„Kiedy
zobaczyłem ją w tym lesie, poczułem jak moje serce ściska się z
żalu. Wyglądała na zagubioną, zdruzgotaną i bałem się, że to
ja mogę być tego przyczyną. Zniszczyłem jej życie, sprawiłem,
że musi oszukiwać swoich przyjaciół, ukrywać prawdę i udawać,
że wszystko jest w porządku. Bałem się, że ona może nie daje
sobie z tym rady, a ja niczego nie zauważyłem. A potem okazało
się, że to wina Weasleya, jak zawsze. Czy ten gość nie mógłby
tak po prostu dać jej świętego spokoju?
Kiedy
spytała mnie, z kim idę na bal... po prostu mnie zatkało. Ja
miałbym iść na tą imprezę z jakąś dziewczyną, która nie jest
nią? W dodatku po tym jak ona z mojego powodu rzuciła tego głupiego
rudzielca? Co ta dziewczyna miała w głowie?
Pamiętam
Bal Bożonarodzeniowy w czwartej klasie. Cholera, jeszcze nigdy nie
byłem o nikogo tak zazdrosny, jak wtedy o nią. Krum, reprezentant
Bułgarii po uszy zakochany w Hermionie Granger, która na czas balu
pokazała swoją prawdziwą twarz. Twarz, którą ja znałem od
samego początku. Wiktor nie był ślepy, podobnie jak ja, ale on
miał to szczęście, że mógł z nią tańczyć, mógł pilnować
by dobrze się bawiła, a ja stałem z boku i próbowałem ukryć
chęć mordu, która narastała we mnie, gdy ta para pojawiała się
w zasięgu mojego wzroku.
Nie
potrafię powiedzieć jak wdzięczny jestem Hermionie za to, że
zostawiła Weasleya jeszcze przed balem. Obawiam się, że drugi raz
nie byłbym w stanie powstrzymać się przed zamordowaniem kogoś z
zazdrości. Zwłaszcza, że tą osobą miałby być ten głupi łasic.
Wiele
dałbym za to, by móc pójść tam z nią.”
Wiele
osób uważało, że pomysł na zorganizowanie balu w Noc Duchów
jest genialny. Uczniowie nastawiali się na świetną zabawę,
mnóstwo przerażających elementów dekoracji, pyszne żarcie oraz
jakieś triki ze strony nauczycieli. Rzeczywistość okazała się
jednak boleśnie rozczarowująca.
Muzyka,
którą zorganizowano, okazała się kompletną klapą – ciężko
było złapać rytm do czegoś, co tego rytmu nie miało. Dzikie
pląsy na parkiecie powodowały narastającą między uczniami
wrogość, ponieważ co chwilę ktoś wybuchał gniewem, skarżąc
się, że ktoś kogoś podeptał, ktoś na kogoś wpadł, a jeszcze
ktoś inny wsadził komuś palec w oko. Wkrótce w Wielkiej Sali
więcej było osób siedzących niż tańczących.
Dekoracje,
projektowane w tym roku przez profesora Flitwicka, również okazały
się być dalekie od idealnych. Zamiast strasznych dyń
uśmiechających się złowieszczo spod zaczarowanego sklepienia,
zawieszono w powietrzu splątane, srebrzyste serpentyny udające
pajęczą sieć, które po pewnym czasie opadły tak nisko, iż
wyższym uczniom zdarzało się w nie zaplątać. Ściany
przyozdobione były zupełnie niepasującymi do tematyki balu
skrzydłami nietoperzy, które na nikim nie robiły wrażenia, a
jedynie przywracały wspomnienia związane z mistrzem eliksirów.
Tylko
jedzenie zasługiwało na pochwałę, ponieważ podawano wiele
różnorodnych potraw, głównie owocowych. Obecność ponad
dziesięciu dyniowych deserów na stołach wyjaśniało po części
brak wyszczerzonych lampionów w dekoracji, ale i tak więcej było
niezadowolonych, niż roześmianych min..
