w łazience. Te myśli nie dawały jej spokoju. Czy Malfoy mówił prawdę? Czy faktycznie próbował ją w ten sposób chronić? A może to kolejna sztuczka w jego wykonaniu? Starała się o tym nie myśleć, odłożyć te rozterki na później i zająć się prawdziwym problemem, ale nie była w stanie.
Draco jednak ciągle zastanawiał się nad sposobem ucieczki. Nie mieli różdżek, ów szmugler nie był głupi, pozbawił ich niebezpiecznych narzędzi, gdy tylko usnęli. Cóż więc mógł zrobić?
Nagle poczuł się zupełnie bezwartościowy. Zawiódł zaufanie ukochanej dziewczyny, doprowadził do tego, że zostali zamknięci w jakiejś ciemnej piwnicy i nie potrafił ich teraz z tego wyciągnąć. Nie był w stanie obronić jej przed całym światem, a tego właśnie pragnął najbardziej. Chciał by była bezpieczna.
-Widzisz coś? - usłyszeli nagle stłumiony głos za ścianą.
Harry? Hermiona zerwała się na równe nogi.
-Harry! - krzyknęła na całe gardło.
-Ciszej! - pouczył ją Draco, wskazując na sufit. -Jeśli usłyszy, że wołasz swoich przyjaciół, trafią tutaj tak samo jak my.
-Więc co mam robić? - spytała lekko urażona.
-Nie wiem. Coś, co nie wymaga robienia hałasu.
Miał rację, to mogło tylko pogorszyć sprawę.
-Trzeba jakoś zwrócić ich uwagę.
Odgłosy kroków stawianych na śniegu nieco się nasiliły. Popatrzyła na cieniutkie szczeliny w deskach. Tylko papier można by wcisnąć w tak wąską szparę.
-Papier! - szepnęła podekscytowana, grzebiąc po kieszeniach.
Draco popatrzył na nią zdumiony.
-Zostawiłem dzienniki w dormitorium, nie mam żadnego papieru.
Cholera, on miał przecież jej dziennik. Oddała mu go w lesie zaraz po tym, jak Ron przyłapał ją na notowaniu wspomnień w dormitorium. Bała się, że rudzielec będzie go szukał, a potem przeczyta jej zapiski i dowie się wszystkiego. Teraz to Malfoy mógł wykorzystać go w niewłaściwy sposób. Na przykład pokazać wszystkim Ślizgonom, jak bardzo była w nim zadurzona. Przez chwilę stała nieruchomo, zastanawiając się, czy zażądać od niego zwrotu swojej własności, kiedy wrócą do zamku. Powrót stał jednak pod znakiem zapytania, więc machnęła na to ręką. Teraz liczyło się tylko to, żeby wydostać się z tej piwnicy w jednym kawałku, resztą będzie martwiła się potem.
W końcu wygrzebała z kieszeni pożółknięty skrawek papieru, który nosiła przy sobie od czasu, gdy Ron jej go zwrócił. Jeśli jest teraz z Harrym to na pewno rozpozna jej własność i domyślą się, że ktoś ją uwięził.
Wsunęła powoli fragment zapisków z dziennika Malfoya pomiędzy dwie deski.
-Chyba się o coś zaczepił - jęknęła, gdy papier zaczął się zaginać, zamiast przesuwać do przodu.
-Poczekaj, pomogę ci - powiedział Draco. Wyciągnął pergamin, włożył pomiędzy palce i energicznie potarł go kilka razy. Następnie włożył go z powrotem pomiędzy deski. Tym razem poszło gładko.
Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona.
-Kiedyś ci to wyjaśnię - obiecał, modląc się, by to 'kiedyś' naprawdę przyszło.
Niewielka była szansa, że któryś z Gryfonów dostrzeże niewielki kawałek papieru wystający na wysokości kolan spomiędzy desek, a jednak stłumiony krzyk już wcześniej przyciągnął ich uwagę i przyglądali się oni ścianie tak dokładnie, że w końcu Ron dostrzegł pergamin.
-Co to? - spytał, sięgając po niego. -Harry! - zawołał do przyjaciela. -Chyba wiem, gdzie jest Hermiona - oznajmił drżącym głosem, a jego usta wykrzywiły się z przerażenia.