Hermiona
długo wahała się przed balem, czy w ogóle zjawić się tego
wieczora w Wielkiej Sali. Przerażała ją wizja spotkania się oko w
oko z Ronem, który poznał jej sekret, poza tym nie miała pewności,
czy chłopak aby na pewno trzyma język za zębami.
Ostatecznie
zdecydował za nią Draco, który na godzinę przed rozpoczęciem
imprezy przysłał jej sowę. Ptak przyniósł do jej dormitorium
mały liścik i odleciał pospiesznie, nie czekając na odpowiedź.
Znalazłem
niebieski krawat.
Widząc
te trzy słowa, Gryfonka uśmiechnęła się do siebie szeroko. On
był niemożliwy.
Rozmawiali
o tym w czasie spaceru po lesie. Pytała go z kim idzie na bal, a
potem, gdy dowiedziała się, że Draco nie zaprosił żadnej
dziewczyny, zaproponowała żartobliwie, żeby chociaż ubrali się
pod kolor.
-A
masz zieloną suknię? - zapytał z cwaniackim uśmiechem.
-Bardzo
zabawne. Bardziej interesuje mnie, czy masz bordowy krawat -
odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech i unosząc wyzywająco brew.
-Niee,
tak to ja się nie bawię. Niby skąd miałbym mieć coś takiego?
Jestem rasowym Ślizgonem, ja mam wszystkie zielone! - oznajmił jej
z udawanym oburzeniem.
-No
cóż... więc z jaką Ślizgonką wybierasz się na bal, rasowy
Ślizgonie? - powiedziała, szczerząc do niego zęby.
-Dobra,
już dobra. - oświadczył, podnosząc obie ręce do góry na znak,
że się poddaje. -Więc może kompromis?
-Złoty?
-Turkusowy.
-Pomarańczowy.
-Czarny?
Na
chwilę zapadła cisza, po czym obojgu przyszło do głowy to samo.
-Niebieski!
- krzyknęli jednocześnie.
A
więc nie miała wyboru. Skoro Draco znalazł niebieski krawat, ona
również musiała dotrzymać słowa. I dopiero w tamtym momencie
uświadomiła sobie, że ma tylko jedną niebieską suknię.
Była
to sukienka, którą miała na sobie podczas Balu Bożonarodzeniowego
na czwartym roku. Nie chciała jej wkładać, zdawała sobie sprawę,
że Ron dostanie szału, gdy to zobaczy, ale było już za późno.
Obiecała mu.
Wyciągnęła
z szafy strój, z którym wiązało się wiele radosnych wspomnień.
Dobrze pamiętała wszystkie zaszokowane spojrzenia uczniów, którzy
nie rozpoznali jej w pierwszym momencie. Przed oczami znów miała
wyraz twarzy Wiktora, którego nie zmieniał się przez cały bal –
zachwyt, niedowierzanie, podziw. Ten chłopak naprawdę ją lubił,
cieszyła się jednak, że udało mu się zapomnieć o niej na tyle,
by ostatecznie ułożyć sobie życie z kimś innym.
Niepewnie
wyciągnęła różdżkę nad suknię.
-Engorgio.
Włożyła
ją po raz drugi w swoim życiu i poczuła się zupełnie tak, jak
tamtego dnia. Jedyna różnica polegała na tym, że tym razem nie
miała przy swoim boku przystojnego Bułgara. Szła sama.
Nie
zwracała uwagi na fatalną organizację przyjęcia, choć od razu w
progu zrozumiała, że Hogwart bez Dumbledore'a już nigdy nie będzie
taki sam. Zajęła miejsce obok Ginny i Harry'ego, pytając ich o
Rona. Okazało się, że rudzielec wcale nie wybierał się na bal,
co Hermiona przyjęła z ulgą. Chwilę później impreza została
oficjalnie rozpoczęta przez dyrektorkę szkoły, która również
nie była zachwycona dekoracjami, co dało się odczytać z jej
kwaśnej miny.
Tłum
uczniów wyległ na parkiet, zlewając się w jedną, energicznie
poruszającą się masę. Nie było szansy, żeby dostrzec Dracona.
-Zatańczysz?
- usłyszała czyjś głos za swoimi plecami.
-Seamus,
jasne - odpowiedziała z uśmiechem, gdy tylko dostrzegła, kto prosi
ją do tańca.
Chłopak
szarmancko wyciągnął do niej dłoń i poprowadził ją w kierunku
stołu nauczycielskiego, gdzie pozostało jeszcze nieco miejsca do
tańca.
Jeśli
ktoś potrafił odnaleźć się tej nocy w muzyce, to musiał to być
właśnie Seamus Finnigan. Prowadził swoją partnerkę z ogromną
wprawą, nie szczędząc przy tym energii. Na tle niezgrabnie
poruszającego się tłumu prezentował się jak zawodowy tancerz.
Hermiona musiała przyznać, że choćby dla tego jednego tańca
warto było pojawić się w Wielkiej Sali.
W
końcu utwór się skończył, a ona zdyszana podziękowała
Gryfonowi i ruszyła w kierunku swojego stołu.
-Dokąd
to? Czyżby pani już zmęczyła się tymi dzikimi pląsami?
Malfoy
w towarzystwie Zabiniego. Oboje mieli na twarzach wymalowane drwiące
uśmieszki, które zdawały się błyszczeć bardziej od wiszących
nad ich głowami serpentyn.
-Chyba
nie odmówisz mi jednego tańca, co Granger?
-Spadaj
Malfoy - powiedziała, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia.
-Daj
spokój, Granger. Smok zdecydował dzisiaj zatańczyć ze wszystkimi
dziewczynami ubranymi w niebieskie suknie - wytłumaczył go Blaise.
-W swoich ramionach miał już nawet pierwszoroczną Krukonkę. Jeśli
z nim nie zatańczysz, zrobisz mu wielką przykrość.
To
był genialny pomysł. Mogli zatańczyć ze sobą choć jeden raz i
nikt nie dowiedziałby się o tym, że to jedyne, czego chcieli tego
wieczora. Nie mogła uwierzyć, że Malfoy wpadł na coś takiego.
-Wymyśl
lepszy argument, bo w ten sposób tylko mnie zniechęcasz, Zabini
-oświadczyła dumnie Gryfonka i ominęła ich z satysfakcją
wymalowaną na twarzy.
Nie
mogła przecież od tak zgodzić się na ten taniec, w końcu wciąż
grali wrogów, pałających do siebie nienawiścią.
Nagle
poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.
-To
tylko jeden taniec, Granger – usłyszała głos ukochanego i zanim
zdążyła się zorientować, już była z powrotem na parkiecie.
Poleciał
kolejny szybki kawałek. Draco w zasadzie nie tańczył tak dobrze
jak Seamus, jednakże jemu również nie można było zbyt wiele
zarzucić w tej kwestii. Ona wirowała wokół niego, on obejmował
ją od czasu do czasu w talii, sprawiając tym samym, że oboje
czuli, jak bardzo zbliżyli się do niewidzialnej granicy, którą
narysowali wokół siebie. Spełniło się ich drobne marzenie,
zatańczyli razem na balu i nikt specjalnie się temu nie dziwił.
Zabini stał z boku i przyglądał się całej scenie z wyraźnym
rozbawieniem aż do momentu, w którym jakaś dziewczyna poprosiła
go do tańca. Wtedy dopiero poczuli się całkowicie swobodni i
poddali się chwili, walcząc o jeszcze jedną chwilę bliskości.
W
końcu utwór się skończył, a ich wspólny taniec razem z nim.
Chwilę później zjawił się Blaise, podziękował uprzejmie
Hermionie i zabrał Malfoya, prowadząc go ku kolejnej dziewczynie w
niebieskiej sukni.
Gryfonka
powolnym krokiem wróciła na swoje miejsce i z ulgą dostrzegła, że
Harry i Ginny dali się porwać muzyce. Całe szczęście, że
niczego nie widzieli.
Kolejne
dni mijały wyjątkowo spokojnie.