-Słyszałeś, co powiedziała. Jest niebezpieczny - powiedział Harry i pociągnął łyk kremowego piwa ze swojego kufla.
To cud, że udało im się dogadać poprzez szczeliny w deskach, a jednak większego cudu będzie wymagało uratowanie tej dwójki. Jeśli facet zajmuje się czarną magią, to z pewnością dobrze zabezpieczył budynek, żeby nie dało się do niego od tak wejść i wyprowadzić więźniów, których sobie upolował. A jednak chłopak obiecał sobie, że prędzej zginie, niż pozwoli, żeby Hermiona została gdziekolwiek wywieziona.
-Czy podkop wchodzi w grę? - spytał Ron.
-Podejrzewam, że nie. Wtedy wystarczyłoby jedno zaklęcie bombardy i wszystko skończyłoby się szczęśliwie. - Harry był coraz bardziej przygnębiony. -Do tego pomieszczenia prawdopodobnie w ogóle nie da się wejść bez użycia jego różdżki.
-No to musimy mu ją odebrać - westchnął rudzielec.
Opróżnili swoje kufle i wyszli z Trzech Mioteł.
Harry zastanawiał się, czy zawiadomienie Ministerstwa Magii o uprowadzeniu Hermiony i Malfoya mogłoby coś dać. Wolał nie ryzykować, ludzie pracujący dla tej instytucji przeważnie nie nadają się do chwytania przestępców tego typu, ponieważ nie używają zaklęć, które mogłyby im bezpośrednio zagrozić. Taki przepis, jedyne co mogli zrobić to związać go i oszołomić.
Czasu było coraz mniej, szmugler w każdej chwili mógł zabrać z piwnicy uprowadzoną dwójkę i wysłać ją na drugi koniec świata. Prawdopodobnie nie używa się do tego teleportacji, ponieważ te czary zostawiają wyraźne ślady, usprawniono ten system zaraz po wojnie, na wszelki wypadek. Ministerstwo wie kto, kiedy i gdzie się teleportował.
Postanowili wprowadzić w życie jedyny plan, jaki przyszedł im do głowy. Był niebezpieczny, bardzo ryzykowny oraz niedopracowany, ale lepszy taki, niż żaden.
-Ron, jesteś w stanie zaryzykować? Jeśli nas dorwie, nasza krew stanie się pożywką dla ludzi marzących o wiecznej młodości.
-Nic mnie to nie obchodzi. Musimy ją ratować.
Harry był zdumiony postawą swojego przyjaciela. Zawsze tchórzliwy, niepewny w swoich decyzjach chłopak stoi przed nim z zaciętością w oczach, gotowy by poświęcić się dla byłej dziewczyny, która zostawiła go dla Ślizgona. Uważał, że Ron musiał naprawdę mocno kochać Hermionę, skoro nie zawahał się ani na moment.

Nie wiedział natomiast, że rudzielcem zawładnęły bezlitosne wyrzuty sumienia.  

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny.:) Jedno mnie zastanawia, czy Łasic byłby w stanie wymyślić aż taką intrygę by odciągnąć Mionę od Malfoya. Jednak nadal wierzę, że Draco mówi prawdę i jest szczery.. Jak kłamał, to mój świat runie.:D
    Życzę mnóstwa weny i komentarzy..:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli Ron to zrobił to powinien nieźle oberwać !!
    Super rozdział :-) mam nadzieje , że już niedługo Hermiona i Draco będą mogli być wreszcie szczęśliwi bez komplikacji :-)
    Czekam na następny!!
    Jakbyś mogła to wyłącz weryfikację obrazkową :-)

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za popapraniec z tego Weasley'a...Na coś takiego mógł wpaść tylko on. Bardzo ciekawy pomysł z tym czarnoksiężnikiem. Mam jednak nadzieję, że Draco i Hermiona wyjdą cało z tej opresji i Ron dostanie nauczkę.
    Czekam na ciąg dalszy;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Villemo.

    OdpowiedzUsuń
  4. No pędzisz jak burza, ale nie przestawaj! :D

    Dobrze, że Ron nie okazał się skończonym chamem, chociaż po tej zagrywce z Zabinim, to powinien mocno oberwać!

    Nie wiem, co jeszcze... Po prostu - jestem pod wrażeniem!

    Czekam i pozdrawiam, C.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się niemogę doczekać następnego rozdziału ;D Życzę Ci weny;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Już się niemogę doczekać następnego rozdziału ;D Życzę Ci weny;*

    OdpowiedzUsuń
  7. O matkoo .. jak dobrze, że Draco, jednak nie mówił tego '' jesteś bardzo naiwną szlamą, Granger '' powaznie, a ja się tak martwiłam :)
    Mówiłam, że Twój blog jest boski? Nie? To już wiesz ;3

    Pozdrawiam
    ciotka Lacarnum ;)

    OdpowiedzUsuń