Hermiona
i Draco powoli wracali do swojego starego nawyku wieczornych spotkań
na skraju Zakazanego lasu.
Gryfonka
wciąż nie mogła uwierzyć, że tańczyli ze sobą przy całej
szkole i nikt nie robił jej z tego powodu problemów.
Fakt,
chaos jaki panował w Wielkiej Sali dał im trochę prywatności, ale
nawet ci, którzy ich widzieli, nie odezwali się na ten temat ani
słowem, każdy bowiem widział, że Malfoy bez przerwy wodzi do
tańca dziewczęta w niebieskich sukniach.
Dni
robiły się coraz chłodniejsze, a listopad coraz bardziej kapryśny.
Pierwszy śnieg pojawił się już w pierwszej połowie miesiąca,
pozostałe dni zaś obficie skropione były jesiennym deszczem. Nocne
spotkania trzeba więc było przenieść do jakiegoś pomieszczenia.
Początkowo
widywali się w sowiarni, do której bez problemu mogli dostać się
pod postaciami ptaków, jednak pierwsze mrozy i to miejsce wykreśliły
z ich listy. Później próbowali spotykać się w klasach, ale raz
zdarzyło się, że omal nie przyłapały ich skrzaty, które właśnie
brały się za sprzątanie, więc z tego pomysłu także woleli
zrezygnować.
Postanowili
więc, że na czas zimy dadzą sobie z tym spokój i będą widywać
się tylko w razie nagłej potrzeby.
Wszystko
wróciło do normy.
Draco
docinał Hermionie na korytarzach, śmiejąc się z jej rozstania z
Ronem. Ona śmiała się z tego, że on jest sam, bo nikt go nie
chce. Wszyscy z wyjątkiem rudzielca uważali, że nienawiść między
tą dwójką nasiliła się w ostatnim czasie, podejrzewając
jednocześnie, że wszystko to jest wynikiem rywalizacji pomiędzy
prefektami. Ale Ron dotrzymał słowa, nie zdradził nikomu jaka jest
prawda.
Wszystko
to działo się do momentu, w którym jedną z ich kłótni usłyszała
profesor McGonagall.
-Panie
Malfoy, panno Granger – zawołała dostojnym, wyniosłym tonem.
-Prefektom domów nie przystoi takie zachowanie i dobrze o tym
wiecie.
Wokół
nich już zebrała się grupka gapiów czekających na rozwój
wypadków.
Hermiona
i Draco zwiesili głowy na znak pokory.
-Jeżeli
usłyszę od któregoś z uczniów, że znowu kłócicie się na
terenie szkoły, osobiście pozbawię was zaszczytnego tytułu
prefekta - dodała, obserwując ich uważnie, po czym odeszła ku
Wielkiej Sali.
To
wydarzenie znacznie ułatwiło sprawę. Nie musieli już udawać, że
się kłócą, ponieważ plotka o groźbie dyrektorki błyskawicznie
rozeszła się po szkole.
Hermiona
wróciła do salonu Gryfonów w świetnym humorze. Usiadła przy
kominku, otworzyła książkę i zaczęła czytać, nie mogąc
powstrzymać uśmiechu, który cisnął się jej na usta od momentu,
w którym usłyszała, co McGonagall ma im do powiedzenia.
Próbowała
skupić się na tekście, jednak nie mogła odpędzić od siebie
myśli, że to wydarzenie może sprawić, iż ich przyjaźń mogłaby
być „legalna”. W końcu jako prefekci powinni świecić
przykładem, współpracować ze sobą, prezentować pojednanie
między Gryffindorem a Slytherinem.
Czyżby
była dla nich jakaś nadzieja?
Nagle
dostrzegła, że Ron od dłuższego czasu siedzi w fotelu i przygląda
się jej anormalnemu zachowaniu z krzywą miną. Odwróciła wzrok w
jego kierunku, ale on nie odezwał się ani słowem. Po chwili wstał
i szybkim krokiem ruszył ku wyjściu z pokoju wspólnego. Miała
wrażenie, że gdyby mógł, trzasnąłby obrazem.
Potrząsnęła
głową z niedowierzaniem, że jej przyjaciel zachowuje się w ten
sposób i wróciła do czytania książki. Kilka minut później do
pokoju wspólnego wszedł Collin Creevey.
-Cześć,
Hermiono - przywitał się z szerokim uśmiechem, który Gryfonka
odwzajemniła, podnosząc na niego wzrok.
-Cześć,
Collin.
-Posłuchaj
– szepnął konspiracyjnie, kucając przy brzegu kanapy, o który
opierała się dziewczyna -Malfoy prosił mnie, żebym zapytał, czy
mogłabyś przyjść do biblioteki. Mówi, że to ważne.
-Znowu
jakaś bójka między uczniami naszych domów? - spytała, udając
zdziwienie.
-Nie
mam pojęcia, nie chciał mi powiedzieć - oznajmił, a w jego głosie
zabrzmiała nuta urażenia.
-Już
idę, dzięki, Collin.
Chwilę
później już jej nie było. Ruszyła szybkim krokiem w kierunku
biblioteki, uważając, żeby nie trafić po drodze na Rona. Gdyby
zaczął ją śledzić, wszystko mogłoby się źle skończyć.
W
końcu dotarła do biblioteki, otworzyła cicho drzwi i weszła do
środka, starając się robić jak najmniej hałasu. Nie było go
przy stoliku, więc zaczęła szukać między półkami.
„Transmutacja”
- pomyślała i poszła w stronę zaułka, w którym niegdyś
spotkali się w trakcie nauki animagii. Nie znalazła go tam, ale
chwilę później usłyszała jego głos za swoimi plecami.
-Szukasz
kogoś? - zapytał z zawadiackim uśmiechem.
-Malfoy
– szepnęła – co ci strzeliło do głowy, żeby wysyłać po
mnie Collina?
-Jakoś
musiałem cię tu ściągnąć - szepnął jej do ucha, po czym
delikatnie musnął jej wargi.
Uśmiechnęła
się nieznacznie i spojrzała mu prosto w oczy.
-Więc
tylko o to chodziło? - spytała.
-Nie,
musimy porozmawiać. - Jego głos miał w sobie coś niepokojącego.
Nie był sobą.
Czuła,
że stało się coś złego.
-W
porządku, ale nie teraz, nie tutaj - powiedziała zdenerwowana.
Przecież ktoś mógł nagle wejść do działu, w którym byli, a
wtedy wszystko by się wydało.
-Więc
gdzie?
-Dzisiaj
o dziesiątej. W łazience na drugim piętrze -szepnęła i wyszła
bez słowa pożegnania.
Drzwi
skrzypnęły cicho i ujrzała charakterystyczny zarys rozrzuconych na
wszystkie strony włosów, oświetlanych przez chwilę światłem
świec płonących na korytarzu. Potem w łazience zrobiło się
całkowicie ciemno.
-Lumos
- szepnęła i ujrzała błysk w jego oczach, gdy blade światło
trysnęło z jej różdżki i rozlało się po twarzy blondyna.
Podszedł
do niej bez słowa i delikatnie pocałował.
-O
czym chciałeś porozmawiać? - zapytała, odsuwając go od siebie
delikatnie.
-Hermiona,
ja już nie daję rady - oznajmił słabym głosem.
-Co
to znaczy?
-Tak
strasznie za tobą tęsknię, każdego dnia wypatruję chwili, w
której będziemy mogli zostać na chwilę sami. To staje się zbyt
męczące.
-Ale
Draco, przecież wiesz, że nie mamy wyjścia - powiedziała, dziwiąc
się samej sobie, jak bardzo drży jej głos. Próbowała się
uspokoić, opierając głowę o jego tors.
-A
może oni to zaakceptują? Może nie musimy się ukrywać? - mówił
dalej rozmarzonym głosem prosto w czubek jej głowy.
-Przecież
wiesz, że to niemożliwe. - Czuła jak łzy napływają do jej oczu.
Owszem, myślała o tym kilka godzin temu, myślała, że może wcale
nie byłoby tak źle. Ale uważała, że ryzykowali zbyt dużo.
-Masz
rację. Nikt by nie zrozumiał. - szepnął i objął ją,
przytulając mocniej do siebie.
-Nox
- szepnęła, gasząc różdżkę. -Wiesz, że cię kocham -
powiedziała i objęła go za szyję.
Po
chwili ich usta złączyły się w gorącym pocałunku, przywarli do
siebie całą powierzchnią swoich ciał, pragnąc jak największej
bliskości. W końcu on oderwał się od niej na chwilę, opierając
się czołem o jej czoło. Gładziła go po twarzy, a on ocierał
kciukiem łzy, które płynęły po jej policzkach.
W
końcu przybliżył usta do jej ucha.
-Strasznie
naiwna z ciebie szlama, Granger - wymruczał jej do ucha.
-Stary,
nie wierzę, mówiłeś serio! Ona naprawdę dała ci się uwieść!
- usłyszała zachwycony głos Zabiniego, dochodzący z otwartej
kabiny.
Była
przerażona, nie miała pojęcia co tak właściwie się wydarzyło.
Serce waliło jej jak oszalałe. Czuła się tak, jakby uczestniczyła
w najgorszym z nocnych koszmarów. Odsunęła się powoli od Malfoya.
Jego bliskość niemiłosiernie ją parzyła, zupełnie tak, jakby
Ślizgon nagle zapłonął ogniem. Powoli docierał do niej sens jego
słów, do jej oczu zaczęły napływać łzy. Przylgnęła do ściany
i osunęła się powoli na podłogę, słysząc jak chłopak, którego
kochała, wychodzi z pomieszczenia, wyśmiewając jej naiwność.
----
Stanowczo za często piszę, wiem o tym, ale nie jestem w stanie powstrzymać się przed opublikowaniem nowego rozdziału, kiedy zaczynam już pisać następny. No i przede wszystkim postanowiłam sobie skończyć to opowiadanie jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego, a więc pozostało mi nieco ponad miesiąc. Spokojnie się wyrobię (po raz pierwszy w życiu!), bo wydaje mi się, że jesteśmy gdzieś w połowie :)
Jak mogłaś zakończyć w takim momencie??!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział z WIELKĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ :-)
mojeminiopowiadania.blogspot.com
Dlaczego ja mam wrażenie, że to ma coś wspólnego z Ronem...Może zażył eliksir wielosokowy i podszył się pod Dracona? Wiem, że to pewnie niemożliwe ale tak bardzo nie chce żeby okazało się prawdą...No bo Malfoy na pewno nie ryzykowałby zaczepiania Colina...Albo to był sen?
OdpowiedzUsuńPomysł z tym, że Draco zatańczy z wszystkimi dziewczynami w błękicie- bardzo kreatywne i sprytne posunięcie;)
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę dużo weny!
Pozdrawiam,
V.
Właśnie przeczytałam całe opowiadanie od początku. Bardzo mi się podoba. Pomysł jest oryginalny i ciekawy. Ten rozdział też bardzo mi się podobał. Pomysł Draco z suknią był świetny. Jeśli chodzi o końcówkę rozdziału to mi też wydaje się, że to Ron zażył eliksir wielosokowy. Zresztą uważam też, że Villemo ma rację, z tym że Draco nie zaryzykowałby prosząc Colina o pomoc. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że niedługo dodasz :) Teraz idę się już pakować, bo jeszcze nawet nie zaczęłam (zaczęłam czytać Twojego bloga i nie mogłam się oderwać), a dziś o 11.00 mam pociąg nad morze. Życzę duuuużo weny, pozdrawiam i zapraszam do mnie(dopiero zaczynam, więc jak będziesz miała chwilę, to wpadnij i wyraź swoją opinię :)
OdpowiedzUsuńhttp://zemstaidealna.blogspot.com/
No nie wierzę.
OdpowiedzUsuńNie ogarniam.
No to dla mnie nie do pojęcia.
Zaintrygowałaś mnie jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
No cóż. Czekam na NN.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com